OK, to nie jest gość na widok którego nastolatki piszczą z wrażenia, a dorośli kibice koszykówki biją się o jego autograf, ale i tak możemy napisać, że Przemysław Karnowski ma za sobą dobry sezon. Polski środkowy poprowadził Gonzaga Bulldogs do finału akademickiej ligi NCAA. Zgarnął także nagrodę imienia legendarnego Kareema Abdul Jabbara dla najlepszego środkowego ligi. Minionej nocy liczył na wybór w drafcie. Kluby najlepszej koszykarskiej ligi na świecie nie zdecydowały się niestety na skorzystanie z usług Polaka. Ten jednak nie zamierza rezygnować z marzeń o NBA.

Karnowski ma 24 lata, więc był jednym ze starszych zawodników zgłoszonych do draftu. Jego szanse na wybór nie były wysokie, choć Big Mamba robił, co mógł. Po przegranym finale NCAA (zagrał w nim jako pierwszy Polak) wskoczył w samolot i latał po całych Stanach, z jednego treningu ekip NBA na drugi. Był u Washington Wizards, Charlotte Hornets, Orlando Magic, Atlanta Hawks, Dallas Mavericks, Denver Nuggets i Sacramento Kings.
Niestety, dobra postawa w NCAA i prezentacje na treningach nie wystarczyły. W drafcie ekipy NBA postawiły na młodszych i bardziej wszechstronnych graczy. Karnowski nie znalazł się w gronie 30 koszykarzy wybranych w 1. rundzie, ani w kolejnej trzydziestce z drugiej rundy.
Czy to koniec marzeń o czwartym Polaku w historii NBA? Nic z tych rzeczy. Przemek jest zawzięty i nie rezygnuje ze swoich planów. A to, że jego determinacja potrafi przenosić góry, już udowodnił. Wrócił do gry po kontuzji kręgosłupa tak poważnej, że lekarze zastanawiali się, czy będzie mógł w ogóle chodzić. – Draft jest dopiero pierwszym krokiem do NBA – mówił przed ceremonią Karnowski. Kolejnym będzie walka w Lidze Letniej – w tym roku zorganizowane zostaną trzy turnieje w dniach 1-17 lipca, w Orlando, Utah i Las Vegas. Karnowski wierzy, że tam powalczy o spełnienie marzeń o NBA, albo że uda mu się zdobyć zaproszenie na przedsezonowy obóz od jednej z ekip.
Inna sprawa, że wybór w drafcie jeszcze niczego nie gwarantuje. Na przykład w 2003 roku Milwaukee Bucks sięgnęli po Szymona Szewczyka (numer 35), który jednak ostatecznie nigdy w najlepszej lidze świata nie zagrał. Marcin Gortat z kolei został wybrany pod sam koniec draftu 12 lat temu, z numerem 57. przez Phoenix Suns, a dziś jest bardzo ważnym ogniwem Washington Wizards.
– Nie spodziewaliśmy się wyboru Przemysława Karnowskiego w drafcie, tak naprawdę mógł liczyć na miejsce pod koniec drugiej rundy, co i tak nie gwarantuje kontraktu. Ale istnieją szanse dostania się do NBA poprzez Ligę Letnią – analizuje Krzysztof Sendecki, szef sportu w Radiu Tok FM. – On trafi do NBA tylko wtedy, jeśli będzie dla którejś z drużyn takim brakującym kawałkiem puzzli. Ale wciąż są na to niemałe szanse.
O angaż w NBA nie muszą już m.in. dwaj koledzy Karnowskiego z Gonzaga Bulldogs. Z numerem 10. wybrany został Zach Collins (Portland Trail Blazers). Pod koniec drugiej rundy draftu (numer 55.) wywołano nazwisko Nigela Williamsa-Gossa (Utah Jazz).
Z numerem pierwszym Philadelphia 76ers wybrali Markelle Fultza. Teraz 19-latek będzie musiał poradzić sobie z presją: 11 graczy wybranych wcześniej z numerem 1. zostało MVP, między innymi Kareem Abdul-Jabbar, Magic Johnson, Hakeem Olajuwon, Shaquille O’Neal, Allen Iverson, Tim Duncan, LeBron James czy Derrick Rose.
