2 grudnia w wieku 45 lat w klatce MMA zadebiutuje Jacek Adamczyk. Znacie gościa? Tak, to były redaktor naczelny Przeglądu Sportowego i wciąż aktywny dziennikarz. Na gali PLMMA jego przeciwnikiem będzie Dawid „Harnaś” Haras. Chłopak, którzy na czternaście prób nie odniósł jeszcze ani jednego zwycięstwa. Jak nie teraz, to chyba już nigdy.
Freak fight to walka celebrytów i oryginałów, którzy mają zaspokoić jedne z najbardziej pierwotnych cech człowieka – ciekawość i pragnienie rozlewu krwi. Za pierwszy głośny freak fight w Polsce uchodzi pojedynek Mariusza Pudzianowskiego z Marcinem Najmanem. Były Strongman zmiótł z ringu zawodowego pięściarza, na co patrzyło 7 milionów osób.
Jednym z kolejnych rywali rozkręcającego się w MMA Pudzianowskiego miał być kulturysta Robert Burneika, na początku 2014 roku spekulacjom nie było końca.
– Hardkorowy Koksu w KSW? Kompletna bzdura – ucinał wówczas temat Martin Lewandowski. – Nie interesuje nas zawodnik, który mówi, że w ogóle się nie przygotowuje się do walk. Tylko zjada stejki i robi fajny marketing, żeby sprzedać więcej odżywek. Z MMA ma natomiast tyle wspólnego, co moja ciocia. To nie jest poziom, który nas satysfakcjonuje. Szczególnie, że mamy międzynarodowe ambicje.
Mijają trzy lata. KSW organizuje drugą, co do wielkości, galę w historii dyscypliny. Jedną z głównych atrakcji wieczoru na Stadionie Narodowym jest walka muzyka (Pawła Mikołajuwa) z… Robertem Burneiką.
Z tymże Burneiką jakiś czas wcześniej miał zmierzyć się Mirosław Okniński – pomysłodawca debiutu w klatce Adamczyka. Szef PLMMA ostatecznie odrzucił ofertę starcia z „Koksem”, po tym jak obóz Litwina zaproponował mu 100 tys. złotych za podłożenie się (wersja Oknińskiego). Oto jak 4 lata temu skomentował konfrontację Burneiki z tancerzem erotycznym Dawidem Ozdobą. Tekst, uwaga, opublikowany w portalu MMMania, czyli w serwisie Adamczyka.
– To jakieś wielkie gówno jest. Byłem, jestem i będę przeciwnikiem podobnych hec. Po co to komu? Od wielu lat zajmuję się trenowaniem młodych ludzi, którzy marzą o karierze w MMA. Tłumaczę im, że trzeba harować, zaciskać zęby, ćwiczyć, wyciskać siódme poty. Że to poważny sport, bardzo wymagający, w którym nie ma miejsca dla byle kogo. I co? Okazuje się, że teraz jako zawodnik MMA przedstawiany jest striptizer, który na dodatek ma się bić ze zwykłym pozerem, udającym fightera, a będącym jedynie napompowanym kulturystą. Żenada. Pajace, spierdalać z MMA. Tyle im mogę powiedzieć.
„Pajace” jednak mają się dobrze, a zapotrzebowanie na ich usługi rośnie. Na gali KSW wystąpił piłkarz Jacek Wiśniewski, do debiutu szykuje się aktor Tomasz Oświeciński, a Ozdoba wróci do klatki po wakacjach. W rozpisce dużej imprezy właściciel grupy „BadBoys” miał znaleźć się już w zeszłym roku. Za występ u –a jakże! – Oknińskiego zaoferowano mu 50 tys. złotych. Tancerz erotyczny wyznaczony był do boju z „Trybsonem”. Znany z Warsaw Shore zawodnik zadomowił się w MMA i dziś wyzywa na pojedynek Marcina Najmana. Ten w między czasie wywalczył mistrzostwo Europy K-1.
– KSW jak disco polo, M jak Miłość? Podnieca masy, a nie jest to nic wyrafinowanego? O każdym sporcie można tak powiedzieć, nawet o tenisie. Co w tym wyrafinowanego? To przecież tylko odbijanie piłki paletką.
