Już w niedzielę w trakcie meczu Korony Kielce z Legią Warszawa po raz pierwszy na polskiej ziemi zostanie przetestowana technologia VAR. Na razie na sucho, bez wpływu na rozstrzygnięcia, ale i tak jaramy się, jak piątoklasiści przed Dniem Dziecka, wszak na naszych oczach rewolucja staje się faktem. No i w dodatku co rusz słyszy się doniesienia, że nie taki diabeł straszny jak go jeszcze niedawno malowano – VAR nie dezorganizuje zawodów, jest narzędziem szybkim i skutecznym.
Przykład? Kilka już podawaliśmy, ale wspomnieć chcemy o jeszcze jednym, bo dotyczy naszego rodaka. Dziś w mediach w różnych krajach pojawiła się wzmianka o Wojciechu Golli. Niestety, nie z powodów piłkarskich, bo były piłkarz Pogoni sezon ma nie najlepszy. Wszystko przez VAR.
Golli i jego drużynie bardzo poważnie w oczy zagląda widmo spadku z Eredivisie. Na koniec sezonu, w którym polski stoper grał praktycznie wszystko od deski do deski, NEC znalazło się na 16. miejscu w tabeli, a to oznaczało konieczność gry w barażach o utrzymanie. Udało się w nich ograć FC Emmen, 9. drużynę z zaplecza (cóż, taki system), ale by pozostać w lidze trzeba pokazać wyższość nad jeszcze jednym rywalem. W tym przypadku nad ekipą NAC Breda, która w Eerste Divisie finiszowała na 5. miejcu. Prościzna? Niekoniecznie. We wczorajszym meczu górą (1-0) była drużyna, która chce awansować, rewanż już w niedzielę, ale na tę chwilę to ona jest bliżej realizacji celu.
Wracając do VAR. Sytuacja NEC przed drugim meczem mogła być jeszcze gorsza. 42. minuta rywalizacji. Bramkarz Bredy posyła długą piłkę na napastnika, ten – jak się początkowo wydaje – radzi sobie z polskim obrońcą, który w akcie desperacji powala rywala na ziemię. Sędzia nie ma wątpliwości, od razy wyciąga czerwoną kartkę, podbiega z nią jeszcze kilka metrów i pokazuje Golli. Obrońca nie dowierza, schodzi z boiska z uśmieszkiem pod nosem, a po opuszczeniu murawy oklaskuje decyzję arbitra, oczywiście nie dlatego, że tak bardzo mu się podoba. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że werdykt nie jest ostateczny.
Tymczasem już kilkadziesiąt sekund później, gdy piłkarz Bredy ustawia piłkę, by wykonać rzut wolny, Polak jest znów na boisku, a sędzia odgwizduje przewinienie w drugą stronę. Jeszcze – jak strzelamy – Golla gratuluje sędziemu decyzji i wraca do gry.
NEC ostatecznie przegrało po golu w drugie połowie, ale wiadomo – przy grze w osłabieniu mogło się to skończyć znacznie gorzej. Gdy patrzymy na takie sytuacje, naprawdę czujemy, że nadchodzą lepsze czasy.