Powoli kończymy sezon ogórkowy w piłce i zaraz grać będą najlepsi. Jednak zanim to nastąpi, wyszaleć musieli się polscy ekstraklasowicze, którzy w lipcu na placu byli przeważnie osamotnieni i stąd tylu ich w rankingu. Rymaniak, Gliwa, Siemaszko. Normalnie pewnie by nie zaistnieli, ale w lipcu najwyraźniej wolno im więcej!
Trochę na zachętę i by odnotować. Kędziora zadebiutował w barwach Dynama Kijów, jego drużyna wygrała wysoko (5:0) i co ważne dla obrońcy, zachowała czyste konto.
Nadzieja dla Lecha, że po sprzedaży kilku młodzieżowców, kasy w kolejnych latach za wychowanków nie zabraknie. Jóźwiak zaimponował nam najbardziej w meczu z Piastem, kiedy harował jak wół w obronie i defensywie, do tego wywalczył karnego. Poza tym go z Pelisterem (od 3:20), czyli wiadomo, ogóry, jednak fajnie, że młody potrafi się odnaleźć w Europie, jakkolwiek ona wyglądała.
Ciekawa historia – w Polsce nie miał specjalnej marki, ale wziął go do siebie Rostow, czyli zespół z lepszej ligi też nie byle jaki, bo w poprzednim sezonie szósty w lidze, a jeszcze sezon wcześniej wicemistrz kraju. Też Wilusz nie grzeje tam ławy, tylko w lipcu grał wszystko od deski do deski – zaczęło się średnio, bo remisem i porażką, ale już ostatni mecz tego miesiąca przyniósł wygraną i czyste konto.
Ha, kto by pomyślał, że kiedyś wspomnimy Rymaniaka w takim zestawieniu. A jednak. To dobrze grający kapitan dobrze grającej Korony. Najlepiej było w lipcu z Rymaniakiem przeciwko Cracovii, gdzie szalał na prawej stronie i przyprawił Pestkę o zawroty głowy. Walnął ładną bramkę, a blisko było jeszcze ładniejszej, wtedy jednak minimalnie chybił celu.
Zarówno początek sezonu, Celeban, jak i Śląsk, mogliby mieć lepszy, ale za spotkanie z Lechią wypada obrońcę docenić. Dwa gole i do spółki z Kuciakiem załatwienie wrocławianom pierwszych trzech oczek w lidze.
Niby tylko jeden gol, ale za to, jak ważny – Siemaszko walnął w ostatnich chwilach meczu z Mjidtylland i dał Arce pierwszą wygraną w pucharach od długich 38 lat. Co więcej, znów walnął z główki (od 4:58), czym poniekąd udowodnił, że ekstraklasowi obrońcy wcale nie są aż tak niepoważni, dając mu się zaskoczyć w ten sposób parokrotnie. Duńczycy też kieszonkowego napastnika zatrzymać nie potrafili.
Dobrze wszedł w sezon, widać w nim lekkość i łatwość, gdy jest przy piłce. To on poderwał zespół w Norwegii, kiedy Lech przegrywał już 0:3 – gdyby nie główka pomocnika, Kolejorz mógłby odpaść już wtedy.
Lechia ma za sobą przeciętny, jeśli nie słaby początek sezonu, ale akurat Stolarski nie może sobie wiele zarzucić. Swoją prawą stroną rusza raz po raz, w jednym meczu kilkukrotnie potrafi posłać groźne dośrodkowanie w pole karne przeciwnika i pewnie, gdyby jego koledzy byli lepiej dysponowani, miałby asyst jeszcze więcej. A tak, na razie może liczyć tylko na Marco Paixao – to Portugalczyk dwukrotnie kończył jego zagrania, w Płocku i we Wrocławiu.
Podobnie jak Majewski, jest w gazie. Lata na skrzydle aż miło popatrzyć i jeśli tak dalej pójdzie, przyjdzie też czas na pytanie: czy Makuszewski naprawdę byłby gorszy od Peszki w kadrze?
Drugi z żółto-niebieskich przedstawicieli. Zaimponował, kiedy przyjął piłkę na męskość ze Śląskiem Wrocław i ruszył od połowy na bramkę rywala, pewnie strzelając gola. Mówił u nas: – Sytuacja boiskowa była taka, że tylko bramkarz znalazł się przede mną, więc adrenalina zadziałała, biegłem, zaciskałem zęby. Ale dostałem mocno, mocno. Poza tym dobrze dośrodkował z rzutu wolnego przy golu na 3:2 z Mjidtylland, czyli inaczej mówiąc, zapisał się w historii Arki na zawsze.