– Ten chłopak bez wątpienia może być gwiazdą NBA. 76ers budują ekipę na przyszłość i Fultz ma być jej ważnym ogniwem. To znakomity, wszechstronny rozgrywający, który był ekipie z Filadelfii bardzo potrzebny – tłumaczy Sendecki.
Kolejni wybrani w tegorocznym drafcie to Lonzo Ball (2, Lakers), Jayson Tatum (3, Celtics) i Josh Jackson (4, Suns).Dalszy numer jednak nic nie znaczy, wiele razy okazywało się, że wcale nie najwcześniej wybrany gracz robił największą karierę. Dość powiedzieć, że na przykład w 1984 roku z numerem 1 Houston Rockets wybrali Hakeema Olajuwona i raczej nie żałowali. Jako kolejni wybierali Portland Trail Blazers, którzy zdecydowali się na Sama Bowiego, w kolejce oczekujących na wybór zostawiając… Michaela Jordana!
– Ball to znakomity gracz, który ma świetną skuteczność i… ojca wariata, który wczoraj wykrzykiwał coś w stylu: Jezus mówił mi, że Lonzo zagra w Lakers. Potem mówił, że Lakers już w tym sezonie z Ballem zagrają w play-offach. Młody Ball jest w pakiecie z ojcem, ale to już teraz problem Lakersów – mówi Sendecki. – Dla mnie największym wygranym draftu jest jednak Minnesota. Timberwolves wzięli wybranego z numerem siódmym Fina Lauri Markkanena, dołożyli Krisa Dunna oraz Zacha LaVine i wymienili z Chicago Bulls na trzykrotnego uczestnika meczu gwiazd , jednego z 10-15 najlepszych graczy ligi Jimmy’ego Butlera. Nie rozumiem kompletnie polityki Bulls. Za to Minnesota tworzy obłędną ekipę, do Rubio i Wigginsa, Dienga i Anthony-Townsa dołącza teraz Buttler. Moim zdaniem, to pewniak do play-offów.
Butler w Minnesocie będzie grał pod okiem Toma Thibodeau, który przez cztery lata prowadził go w Bulls. Tymczasem bukmacherzy najwyraźniej także do końca nie rozumieją, co robią władze ekipy z Chicago. Po drafcie kurs na wygranie NBA w przyszłym sezonie przez Byki wzrósł za 100:1 do 200:1, tymczasem kurs na Timberwolves spadł ze 100:1 do 60:1…
Za stary. W finale NCAA zagrał dramatycznie słabo. Poza tym NBA się zmienia, idzie w kierunku mniejszych i szybszych zawodników. Przemek to raczej wielki i powolny taran.
Może gdzieś w europie coś złapie.
Treść usunięta
Trzeba też oddać jedno – obecnie raczej NBA idzie w kierunku pozyskiwania ludzi pokroju Thomasa w Celtics a nie Karnowskiego. Obecnie, NBA jest o wiele szybsze. Owszem, ktoś wymieni odstępstwa, ale odnoszę wrażenie że taki jest główny trend. Więc (pomimo że życzę jak najlepiej) nie spodziewam się że prędko, jeżeli w ogóle zaczepi się w NBA. Chyba że w Netsach, lub Sacramento które mam wrażenie są takimi zesłankami na sybir. W każdym razie – obym się mylił.
Ciekawi mnie również jak poradzi sobie tak wielka firma jak LA Lakers z LaVarem Ballem. Z jednej strony przy swoim potencjale powinni móc usadzić go na tyłku jednym ruchem, z drugiej tatuś tegorocznego Picku nr 2 to niezły gagatek. Wygadywał między innymi że Lonzo zasługuje od 20 lat na ten pick, oraz że pierwsza runda play-off to pesymistyczny scenariusz, a realistyczny to półfinał konferencji.
Z drugiej strony zdaje sobie sprawę że sam Lonzo uchodzi ponoć za osobę skromną, więcej słucha niż się wozi, więc to przemawia na jego korzyść.
