Choć póki co Ekstraklasa zweryfikowała Roberta Podolińskiego negatywnie, to jego nazwisko regularnie pojawiało się w mediach, gdy któryś z klubów planował roszady na stołku trenerskim. Zresztą – nawet jeśli były opiekun Cracovii ostatecznie roboty w najwyższej klasie rozgrywkowej by nie dostał, to zawsze była też I liga, gdzie swego czasu wykręcał znakomite rezultaty. Ale że Podoliński wyląduje tak nagle w II lidze? No, tego trudno było się spodziewać.
41-latek objął wczoraj Radomiaka Radom, który jest w ścisłym gronie faworytów do awansu klasę wyżej. I choć na pierwszy rzut oka sytuacja klubu wygląda całkiem nieźle, bo ten znajduje się na miejscu gwarantującym walkę w barażach, a do miejca premiowanego bezpośrednim awansem traci ledwo trzy oczka, to gdyby przyjrzeć się sytuacji zespołu bliżej, tak kolorowo już nie jest.
Tak było bowiem po rundzie jesiennej…
![Bez tytułu](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/quality=65,format=auto/wp-content/uploads/2017/04/Bez-tytułu-10.png)
…a tak jest teraz.
![Bez tytułu](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/quality=65,format=auto/wp-content/uploads/2017/04/Bez-tytułu-11.png)
Jakkolwiek spojrzeć – duża różnica. Zimą działacze mogli mieć uzasadnione apetyty na zwycięstwo w całej lidze, teraz raczej muszą się powoli martwić o to, czy duże pieniądze włożone w budowę zespołu nie skończą się spektakularną klapą. Wiosną bowiem Radomiak uciułał ledwo cztery punkty, w sześciu meczach zdobył tylko dwa gole. W obliczu tak fatalnej postawy zespołu nie dziwi więc decyzja „góry”, która postanowiła zakończyć współpracę z trenerem Vernerem Liczką. Zresztą nie tylko wyniki sportowe pozostawiały w ostatnich miesiącach wiele do życzenia, bo w kuluarach sporo mówiło się o szatni, która miała nastawić się przeciwko czeskiemu szkoleniowcowi. Zbyt duże obłożenie meczów towarzyskich podczas zimowych przygotowań, zbyt mały nacisk kładziony na pracę nad siłą fizyczną, kiepskie przygotowanie taktyczne i zwyczajny brak chemii między trenerem a zespołem. Czynniki nałożyły się więc na siebie i doświadczonego Czecha w Radomiu już nie ma.
Jest za to Podoliński, który jeszcze kilka dni temu tak mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym: – Nie jest powiedziane, że nawet gdy zgłosi się klub drugoligowy, z zapleczem i pięcioletnim planem rozwoju, to nie pochylę się nad propozycją. Minęło więc kilka dni i 41-latek wsiadł na drugoligowy pokład z zapleczem i całkiem ambitnym planem rozwoju. Misja na tu i teraz? Wcielić się w miotłę, która da efekt w postaci serii zwycięstw i, oczywiście, koniec końców przyniesie upragniony awans do I ligi. Bo tylko taki scenariusz rozpatrują w Radomiu na tę chwilę. Co więcej – mało kto bierze pod uwagę, by Radomiak miał walczyć w barażach. Jeśli wywalczenie promocji, to najlepiej poprzez zajęcie miejsca na podium.
Podoliński robi więc krok w tył, ale całkiem prawdopodobne, że w przyszłości wyjdzie mu to na dobre. W porównaniu z poprzednim miejscem pracy cofa się co prawda o dwie klasy niżej, ale ląduje w miejscu, gdzie na efektywnej współpracy skorzystać mogą z dużym powodzeniem obie strony. Trafił bowiem do zespołu z naprawdę dobrym zapleczem, ze świadomymi działaczami, którzy rozsądnie budują drużynę na lata i wreszcie do klubu który stawia właśnie nowy, piękny stadion w miejscu archaicznego i starego obiektu i ma jasno ustalone ekstraklasowe ambicje. A i sam Podoliński jest przecież trenerem młodej daty, więc wcale nie musi wykazywać się pośpiechem w tym, by podreperować w Radomiu swoje CV i szybko czmychnąć wyżej.
I tylko koni Laury Chylice żal… Bo to właśnie w grającym w klasie A zespole występował jesienią szkoleniowiec. I, jeśli wierzyć statystykom podanym na stronie Laury, należał do zawodników grających pierwsze skrzypce.
![laurachylice.futbolowo.pl](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/quality=65,format=auto/wp-content/uploads/2017/04/Bez-tytułu-12.png)