Reklama

Na widok ojca właściciel wyprosił wszystkich z restauracji. Wtedy zrozumiałem wagę nazwiska Kosecki

redakcja

Autor:redakcja

14 lipca 2017, 09:49 • 9 min czytania 20 komentarzy

– W wieku 12 czy 14 lat pojechałem z ojcem na mecz Atletico – Betis. Tata już jakiś czas nie grał w piłkę, ale przyjechali po nas najnowszym porsche, zawieźli do najlepszego hotelu. Wieczorem weszliśmy do restauracji w pobliżu stadionu, na widok ojca właściciel wyprosił wszystkich i ustawił jeden wielki stół, przy którym siedziałem tylko ja i on. Dali nam najlepsze jedzenie, jak dla 20 osób. I pokazywali zdjęcia z czasów, gdy tata grał w piłkę. Rzadko który piłkarz jest tak szanowany po zakończeniu kariery – wspomina w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” czasy, gdy poznawał wagę nazwiska Kosecki Jakub, dziś piłkarz Śląska Wrocław.

Na widok ojca właściciel wyprosił wszystkich z restauracji. Wtedy zrozumiałem wagę nazwiska Kosecki

FAKT

Bartek Kapustka wyznaje, że w ciężkich chwilach pomógł mu Jacek Magiera, którego… nigdy nie poznał osobiście.

Wy się w ogóle znacie?
Nie. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, mieliśmy jedynie kontakt esemesowy. Zaczęło się od zaproszenia na jego konferencję organizowaną na Stadionie Narodowym, skierowaną do młodych piłkarzy. Wtedy nie mogłem przyjechać, kolidowało to z meczem Cracovii, ale potem już wymienialiśmy się wiadomościami. Czasem po lepszym meczu w lidze czy w Euro trener przysłał esemesa z gratulacjami. A któregoś dnia w Leicester, gdy moja sytuacja się nie zmieniała, a wątpliwości przybywało, odebrałem przesyłkę z Polski. W środku była właśnie książka „Szczęście czy fart?”. Nadawca: Jacek Magiera.

Ponoć nie można jej było nigdzie dostać, bo trener wykupił cały nakład.
Ha, ha.

Reklama

Mariusz Rumak komentuje obecność brata właścicielki Bruk-Bet Termaliki na ławce trenerskiej jego drużyny.

– Nie odbieram trenera Pochronia jako członka rodziny właścicieli, ale jako trenera. Każdy ma swoje zadania i jest z nich rozliczany. Ja odpowiadam za pracę każdego członka sztabu. Szef szatni jest jeden i wszyscy to wiedzą – zapewnia Rumak.

W ramkach:

– Probierza cieszy fakt, że pracuje w mieście z lotniskiem
– Armando Sadiku nie zadebiutuje w meczu z Górnikiem
– Jaroszyński przechodzi do Chievo
– Nasi w LE bez wygranej
– Lewandowski w kampanii Hugo Bossa
– Podwyżka Glika

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 07.52.48

Carlitos, choć jeszcze nie zadebiutował w ekstraklasie, juz twierdzi, że woli ligę polską od hiszpańskiej.

Reklama

– Po dobrym roku zdecydowałem się na następny krok. Jestem z tego zadowolony – mówi. – Miałem oferty z drugiej ligi hiszpańskiej, ale uznałem, że gra w polskiej ekstraklasie to ciekawsze doświadczenie. Pieniądze miały drugorzędne znaczenie – podkreśla napastnik, który miał styczność z piłką na wyższym poziomie.

– Czasem trenowałem w Villarrealu z pierwszym zespołem, grającym w La Liga. Występowałem jednak tylko w drugiej drużynie – przyznaje Hiszpan.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 07.53.04

GAZETA WYBORCZA

Legia jako Superman. Finansowy i kadrowy, którego nie imają się sezony banicji poza czołówką tabeli.