To znów cytat z Lewandowskiego. Bardzo prawdziwe słowa. Skoro bowiem sport jest rozrywką, wypada zaakceptować udział w rozgrywkach sportowych osób powszechnie znanych. Mniej ważne, że nigdy w życiu nie uprawiali poważnie danej dyscypliny. Przychodzą na gale ze swoimi kibicami, w ich blasku mogą się ograć prawdziwi specjaliści. A że występy w ringu piosenkarza, dziadka czy osoby niepełnosprawnej wyglądają komicznie? Cóż. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, o co chodzi.
Wybraliśmy najbardziej popieprzone freak fighty i postanowiliśmy podzielić je na pięć kategorii. Niektórych z tych walk wolelibyście nigdy nie zobaczyć.
Bójki dziadków
Jeżeli kogokolwiek szokuje wiek, w jakim po tytuł sięgał George Foreman, otarł się o niego Evander Holyfield, a mistrzostwa bronił Bernard Hopkins, to powinien poznać historię Ann Perez de Tejady. Amerykanka to 68-letnia dziarska babcia, która w lutym 2016 stoczyła swój pierwszy pojedynek w MMA. Na gali Sparta Combat League 48 w Denver de Tejada dostała ostry łomot od młodszej o trzydzieści pięć wiosen Laury Dettmann. Przewaga szybkości była aż nadto widoczna. Zresztą, oceńcie sami.
– Miałam tylko 2,5-centymetrowe rozcięcie i parę siniaków. Po treningach jestem bardziej poobijana. Ciężko pracuję i lubię to, dlatego chętnie znów wyjdę do walki w klatce – deklaruje de Tejada. Jako rywalkę proponujemy wracającą do zdrowia po zawale Beatę Tyszkiewicz.
***
Podobna różnica wieku co de Tejadę z Dettmann dzieliła Mickey’a Rourke’a z niejakim Elliotem Seymourem.
Filmowy Harry Angel postanowił wrócić na ring po dwóch dekadach przerwy. W latach dziewięćdziesiątych stoczył kilka zawodowych pojedynków, żadnego nie przegrał, choć trzeba napisać, że tylko jeden z rywali, z którymi się mierzył, miał dodatni bilans walk.
Jakim legitymował się Seymour? Marnym, 1-9. W Moskwie nie decydowały jednak umiejętności, lecz finansowy układ. – Ludzie w Wild Card gymie wiedzą, że Elliot znajduje się w straszliwej sytuacji i żyje w zasadzie na ulicy. Dla niego była to szansa, aby choć na chwilę się z niej wyrwać – powiedział po wszystkim znajomy rodziny Seymoura. Zdobywca Złotego Globu ubrał zatem bezdomnego, nakarmił go, by potem mieć kogo znokautować.
***
Starsi ludzie w klatce lub w ringu wzbudzają litość. Zdarzają się niemniej wyjątki. W zeszłym roku swój ostatni oficjalny występ zaliczyli cenieni Royce Gracie i Ken Shamrock. Ich starcie było zwieńczeniem niesamowitej trylogii. Na UFC 1 wygrał Brazylijczyk, na UFC 5 ogłoszono remis. Problem w tym, że te pojedynki odbyły się jeszcze w latach 90-tych, a dziś po zsumowaniu wieku Shamrocka i Gracie wyjdzie nam trzycyfrowa liczba. Na Bellator 149 – po pojedynku w zwolnionym tempie – górą był ponownie Gracie. Po gali w organizmie jego rywala odkryto środki dopingujące.
Dziwolągi w klatce
Ciężko nie podejrzewać o przyjmowanie sterydów Mariusza Pudzianowskiego i Boba Sappa. – „Pudzian” powiedział mi kiedyś, że wydaje na nie czterdzieści „koła” na kwartał – zdradził pierwszy trener MMA Pudzianowskiego.
Z Sappem walczyli w 2012 roku, całość trwała 39 sekund. – Oglądaliście państwo właśnie jednoosobowe przedsiębiorstwo rozrywkowe „The Beast ant entertaiment” – skwitował rozczarowującą postawę Amerykanina Andrzej Janisz.
Pudzianowski przystępował do starcia półtora roku po okiełznaniu 200-kilogramowego Erica „Butterbeana” Escha, były futbolista zaś po serii sześciu porażek z rzędu. Następnie przegrał siedem kolejnych pojedynków. Ostatni dwaj rywale „Bestii” skończyli ją w jeszcze krótszym czasie niż Polak. W latach 2012-2016 Sappowi tylko raz udało się wyjść poza pierwszą rundę. A pomyśleć, że kiedyś był legendą PRIDE, K-1 i startował do samego Mike’a Tysona.