Jeszcze niedawno granie w Stomilu Olsztyn, a dziś Europa, Superpuchar… Można? Można. Tym bardziej warto go docenić, bo nie jest drugoplanową postacią w Arce. Śląskowi strzelił przecież z główki – a ma skromne 165 centymetrów – z Mjidtylland wywalczył karnego w tak ważnym momencie, gdy Arka dostała dwa gole w krótkim odstępie czasu. Oby tak dalej.
Odszedł z Legii i jest tam, gdzie ona chciałaby być – w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Rzeźniczak, choć nie grał w Karabachu trzech meczów od deski do deski – ale w każdym wystąpił – to dołożył cegiełkę do tego, że Azerowie w żadnym z nich nie stracili bramki i zagrają o wejście do europejskiej elity.
Nie mogło zabraknąć w zestawieniu reprezentanta Górnika, który tak fajnie wszedł do ligi. Angulo z wiadomych powodów dać nie mogliśmy, ale Kurzawa jak najbardziej pasował do układanki. Dwie nominacje do jedenastki kolejki, dwie asysty, masa dobrego dla Górnika w ofensywie, nieźle bite stałe fragmenty gry. Pozytywna postać, zdecydowanie.
Sytuacja jak z Rymaniakiem – kiedyś prędzej widzielibyśmy tutaj Słonia Trąbalskiego, ale Gliwa dał powody na umieszczenie go w rankingu. Trzy mecze, dwa czyste konta, a przecież mówimy o Sandecji, czyli zespole, gdzie bramkarz musi się uwijać jak w ukropie i raczej nie ma czasu na przegląd prasy. Tak było szczególnie w Poznaniu – Michał bronił świetnie kolejne strzały lechitów i zapracował na miejsce w jedenastce kolejki.
W dalekiej Japonii, ale Krzysiek robi swoje – regularnie broni w Jubilo Iwata i robi to dobrze. W trzech lipcowych meczach puścił dwie bramki, ale dwa razy zachował czyste konto, jego drużyna wygrała wszystkie spotkania. Ekipa Polaka jest na przyzwoitym, siódmym miejscu w tabeli, z małą stratą do podium (cztery oczka).
Mocno odpowiedzialny za to, że Zagłębie traci na początku sezonu bardzo mało bramek. Korona – na zero. Śląsk – na zero. Bruk-Bet – byłoby na zero, gdyby w końcówce Polacek nie dostrzegł monety leżącej w trawie na szesnastym metrze od własnej bramki. Nie ma więc w tym wszystkim przypadku, Jach dokłada dużą cegiełkę do solidnego miedziowego muru.
Z Koroną zwycięski gol. Ze Śląskiem asysta przy zwycięskiej bramce. To jest ten Starzyński, którego chcemy oglądać – świetny technicznie, inteligentny na boisku, często posyłający trudne do rozszyfrowania podania. Powrót do kadry wcale nie musi być nierealny.
Dobrze wszedł w sezon, jest szansa, że tym razem odnajdzie się w Jadze. Przesądził o wygranej z Niecieczą, nie spękał i trafił karnego przeciwko Górnikowi, który dał ekipie Mamrota zwycięstwo. Trafił również w europejskich pucharach – przeciwko Dinamo Batumi – co nigdy źle w papierach nie wygląda.
Fajna historia. Polczak nie wyróżniał się przecież u nas zbytnio, teraz gra w niekoniecznie gorszej lidze rumuńskiej, zanotował też występy w pucharach. Co więcej, trzeba dodać, że Polczak w Astrze Giurgiu się rzeczywiście sprawdza – w lipcu zagrał pięć spotkań i czterokrotnie jego zespół nie stracił gola! Nie były to też występy epizodyczne, bo trzykrotnie biegał po murawie 90 minut, a raz nieco ponad godzinę. Ładne liczby, a jeśli dodać do tego bramkę przeciwko Timisoarze, to już w ogóle.
Pewnie, że jest to paradoks, bo Legia męczy bułę do granic przyzwoitości, ale gdyby dostosowała się do poziomu Kucharczyka, raczej myślałaby o czwartej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, nie Ligi Europy. Bo co można Michałowi zarzucić? Walnął gola z Koroną, który wyprowadził wtedy Legię na prowadzenie, a ostatecznie dał remis. Walnął z Sandecją, kiedy przebiegł sam dobry dystans i ustalił wynik na 2:0. Dwa razy trafił przeciwko Mariehamn. Zaliczył asystę w Astanie przy golu, który dawał Wojskowym jakiekolwiek nadzieje na awans i być może gdyby nie kontra na 3:1, ten awans by dał. Znów wychodzi na to, że niedoceniany Kucharczyk jak zwykle w Legii jest czołowym piłkarzem.
Fot. FotoPyk