Reklama

Zabójczy tercet Cracovii – 3364 minuty bez gola

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2017, 20:39 • 3 min czytania 4 komentarze

Już jutro ruszają zmagania o – cytując złotoustego Michała Probierza – „Puchar Maja”, a za nieco ponad miesiąc dowiemy się, dla kogo łaskawa okaże się liga „na udo”. Jeśli mamy być szczerzy, to jedną z najciekawszych dla nas kwestii, przynajmniej w grupie spadkowej, będzie w tym czasie to, czy uda się utrzymać Cracovii. Na papierze zespół Jacka Zielińskiego pasuje do reszty drużyn – prócz Zagłębia – jak białe skarpetki do garnituru. Ale gdy przychodzi moment, w którym trzeba wyjść na boisko, takiego kontrastu już nie widać. 

Zabójczy tercet Cracovii – 3364 minuty bez gola

Przeczytaliśmy dziś w Przeglądzie Sportowym tekst z wypowiedziami Mateusza Szczepaniaka. Kto jak kto, ale akurat on wie, jak smakować może gra w grupie spadkowej, gdy pętla na szyi zaciska się coraz mocniej. Niby poprzedni sezon może zaliczyć sobie do udanych, jeśli popatrzymy na indywidualny dorobek, ale istnieje niebezpieczeństwo, że tak jak spadł z Podbeskidziem, tak spadnie z Cracovią. W PS sporo mówi o podejściu psychologicznym do kolejnych siedmiu meczów, nie zamierzamy się spierać z tym, że to rzeczywiście istotne, ale mamy wrażenie, że warto przy okazji wziąć pod lupę grę i dorobek samego Szczepaniaka.

No bo nie ukrywajmy – otoczenie zmienił na lepsze, a kroku we właściwym kierunku z pewnością nie postawił.

W zeszłym sezonie można było zaliczać go do grona odkryć Ekstraklasy. Podbeskidzie wzięło do siebie gościa z I ligi, którego młodym można było nazywać jakieś trzy-cztery lata wcześniej, poza epizodem w Zagłębiu bez doświadczenia w Ekstraklasie. Kiedyś był we Francji, gdzie nie przebił się w Auxerre, a w sezonach poprzedzających transfer do Bielska strzelił kolejno 6 i 10 bramek na poziomie zaplecza Ekstraklasy dla Miedzi Legnica. Czyli umówmy się – dupy nie urywało, żadna walka o koronę, w obu sezonach bez problemu więcej strzelał – dajmy na to – Tomasz Mikołajczak.

Ale Szczepaniak do ligi wszedł bez kompleksów i sprawa była jasna: 10 goli w 33 meczach Podbeskidzia = sukces.

Reklama

Gdy przechodził do Cracovii pisaliśmy, że to sytuacja win-win skorzystać na tym ruchu powinien zarówno piłkarz, jak i klub. I przez pewien czas dokładnie tak to wyglądało, Szczepaniak zaczął od gola, dorzucił następnego w derbach Krakowa, a gdy po 17. kolejce miał na swoim koncie 5 bramek, wydawało się, że może przynajmniej zaliczyć powtórkę z poprzedniego sezonu , co nie byłoby najgorszym wynikiem. Sęk w tym, że od tamtego czasu widzieliśmy w Ekstraklasie różne cuda-niewidy, ale bramki wypracowanej przez napastnika Pasów nie zobaczyliśmy.

To już 12 występów i 782 minuty na boisku bez gola. W międzyczasie stracił, a później znów odzyskał miejsce w wyjściowym składzie, ale goli jak nie było, tak nie ma. Jak się prezentował?

– Faktycznie, sporo czasu minęło od ostatniej bramki. Trochę się zaciąłem, ale jeśli będę o tym myślał, będzie jeszcze gorzej – powiedział napastnik w Przeglądzie. Może to i właściwe podejście, dlatego postanowiliśmy przytoczyć fakty, w obliczu których Szczepaniak nie wygląda aż tak źle. Tak, są takie. Nie trzeba daleko szukać napastników, którzy są zdecydowanie bardziej beznadziejni. Tomas Vestenicky na gola czeka 1191 minut, a Erik Jendrisek już 1391.

Przydałaby się pobudka choć jednego z tych trzech muszkieterów.

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...