Starcia typu Dawid kontra Goliat
Sapp wyrobił sobie markę właśnie dzięki pojedynkom z dużo lżejszymi rywalami. Gdy w 2002 roku był bliski mistrzostwa PRIDE w wadze ciężkiej, mierzył się z o 77 kilogramów uboższym Antonio Rodrigo Nogueirą. Sapp był znacznie cięższy także np. od Rollesa Gracie – tego samego, którego znokautował później Pudzianowski.
Inny członek rodziny twórców brazylijskiego jiu-jitsu, wspomniany już Royce, za wszelką cenę pragnął udowodnić skuteczność preferowanego stylu walki. Ze znakomitym skutkiem. Najpierw wygrał turniej konfrontujący sztuki walki na UFC 1, by jedenaście lat później zmierzyć się z Akebono Taro. Obrośnięty tłuszczem sumita od pierwszych chwil pojedynku rzucił się na dużo mniejszego rywala i próbował zadusić go swą ogromną masą. Na tę taktykę wymordowany Gracie znalazł prostą receptę. Mianowicie dźwignię na łokieć. Po dwóch minutach sędzia zmuszony był zakończyć pojedynek.
***
Zbliżony rozmiarami do Taro był Zuluzinho. Ważący 185 kilogramów Brazylijczyk lał wszystkich na swoim podwórku. W Anglii pokonał Rafała „Uszola” Dąbrowskiego, a w Japonii szybko rozprawił się z Henrym Millerem. Serię zwycięstw „Zulu” przerwał dopiero Fedor Emelianenko. To był krótki kaszel. Rosjaninowi wystarczyło 27 sekund.
To w ogóle był mistrz starć z wielkoludami. W 2007 roku Fedor zaliczył najbardziej intrygującą noc sylwestrową w życiu. Na gali Yorennoka! poddał liczącego sobie 218 centymetrów wzrostu (!) Choi Hong-mana. Koreańczyk był uznanym zawodnikiem K-1, ale przyzwoita stójka i przewaga w zasięgu ramion niespecjalnie mu pomogły. Panowie przez trzy czwarte pojedynku znajdowali się na ziemi.
Niewiele niższy od Hong-mana „Giant” Silva w MMA zbierał regularny oklep. Do historii przeszła jego walka z niższym o 45 centymetrów Ikuhisą Minową (także pogromca Koreańczyka). Japońskiemu mikrusowi, co szokujące, udało się szybko sprowadzić byłego reprezentanta Brazylii w koszykówce. W parterze zasypał go gradem ciosów.
***
Jak wyglądał polski pojedynek Dawida z Goliatem, nie musimy wam przypominać. Ważący o niespełna połowę mniej od Roberta Burneiki Dawid Ozdoba potrafił wywrócić „Koksa”. Na niewiele się to jednak zdało, ponieważ przez większą część pojedynku unikał z nim kontaktu. Sędzia zdyskwalifikował „Bad Boya” za unikanie walki, kibice wygwizdali obu. Ale w sile 11 tysięcy, co było chyba w tym przypadku najważniejsze.
Okładające się dzieci
Nie brakuje miejsc na świecie, gdzie w poważnym sporcie biorą udział dzieci. Pięściarz Patryk Szymański kilkanaście lat temu jako 10-letni chłopiec wyjeżdżał na zawody bokserskie do Niemiec (w Polsce można było brać udział w tego rodzaju imprezach dopiero po ukończeniu czternastego roku życia), w Tajlandii zaś kilkuletni zawodnicy muay thai walczą o mistrzowskie tytuły. Kiedy na gali w Rawiczu w tej właśnie formule, bez kasków, zmierzyli 12-latkowie, interweniował Rzecznik Praw Dziecka. Mówimy jednak wciąż o amatorskich imprezach.
Jeśli chodzi o polskie MMA, najmłodszym zawodnikiem, który stoczył zawodową walkę był Patryk Rogóż. Pierwsze trzy zawodowe potyczki fighter z Bochni stoczył w wieku 15 lat.
To niemniej żaden wynik, jeśli spojrzymy na przykład „MoMo” z Japonii. „MoMo” to 12-letnia dziewczynka, która zadebiutowała w tym roku w ringu. Na gali Deep Jewels 16 zmierzyła się z dwukrotnie starszą Momoko Yamasaki. Co więcej, uczennica siódmej klasy szkoły podstawowej ten pojedynek wygrała! Ważąca 39 kilogramów „MoMo” po dwóch minutach walki założyła rywalce duszenie zza pleców.