Już teraz obrońcy tytułu dysponują bowiem potencjałem nieporównywalnym do niczyjego, zresztą tylko dla nich grają podstawowi lub prawie podstawowi piłkarze reprezentacji Polski (Mączyński, pragnący wyjechać z kraju Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk). Naturalnym rywalem powinien być Lech, który wciąż wspaniale zarabia na eksporcie – właśnie oddał zagranicę trzech młodych, w sumie zaksięgował 11,5 mln euro, nikt nigdy w Polsce nie sprzedawał drożej jednego lata – i reinwestuje w transfery obcokrajowców, jednak klasę tych ostatnich dopiero sprawdzimy. Poznaniacy przyzwyczaili nas w minionych sezonach, że więcej u nich dymu niż ognia. A teraz remontują się totalnie, nietknięty pozostanie chyba tylko stadion.

Innych głównych przeciwników Legii wskazać trudno. Mówimy o lidze, w której trener wicemistrza – ba, Michał Probierz wyniósł Jagiellonię na historyczne szczyty! – ucieka do klubu, który ledwie uniknął degradacji. Generalnie dzieje się w niej tak, że drużyny reprezentujące nas w Europie potrafią się bronić przed spadkiem i odwrotnie. Sprzeciętniała nawet Wisła Kraków, przez dekadę niemal niepokonana.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 07.53.42

Anglicy wreszcie latem nie są bezbronnymi owieczkami. Za nimi królewskie lato.

Zimą to lwy, latem – bezbronne owieczki – powiedział kiedyś Michel Platini, tłumacząc kolejną klęskę Anglików. Chodziło o to, że piłkarze przyjeżdżali na mistrzostwa świata i Europy wycieńczeni intensywnym sezonem w Premier League, nie byli w stanie sprostać oczekiwaniom sięgającym złota.

W tym roku jest inaczej dzięki juniorom. W maju drużyna do lat 17 wzięła srebro mistrzostw Europy. Kilka tygodni później zespół do lat 20 świętował mistrzostwo świata. Potem brąz na Euro zdobyła drużyna do lat 21. Wreszcie wczoraj zespół do lat 19 awansował do finału ME. Jakby tego było mało, rezerwowa drużyna do lat 20 wygrała turniej w Tulonie, a w październiku zespół do lat 17 pojedzie na mundial.

SUPER EXPRESS

Damian Perquis ocenia Hildeberto: „to mała bomba!”.

Mała bomba? Co to oznacza?
Że jest bardzo dynamiczny, wybuchowy. Chodzi o to, że w jednym momencie „swoim wybuchem”, niekonwencjonalną akcją, szarżą do przodu może przesądzić o wyniku meczu. Wybuchowość dotyczy też jego charakteru. W Championship dostał kilka czerwonych kartek, musi zapanować nad temperamentem. Ale podoba mi się u niego pasja. Futbol to właśnie jego pasja, on wszystko przeżywa w niezwykle intensywny sposób. Dla niego piłka to całe życie.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.40.20

Młode wilki mają szturmem wziąć ekstraklasę.

W Ekstraklasie chciałby zamieszać nowy pomocnik Wisły Kraków Kamil Wojtkowski (19 l.). Debiutował w lidze w Pogoni Szczecin pod okiem trenera Czesława Michniewicza. Dwa lata spędził w RB Lipsk, gdzie podczas ostatniej rundy został włączony do kadry pierwszej drużyny wicemistrza Niemiec. Ale w Bundeslidze nie dane mu było zagrać. Przeszkodziła mu w tym kontuzja (złamana kość strzałkowa), którą odniósł w meczu kadry juniorów.

Gdy przed czterema laty Oktawian Skrzecz (20 l.) wyjeżdżał do Niemiec, mówiono o nim, że to jeden z największych młodych talentów w naszym futbolu. Interesowały się nim m.in. Chelsea Londyn i Borussia Dortmund, ale wybrał Schalke. Jednak w niemieckim klubie nie zdołał się przebić do pierwszej drużyny i zdecydował się na transfer powrotny do Polski. Trafił do Śląska, co wydaje się dobrą opcją ze względu na trenera Jana Urbana, który znany jest z tego, że nie boi się stawiać na młodych.

