Miało być inaczej, Kapustka na fali dobrego Euro miał może nie podbić ligę angielską, ale zbierać w niej cenne minuty, z każdym miesiącem stawać się coraz ważniejszą postacią w szeregach Leicester. Plany jednak swoje, a rzeczywistość swoje, Polak odbił się od Premier League z bolesnym hukiem i choć każdy dostrzega jego talent, nie brakowało już żartów z beznadziejnej sytuacji piłkarza, bo ten rzeczywiście mógł sobie narobić odcisków od siedzenia na dupie. Cóż, nie poszło w Anglii, trzeba było więc szukać szczęścia gdzie indziej – Kapustka ma je znaleźć w Niemczech, konkretnie we Freiburgu.
Jak wiadomo, Polak będzie na razie tylko wypożyczony, ale Freiburg załatwił sobie klauzulę wykupu, jeśli Kapustka się sprawdzi. Tyle od nas, bo nie chcemy sprezentować wam notki z Transfermarkta, tylko rzeczywiście wam ten Freiburg przedstawić. Zrobimy to za pośrednictwem Tomasza Urbana, eksperta od Bundesligi, który opowie, gdzie właściwie trafił Kapustka.
Ogólnie o Freiburgu:
– Wśród klubów grających w czołowych ligach europejskich, lepszego – moim zdaniem – nie znajdzie. To jest klub, który chętnie stawia na młodych piłkarzy, daje im szanse, promuje. Kadra nie jest specjalnie obszerna, będą grali w Lidze Europy, jest szansa, że się tam załapią do grupy. Wtedy będą mieli około 30 meczów do rozegrania i biorąc pod uwagę fakt, że na skrzydłach są dość słabo obsadzeni, Kapustka swoją szansę dostanie. Wszystko w jego głowie i nogach, już nie będzie mógł zwalić na to, że konkurencja jest zbyt mocna, że trener go nie lubi czy cokolwiek innego, trafia do klubu gdzie chcą na niego postawić.
O transferach, finansach i celach klubu:
– Sprzedali Grifo z lewej strony, sprzedali Philippa z prawej. Zarobili 26 milionów euro, ale to nie jest klub, który wydaje wielkie pieniędzy na transfery. Ta klauzula, którą sobie zapewnili za Kapustkę, według Kickera – 5 milionów, według moich ustaleń – 6 milionów, to i tak jest klauzula, która będzie dla nich trudna do opłacenia. Ich najdroższym transferem do tej pory było ściągnięcie Mehmediego w 2014 roku za sześć milionów euro. Żeby na Kapustkę wyłożyli tyle pieniędzy, musiałby się pokazać z bardzo dobrej strony, ale nawet jeśli go nie wykupią, jest szansa zaistnienia na niemieckim rynku, jeśli oni się nie skuszą, może skusi się ktoś inny.
– Mają jeden z najmniejszych budżetów płacowych, w tamtym sezonie wyprzedzali bodajże tylko Darmstadt, teraz są mniej więcej na poziomie Augsburga. Będzie im o tyle trudniej, bo dochodzi kilka meczów, a osłabienia w postaci odejścia Grifo i Philippa to są potężne ciosy dla nich, tak naprawdę ich jeszcze nie zrekompensowali. Obaj dostarczali bardzo dużo liczb, notowali mnóstwo asyst, więc od Kapustki też będą liczb wymagać. Na pewno w pierwszym sezonie w Bundeslidze, aż takich jak oni nie będzie w stanie notować, ale coś tam będzie musiał strzelić i podać.
– Oni mieli świetny sezon, tylko to jest taki klub, który przede wszystkim patrzy najpierw na dół. Nie celują w Ligę Europy, raczej patrzą pod kątem tego, by utrzymać się w lidze.
O trenerze:
– Streich to bardzo charyzmatyczny szkoleniowiec. Bazuje przede wszystkim na dobrej organizacji gry defensywnej, tam właściwie każdy zawodnik musi pracować w obronie, od napastnika zaczynając. To trener, który stawia na wybieganie swojego zespołu, jego zawodnicy muszą biegać ogromne liczby kilometrów. Kiedy rozmawiałem z Gikiewiczem to powiedział mi, że Streich jest zadowolony, gdy zobaczy na statystykach 120 przebiegniętych kilometrów. Wtedy, nawet jeśli drużyna przegra, to po prostu dochodzi do wniosku, że dała z siebie wszystko i okej, można to zaakceptować. Jeśli nie przebiegną 120 kilometrów, a nawet jak wygrają, to czasem zadowolony nie jest. Lubią go w Niemczech, ma cięty język, własne zdanie na każdy temat i jednocześnie to szkoleniowiec, który preferuje grę w piłkę, po prostu. Freiburg jest znany z tego, że woli taką krakowską piłkę – krótkie podania, ataki głównie środkiem pola, to nie jest lagowanie na wysokich napastników.
O kibicach:
– Atmosfera nie jest piknikowa, to nie jest teatr, żyją meczem, dopingują i są zaangażowani, ale to też nie jest fanatyzm przez duże „F”. Bardzo fajni kibice, przyjaźnie nastawieni, nieingerujący w prywatne życie piłkarzy, wiesz o czym mówię, nieszalejący specjalnie na trybunach. Atmosfera przyjazna i familijna, bo też familijny jest ten klub. Czytałem ostatnio tekst w Kickerze o Philippie i on tam się wypowiada, że to jest coś nieprawdopodobnego, nigdy się spotkał z czymś podobnym, jak tam się rodzinnie podchodzi do piłkarzy.
*
Sami widzicie, że Kapustka wybrał dobrze, to chyba bardziej przemyślany ruch, niż ten z przenosinami do Leicester. Jedno „ale” – teraz już musi się udać, w innym wypadku piłkarzowi przyklejona zostanie brzydka łatka i może mieć w dalszej karierze trudno. Urban kończy: – Jeżeli w takich cieplarnianych warunkach Kapustka się nie odrodzi, obawiam się, że zostanie mu liga polska, ewentualnie Holandia czy jakieś rozgrywki o mniejszej renomie niż Bundesliga, Seria A czy Premier League.
PP