Reklama

Michał Nalepa: – Wybicie Łyszczarza przyjąłem na męskość. Dostałem mocno, mocno

redakcja

Autor:redakcja

17 lipca 2017, 20:45 • 4 min czytania 10 komentarzy

Cały stadion Gdyni widział, jak Michał Nalepa przechwytuje wybicie, a potem przeprowadza sześćdziesięciometrowy rajd ukończony bramką gnębiącą Śląsk. Ale dopiero na powtórkach widać, że przechwytu potężnego wybicia dokonał najmniej odporną na ból częścią ciała mężczyzny. – Dostałem mocno, mocno. 

Michał Nalepa: – Wybicie Łyszczarza przyjąłem na męskość. Dostałem mocno, mocno

Nalepa – nasz bohater kolejki.

***

Michale, musisz pomóc rozwiązać zagadkę, która powstała wokół twojej bramki. Dobra?

Dobra.

Reklama

Żelek Żyżyński analizując twojego gola dopatrzył się, że wybicie Adriana Łyszczarza przyjąłeś, no, na męskość. Prawda?

No prawda, prawda. Sytuacja boiskowa była taka, że tylko bramkarz znalazł się przede mną, więc adrenalina zadziałała, biegłem, zaciskałem zęby. Ale dostałem mocno, mocno.

To absolutnie zmienia perspektywę twojego gola. Jest tu heroizm i wczesny kandydat do gola sezonu.

No nie było łatwo, sam się dziwiłem, że dałem radę.

Już przestało boleć?

Już teraz jest okej, najgorzej było tuż po bramce i po meczu. Wiadomo, podczas gry są emocje, nawet nie masz czasu skupić się na bólu.

Reklama

Ten gol to dla ciebie katharsis?

Na pewno dodał mi skrzydeł. Miałem dłuższą przerwę, długo nie grałem, bramki też długo nie strzeliłem. A teraz ważny gol, bo do przerwy 0:0, przy 1:0 wciąż mecz otwarty, a to trafienie potwierdziło naszą wygraną.

Poprzedni sezon tak naprawdę straciłeś.

No tak, nie ma co ukrywać, była kontuzja, potem gdzieś wracałem. Może mógłbym dostać więcej szans, a może nie. Jakby nie było, sezon stracony. Mam nadzieję, że w tym odrobię, szkoda marnować karierę i życie. Sam nie mogłem się doczekać kiedy znowu zacznę grać tak jak wcześniej.

Słyszałem plotkę, że Arka chciała cię tego lata wypożyczyć, odesłać. Prawda?

Takie rozmowy były, ale nie mówiono o tym głośno, bo ja od razu ucinałem temat. Rozmawiałem z trenerem Ojrzyńskim, że chcę zostać i walczyć o skład, trener też był za tą opcją, już po sezonie mówił, że dobrze wyglądam i chciałby, żebym został. Może w klubie było trochę inne myślenie, ale z mojej strony na pewno nie chciałem nigdzie odchodzić.

Zawziąłeś się.

Wiem na co mnie stać, wiem ile pomogłem Arce w awansie do Ekstraklasy. Nie czułem się słabszy, gorszy, poza formą, żeby odchodzić i szukać gry gdzie indziej. Uważam, że dam sobie radę i jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku, mam dobre wejście, strzeliłem bramkę. Jeden mecz niczego nie czyni i niczego nie udowadnia, ale może przełożyć się na więcej szans, więcej minut, a wtedy tym łatwiej będzie mi udowodnić moją wartość. Mam nadzieję, że pomogę Arce nie tylko w lidze, ale i w pucharach.

Tak szczerze: ile znaczy dla ciebie Arka?

Wiele, naprawdę wiele. Arce mógłbym dużo oddać. Jakby nie było, zawsze Arce od małolata kibicowałem – naprawdę od małolata. Chodziłem na mecze, kibicowałem, oglądałem Bartka Ławę, Darka Ulanowskiego czy Łukasza Kowalskiego marząc, żeby móc być w Arce, gdzieś tam trenować. A później miałem okazję dostać się do pierwszego zespołu i marzenie zaczęło się spełniać.

Jakie nastroje w klubie przed pucharową rywalizacją?

Wszyscy są pozytywnie nastawieni. Wygrany puchar i superpuchar nas w pewnym sensie odmienił. Nikt nie wierzył, że pojedziemy i wygramy – może garstka osób maksymalnie. A my gdzieś byliśmy dobrze zmotywowani i przygotowani przez trenera, który wlał w nas wszystkich pozytywne myślenie. Po takich sukcesach i dobrym starcie w Ekstraklasie każdy z optymizmem patrzy na puchary, czy to będzie węgierski czy duński zespół. Wiadomo, że było marzenie o Milanie czy Evertonie, ale z drugiej strony trafimy na rywala, który jest w zasięgu, z którym możemy powalczyć.

To będzie rok Michała Nalepy?

Ja w to mocno wierzę, ale życie pisze różne scenariusze. Najważniejsze, żeby dopisywało zdrowie. Żebym mógł każdego dnia wyjść na boisko, pograć, potrenować, pobiegać – to jest najistotniejsze. Przez ostatnie miesiące zmieniłem nastawienie, podejście do życia i wszystkiego. Czasem w przeszłości człowiek narzekał, że trening za ciężki. A potem życie uczy, że może ci się coś stać, masz kontuzję i nic nie możesz. Piłkarze często nie doceniają czego mają. To, że możesz wyjść na trening – największy przywilej.

LM

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...