Oprócz nich jako kandydaci do zostania objawieniami wymieniani są Robert Gumny i Florian Schickowski.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.40.33

PRZEGLĄD SPORTOWY

Bardzo przyjemna okładka „Przeglądu Sportowego”. Raz, że przypomina, że wraca liga z marzeń i snów, a dwa, że przy tym dostajemy przyjemną grę słów.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.29.33

Najlepsza, bo nasza – wiadomo. Co szykuje dla nas liga? M.in. trenerskie rewolucje.

Urban jest jednym z tych, którzy po sezonie uniknęli egzekucji, ale w trakcie letniej przerwy nie wolniej niż transferowa karuzela kręciła się ta, na której siedzą trenerzy. Aż sześć (Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Cracovia, Jagiellonia, Korona, Pogoń, Wisła Płock) z czternastu klubów, które utrzymały się w ekstraklasie, będzie miało nowych szkoleniowców. Takiego ruchu w interesie nie było od dekady.

Prym w przeprowadzaniu rewolucji wiodą kielczanie, którzy sadowią na ławce nowego trenera już czwarty sezon z rzędu. Tym razem to Gino Lettieri, który wszedł w buty najlepszego szkoleniowca (według piłkarzy) ostatniego sezonu – Macieja Bartoszka. Ten był przymierzany do kilku klubów, ale pozostaje bez pracy. Włoski następca zasłynął na razie wprowadzeniem zakazu noszenia klapek przez piłkarzy i błyskawicznie zniechęcił do siebie zespół, co nie wróży najlepiej. Po najgłośniejszym trenerskim transferze lata, zatrudnieniu Michała Probierza w Cracovii, przy Kałuży powiało sporym optymizmem. Nic dziwnego, skoro w Jagiellonii 44-latek dokonywał cudów i był o krok od mistrzostwa Polski, to prezes i właściciel Pasów Janusz Filipiak oczekuje minimum tego samego.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.30.23

Łukasz Teodorczyk zostaje w Anderlechcie? Tak twierdzi dyrektor Anderlechtu Herman van Holsbeeck.

– Nie negocjujemy transferu. Jestem przekonany, że Łukasz zostanie u nas na kolejny sezon – mówi nam dyrektor generalny Anderlechtu Herman van Holsbeeck.

Po zakończeniu sezonu media pisały o zainteresowaniu Romy i Sevilli, ale menedżer klubu z okolic Brukseli przekonuje, że to nieprawda. – W tej chwili nie ma żadnych konkretnych ofert – zapewnia.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.30.58

Wraca ekstraklasa, wraca też Ligowy Weekend.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.31.30

Łukasz Olkowicz obrał kierunek na Zabrze i przywiózł z niego smakowity reportaż przed ligowym klasykiem, w którym przybliża losy Tomasza Loski czy Michała Skorupskiego, brata Łukasza. „Szpil zamiast tańców”.

W Zabrzu trudno spotkać rodzinę, z której ktoś nie pracowałby w kopalni. Zdecydowali się na to byli piłkarze Górnika, jak Rafał Kocyba (155 meczów w ekstraklasie) czy Mariusz Gancarczyk oraz bracia piłkarzy – Adama Dancha czy Dariusza Koseły, olimpijczyka z Barcelony. Jest również Michał Skorupski, brat bramkarza Romy. Kiedyś miał szansę zaistnieć u trenera zabrzan, Adama Nawałki, ale przepadł wraz z każdym rozbijanym kuflem w katowickiej pijalni „Lorneta i Meduza”, gdzie z bratem i Aleksandrem Kwiekiem zapragnęli sprawdzić się z innymi gośćmi. Nawałka ukarał trzech podpadziochów, najsurowiej Michała i odesłał z klubu.

Od pięciu lat pracuje w kopalni Bielszowice. Doskonale wiedział, czym grozi ta praca, wcześniej przez 25 lat szlaki przecierał jego ojciec. Dwa razy przeżył poważny wypadek, nabawił się pylicy płuc. Najmocniej górnikom zagraża metan, groźne są tąpnięcia. Ci najbardziej doświadczeni raczą, żeby wtedy chować się w ścianie.