Liga będzie ciekawsza – czy jakoś tak 🙂
Ps. Dobry artykuł, do poziomu stron o NBA jeszcze daleko, ale nabieracie doświadczenia. Tak trzymać.
Jest tylko jeden powód, aby Sacramento wzięło Pszemka. Vlade Divac jest idiotą.
Kings mają na liście płac już czterech wielkoludów, z czego trzech jest młodych: Kosta
Koufos (1989, 213cm, 120kg), Willie Cauley-Stein (1993, 213cm, 109kg), Skal Labissiere (1996, 211cm, 102kg), Georgios Papagiannis (1997, 216cm, 109kg)
Wielki, Gruby, Polski Parowóz (1993, 216cm, 138kg!!!!!) nie jest im potrzebny na piątego.
Nets dostali Mozgowa za Lopeza, z draftu w pierwszej rundzie wzięli centra Jarreta Allena (1998, 211, 104kg). W drugiej rundzie mieli 57 pick, nawet tak niskiego numeru nie dali na Pszemka. Woleli młodszego, niższego Bułgara, Aleksandra Wezenkowa (1995, 206cm, 102kg). Jest mała szansa, że będą potrzebowali trzeciego centra.
Treść usunięta
Karnowski porusza się jak hipopotam. W 1993 byłby dobrym centrem Phoenix Suns.
W zeszłym roku Chicago poszło all-in: Wade, Rondo. Starczyło na ósme miejsce playoff. Idą w rebuild.
Jak ktoś z trójki LaVine, Dunn, Markkanen zostanie gwiazdą, to będzie dobry ruch.
Zach Collins był dużo lepszy od Karnowskiego, nie mówiąc że mlodszy.
Cała pierwsza piątka do przewidzenia.
Mała niespodzianka draftu, że Josh Jackson nie poszedł w TOP3. Mała, ponieważ
1) Sixers swapowali żeby mieć Fultza z tyłu
2) Po transferze D’lo do Nets jedynym wyborem dla Lakers był Ball
3) Josh nie pojechał na workout do Bostonu, więc Tatum był kolejnym wyborem.
Dobrze życzę Przemkowi ale uważam, że ten cały hype u nas w kraju był trochę na wyrost. W akademickiej koszykówce się sprawdził, NBA to jednak trochę inne granie. Wg mnie na początek dobry klub w średniej lidze europejskiej. Może później kluby euroligowe.
Niech on może w futbol amerykański zacznie grać ? Przecież taki knur się nie nadaje do NBA. Może do przepychania dzieciaków ze studiów, ale nie do poważnej ligi.
„Czy to koniec marzeń o czwartym Polaku w historii NBA?”
Koniec, bo marzenie się spełniło. Czwartym był.. Gortat.
Trybański, Szewczyk, Lampe, Gortat.
Szewczyk został wybrany w drafcie ale nie zagrał meczu w NBA.
Minusujcie dalej. Skoro został wybrany w draft’cie, to był jednym z 4 naszych w NBA. Jakby wybrali Karnowskiego, to byłby 5, mimo że mógłby nie zagrać nawet minuty tak jak Szewczyk.
Na tej samej zasadzie ja też byłem w NBA, bo oglądałem kilka meczy z wysokości trybun. Logika to nie jest twoja mocna strona,
Mówi o logice gość, który porównuje zawodowe uprawianie koszulki i WYBÓR W DRAFT’CIE do siedzenia i pierdzenia w stołek podczas meczu NBA.
Masz najebane i koniec dyskusji z tobą.
Treść usunięta
Strasznie ślepi. Markelle Fultz poprowadził Washington do 9 zwycięstw i 22 przegranych, a wybrano go jako pierwszego.
Pierwszy zawodnik z mistrzowskiego North Carolina poszedł w drafcie jako piętnasty.
Przemysław Karnowski w letniej lidze zaprezentuje się w barwach Charlotte Hornets.
Rywale do składu: dwóch białych przeciętniaków Frank Kaminsky i Cody Zeller oraz dawny superman, Dwight Howard.