Starcia niepełnosprawnych
Wiecie, kiedy ostatni raz wypełniona była poznańska Arena? Kiedy walczył w niej Piotr Witczak a.k.a. „Bonus BGC”. A wypełnić tę halę to nie lada sztuka. W końcu, gdy do Poznania przyjechał Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, sprzedano zaledwie 600 wejściówek.
W kwietniu 2014 internetowy gwiazdor poddał walkę z dużo lżejszym Andrzejem Michalczykiem. Do MMA Witczak powrócił w tym roku (tym razem do kompletu widzów brakowało bardzo wiele), by sprać człowieka, z którym kilka miesięcy wcześniej nagrał płytę. Cały pojedynek trwał niespełna 20 sekund i był żałosnym widowiskiem.
Walczący w koszulce „Bodychrist” deklarował, że jajca ma na właściwym miejscu, ale wszedł między liny jak na ścięcie. Już po pierwszym zrywie „Bonusa” rzucił ręcznik.
Freak fight poprzedził starcie dwóch mistrzów KSW Borysa Mańkowskiego i Mateusza Gamrota…
***
Bez nóg, bez rąk, bez ograniczeń? Być może, ale nie w MMA.
Trudno w to uwierzyć, ale w mieszanych sztukach walki był ktoś taki jak Kyle Maynard. 31-letni Amerykanin cierpi na amputację wrodzoną. Urodził się bez dłoni, przedramion, a jego nogi kończą się na wysokości kolan. Maynard w żadnym stopniu nie przypomina uzbrojonych w protezy Oscara Pistoriusa i Jaśka Melę. On uprawia sport korzystając z tego, co dał mu Bóg.
Niezłomność ducha i brak ograniczeń woli pozwoliły mu zdobyć szczyt Kilimandżaro, lecz nie wygrać walkę w MMA.
Przymierzał się do tego w 2009 roku. Na gali w Alabamie zmierzył się z pełnosprawnym Bryanem Fry’em.
– Z czego on bije? Z głowy? – zdziwił się Andrzej Supron, kiedy opowiedziałem mu historię Maynarda.
– Jego styl źródłowy to zapasy, próbuje obaleń.
– To przesada – nie miał wątpliwości wicemistrz olimpijski z Moskwy. – Ja bym nie demonstrował w ten sposób kalectwa. To zaczyna być wręcz niesmaczne. Mamy współczucie dla takich ludzi, okazujemy im podziw, ale są pewne granice. Czym on ma uderzać? Kikutem? Nie chciałbym czegoś takiego oglądać.
Ciężko się z nim nie zgodzić. Oglądanie walecznego Amerykanina w klatce sprawiało ból. Bardzo przeciętny Fry oszczędzał go jak tylko mógł.
***
Oczywiście drobna niepełnosprawność nie musi dyskwalifikować. Piłkarz ręczny Ivan Cupić, na przykład, pozbawiony jest dużej części palca rzucającej ręki. Na początku zeszłego miesiąca Chorwat przesądził o triumfie Vardaru Skopje w Champions League. To jeden z najlepszych snajperów globu.
W MMA warto powołać się na Nicka „Notoriousa” Newella i Dave’a „Nemo” Llewellyna. Obaj nazywani są jednorękimi bandytami. Newell legitymuje się imponującym rekordem 13-1, Llewellyn natomiast potrzebował zaledwie 30 sekund, żeby skończyć Polaka Michała Piszczka.
***
A, jeszcze jedno. Dlaczego w kategorii „starcia niepełnosprawnych” umieściliśmy „Bonusa”? To, że gość ma nierówno pod sufitem, wiemy wszyscy. Nieprzekonanym polecamy klasykę, występ Witczaka w Pakol.TV.
Wieść gminna niesie jednocześnie, że idol gimnazjalistów serio ma żółte papiery. Kilka lat temu miał ulec wypadkowi samochodowemu, na skutek którego jego mózg uległ degradacji.
Jakim cudem występuje w MMA? Czasami szkoda, że nad wszechstylową walką wręcz nie czuwa żaden poważny sportowy związek.
***
Na deser występ w MMA odtwórcy głównej roli w filmie „The Animal”…
…i koszmarny pojedynek „bokserski” Halac-Kalaba.
Jeżeli tak mieliby wyglądać w ringu aktorzy, zgadzamy się z Andrzejem Wasilewskim, który podkreśla, że freak fighty w boksie są bez sensu.
HUBERT KĘSKA