Reklama

W Gdańsku giną ludzie. Kiedy ostatnio widzieliśmy Flavio Paixao?

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2017, 14:54 • 3 min czytania 14 komentarzy

Lechia Gdańsk na początku tego sezonu wygląda fatalnie. Złośliwi mówią, że gdańskiej drużynie idzie jeszcze słabiej niż kobiecie lekkich obyczajów w trakcie deszczowej pory i po meczach z Bytovią w Pucharze Polski i Sandecją Nowy Sącz w lidze trudno z tym stwierdzeniem polemizować, nawet gdyby występowała u nas najszczersza chęć obrony Piotra Nowaka i jego ekipy. No właśnie, Piotr Nowak. Najwięcej gromów tradycyjnie spada na głowę trenera. Piotr Wołosik podaje nawet informację, że jego dni na stanowisku są policzone, a za moment gdańszczan poprowadzi Marcin Kaczmarek. Gwoli sprawiedliwości musimy jednak odnotować, że Nowak musiał sobie radzić bez kilku istotnych graczy – nie było łatwo. 

W Gdańsku giną ludzie. Kiedy ostatnio widzieliśmy Flavio Paixao?

Bez podstawowych i bardzo solidnych stoperów, Janickiego i Malocy, którzy w trakcie letniego okienka zmienili kluby. Bez podstawowych i bardzo solidnych pomocników, Borysiuka i Sławczewa, którzy wrócili do swoich klubów po wypożyczeniach. Bez podstawowego i w wielu meczach kluczowego rozgrywającego, Rafała Wolskiego, który poza składem znajdował się z powodu zdrowotnych. No i w końcu bez podstawowego i nakręcającego ofensywę skrzydłowego/napastnika, Flavio Paixao.

I o ile we wspominanych przypadkach nieobecność szybko uzasadniliśmy, o tyle jego zniknięcie owiane jest tajemnicą. No bo boisku ciągle biega gość z numerem “28” na plecach, ciągle jest to facet bardzo podobny do Marco Paixao, ale Flavio znamy już grubo ponad 3 lata i nie – to nie może być on.

Flavio, którego znamy i cenimy, był przede wszystkim bardzo pozytywną postacią zarówno na boisku, jak i poza nim. Ten gość snuje się po murawie i zaraża swoją bezsilnością innych. Tamten był dostarczycielem goli i asyst. Ten jest w stanie zapewnić tylko nieudolne próby i niweczy wysiłek kolegów.

Nietrudno znaleźć potwierdzenie tych faktów w statystykach. Gdy patrzymy całą przygodę Flavio z ekstraklasą, widzimy słaby początek (pierwszy gol dopiero w 11. meczu), ale im dalej w las, tym mocniej przyzwyczajał nas do swojej regularności. 19 goli i 5 asyst w sezonie we wszystkich rozgrywkach. 12 goli 11 asyst w kolejnym roku. 11 goli i 3 asysty ostatnio. Bilans w sezonu 2016/17 jest już słabszy, ale trudno się temu dziwić, bo to właśnie w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu trzeba doszukiwać się momentu, w którym Portugalczyk zniknął, a zastępuje go jakaś nędzna podróba.

Reklama

Ostatni gol: 25.02.2017, mecz z Cracovią.
Ostatnia asysta: 17.04.2017, mecz z Arką.

Przeliczając to na minuty, które “Flavio” spędził na boisku bez gola czy asysty, widzimy pełny rozmiar tej tragedii. Na bramkę Paixao czeka od 1159 minut. Na ostatnie podanie zakończone trafieniem od 808. Powiecie, że się czepiamy, bo na gola w lidze jeszcze dłużej czeka np. Fedor Cernych. Tylko, że Litwin w czasie urlopu od strzelania potrafił zaliczyć 6 asyst, no i pomógł przejść rywala w pucharach, bo z Dinamo Batumi wpisał się na listę strzelców i zaliczył asystę. Flavio z takimi osiągami trzeba po prostu zaliczać do grona piłkarzy średnio poważnych.

Jednak – wracając do problemów Lechii – nie bardzo jest możliwość, by tak Portugalczyka traktować. Mniej grał w końcówce poprzedniego sezonu, tylko 26 minut w 4 ostatnich meczach, ale teraz znowu trzeba liczyć, że a nuż, widelec – tym razem coś wniesie. Piotr Nowak może się nie doczekać.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...