– Zaczyna się spokojnie, od klupnięcia, jakby sąsiad z góry pukał. Ale jak już porządnie dupnie, to wtedy można poczuć – starszy z braci Skorupskich przedstawia realia.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.31.35

Sandecja absolutnym beniaminkiem – jak radzili sobie jej poprzednicy? Jarosław Koliński przypomina między innymi przypadek Ruchu Radzionków.

– Pierwszy sezon dla beniaminka jest w miarę łatwy. Wszyscy jeszcze grają napędzeni awansem, chcą się pokazać, a rywale niewiele o nim wiedzą. Schody zaczynają się później – Marian Janoszka, legenda Ruchu Radzionków stara się uspokoić stremowanych działaczy i piłkarzy Sandecji. W 1998 roku śląskie miasteczko odniosło dwa duże sukcesy – na początku roku odłączyło się wreszcie od Bytomia (wcześniej było jego dzielnicą), a w jego połowie miejscowy zespół awansował do ekstraklasy. Obawy były sport, że biedny klub, bez gwiazd i stadionu będzie wyglądał w lidze jak chłop na bankiecie. Na domiar złego na inaugurację ligi przy kamerach Canal+ trzeba było zmierzyć się z Widzewem Łódź, który półtora roku wcześniej reprezentował Polskę w Lidze Mistrzów. Zaczęło się od wpadki organizacyjnej. Przed spotkaniem w niebo poleciał balon, z którego wyrzucono piłkę. Miała trafić na boisko, a wylądowała na dachu stadionu… Na szczęście dla miejscowych później leciała tam, gdzie powinna – do bramki byłych mistrzów Polski.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.31.49

Michał Probierz dokonuje rewolucji w Cracovii. Jak?

Poczucie komfortu z zawodników Probierz zrzuca także podczas treningów. Zajęcia są często przerywane, a szkoleniowiec korzysta wtedy z jednej ze swoich najmocniejszych broni. Gdy krzyczy, nawet najbardziej doświadczeni piłkarze potrafią na chwilę stracić pewność siebie. – Zagrasz tak w trakcie meczu?! Przecież ta piłka nie miała szansy przejść! A TO jest mecz! – krzyczy po nieudanym zagraniu. – Dyscyplina to słowo klucz – mówi Covilo. – Robi wrażenie przywiązanie do szczegółu. Każde dotknięcie piłki, każde odejście od pachołka, wszystko musi być wykonane perfekcyjnie – dodaje Piątek.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.32.12

W „Chwili z…” Izy Koprowiak Kuba Kosecki mówi, że od porównań do ojca nigdy się nie uwolni.

Ile waży nazwisko Kosecki?
Bardzo dużo, trudno je unieść. Choć sam nie ułatwiłem sobie życia wywiadami i sposobem bycia. Teraz jest inaczej, staram się mówić to, co ludzie chcą usłyszeć, nie zawsze to, co myślę. W Polsce nie da się inaczej.

Kiedy pan zrozumiał, ile to nazwisko znaczy w środowisku?
Kiedy zostałem namaszczony na piłkarza podczas pożegnalnego meczu taty na Legii. Były pierwsze wywiady, wokół mnie zrobiło się głośno. W wieku 12 czy 14 lat pojechałem z ojcem na mecz Atletico – Betis. Tata już jakiś czas nie grał w piłkę, ale przyjechali po nas najnowszym porsche, zawieźli do najlepszego hotelu. Wieczorem weszliśmy do restauracji w pobliżu stadionu, na widok ojca właściciel wyprosił wszystkich i ustawił jeden wielki stół, przy którym siedziałem tylko ja i on. Dali nam najlepsze jedzenie, jak dla 20 osób. I pokazywali zdjęcia z czasów, gdy tata grał w piłkę. Rzadko który piłkarz jest tak szanowany po zakończeniu kariery.

Zrzut ekranu 2017-07-14 o 08.32.43

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
1
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

20 komentarzy

Loading...