Niestety, raz jeszcze potwierdza się, że w sporcie zawodowym potrzebne jest końskie zdrowie, by nie doszło do ludzkiego dramatu. Gdy Abdelhak Nouri wczoraj podczas meczu towarzyskiego holenderskiego Ajaksu z Werderem Brema na murawie położył się, by nie wstać już z niej o własnych siłach, przez głowy niemal natychmiast przemknęły nam raz jeszcze wszystkie te tragiczne historie. O Marcu-Vivienie Foe, Miklosu Feherze, Antonio Puercie… Na szczęście ta Nouriego nie stanie się kolejną tego typu.
Zasłabnięcie, oddział intensywnej terapii, śpiączka, arytmia serca. Cztery pojęcia, którymi swojego weekendu nie chciałby opisywać żaden zdrowo myślący człowiek na ziemi, o dwudziestoletnim piłkarzu nie wspominając. Wydawać by się mogło, że młody organizm wybacza więcej, że regeneruje się szybciej, że dzięki zaczynającemu się dopiero okresowi jego największej sportowej eksploatacji, nie ma prawa nawalić.
Tak samo myślał pewnie Nouri. Utalentowany 20-latek ze szkółki Ajaksu, autor 10 bramek i 11 asyst na zapleczu Eredivisie, a więc niebędący na bakier z grą na pełnych obrotach po 90 minut. Aż do wczoraj, gdy w 72. minucie meczu padł na murawę, a o jego życie walczyli lekarze zmuszeni do wykonania masażu serca i przetransportowania piłkarza śmigłowcem do szpitala. Okazało się, że „Appie” cierpi na arytmię serca, co w połączeniu z zawodowym uprawianiem tak wymagającego fizycznie sportu jakim jest futbol, doprowadziło do bardzo groźnie wyglądającej sytuacji.
Początkowo wydawało się, że to nic wielkiego, ot chwilowa niedyspozycja. Upał, duża wysokość, na której rozgrywane było spotkanie (mecz w austriackim Zillertal na stadionie położonym 1885 metrów n.p.m.) – to wszystko mogło przecież wpłynąć na słabsze samopoczucie piłkarza. Gdy jednak Nouri przez kilka dłuższych chwil nie mógł podnieść się z murawy, jasnym stało się, że to nie niegroźne zasłabnięcie.
Dziś oficjalne konto na Twitterze Ajaksu informowało już jednak, że mimo że chłopak znajduje się wciąż w stanie śpiączki farmakologicznej, to jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a stan jest stabilny. I z tego trzeba się po prostu cieszyć, bo zdecydowanie dość wspominania kolejnych tragedii z piłkarzami w rolach głównych…