Bramkarz z dolnych rejonów Premier League broni karnego Ibrahimovicia, ratuje remis na Old Trafford i zalicza dwa czyste konta, walcząc o nagrodę Piłkarza Miesiąca w Anglii. Obrońca z czołowego niemieckiego klubu awansuje z łatwością do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, świetnie spisuje się i tu, i w meczu eliminacyjnym do mundialu. Napastnik z najlepszego w Niemczech klubu jest absolutnie nie do zatrzymania i ładuje gola za golem, we wszystkich możliwych rozgrywkach… Oto marzec w wykonaniu polskich zawodników. Boruc, Piszczek i Lewandowski absolutnie zdeklasowali konkurencję.
Wbrew pozorom marzec w naszym rankingu na Najlepszego Piłkarza Miesiąca był bardzo trudny w ocenie. Poza tą pierwszą trójką, właściwie nikt nie wszedł na dłuższy czas na wyższy poziom. Były przebłyski, jak hat-trick Wilczka, dwie asysty Błaszczykowskiego czy asysta Zielińskiego, przy przeciętnej dyspozycji na co dzień. A jak ktoś już prezentował porządną, stabilną formę, to zaliczał poważniejszą wpadkę, jak Glik w finale Pucharu Ligi Francuskiej czy anulowana przez sędziego fatalna interwencja Szczęsnego. I dlatego z wieloma wyborami zapewne nie będziecie się zgadzać.
Jeszcze w kwestiach wyjaśnienia: jako że 31 marca rozpoczął się nowy piłkarski weekend, to do tego miesiąca wliczaliśmy mecze rozgrywane ostatecznie do 3 kwietnia. Tak, by dla wszystkich zawodników przyjąć ten sam okres rozliczeniowy.
To zaskakujące, że było dla niego miejsce w reprezentacji Polski, gdy nie grywał w klubie, a teraz – kiedy co tydzień wychodzi w pierwszym składzie Kolonii, to Adam Nawałka po niego nie sięga. To nie był dla Olkowskiego wielki miesiąc, ale wstydu nie przyniósł. Miał też okazję po raz trzeci zmierzyć się z Bayernem – wcześniej trzy takie mecze go ominęły. Wydaje się, że wykorzystuje obecną szansę w Kolonii i dobrze, że nie wrócił zimą do Polski.
To on jest odpowiedzialny za to, że w ostatnim czasie Ruch zaskakuje nas coraz częściej. Remisy z Piastem i Bruk-Betem to nic specjalnego, ale zwycięstwa u siebie z Lechią czy w Lubinie z Zagłębiem to coś, co zwraca uwagę. Przy tej pierwszej wygranej Lipski był najlepszy na placu gry i zaliczył jedno kluczowe podanie, przy drugiej – asystę. To on próbował też wziąć na swoje barki ciężar prowadzenia kadry do lat 21 z Włochami i Czechami, chociaż oba przegraliśmy po 1:2.
W rewanżu z Realem Madryt wszedł tylko na ostatni kwadrans, gdy było już pozamiatane. W lidze rozegrał 73 minuty z 360, czyli skromne 20% możliwego czasu. W półfinale Pucharu Włoch, na mecz z Juventusem, podnosił się z ławki. Jego jedyny raz w marcu od pierwszej minuty miał miejsce z Czarnogórą – Zieliński wyglądał bardzo przeciętnie, niczym się nie wyróżniał, zepsuł świetną sytuację, aż niespodziewanie w kluczowym momencie włączył się do gry. I zaliczył taką asystę, że palce lizać! A że była na wagę zwycięstwa i dużego kroku w stronę mundialu, stąd obecność w zestawieniu.
Początek sezonu miał trudny, bo po jedenastu kolejkach jego zespół wygrał tylko jeden mecz. Potem było naprawdę nieźle, a indywidualnie wręcz świetnie – Empoli zaczęło wygrywać, on notował kolejne czyste konta, będąc liderem tej klasyfikacji w Serie A. Ale ostatnie tygodnie to jednak znów regres formy: zespół Skorupskiego przegrał ostatnich wszystkie siedem gier, w marcu wszystkie cztery. Roma i Genoa dziurawiły Polaka po dwa razy, Napoli – trzy, Chievo – cztery, gdzie w dwóch sytuacjach mógł zachować się nieco lepiej. Ale przynajmniej w starciu z ekipą Zielińskiego i Milika „Skorup” obronił rzut karny wykonywany przez Mertensa.
Liczba straconych goli przez Lech w lutym? Zero. Liczba straconych goli przez Lech w marcu? Jeden, włącznie już z Pucharem Polski, ale akurat wtedy Bednarek nie grał. Defensywa Kolejorza prezentuje się ostatnio naprawdę dobrze, i spora w tym zasługa 20-latka. Raz, że udało się znacząco poprawić pozycję w tabeli, dwa – zyskać wystarczającą zaliczkę w pierwszym meczu, by potem awansować do finału krajowego pucharu. Bednarek nie zdołał już pokierować obroną kadry do lat 21, by zagrała na zero z tyłu, ale ciężko formułować wobec niego większe niż zarzutów niż wobec reszty.
W tym sezonie chwalony był już kilkukrotnie, zdobył pięć bramek – wszystkie z rzutów karnych, ale premierową asystę zaliczył dopiero teraz. Okej, Roda to nie jest wielki przeciwnik, przyjęła od Twente trzy gole, ale otwierające podanie Klicha było pierwszej klasy: prostopadłe, na wolne pole, od środka boiska do linii szesnastki. Dla zespołu Polaka była to swego rodzaju rehabilitacja, po wcześniejszym 0:3 u siebie z Ajaksem.
Po trzech miesiącach przerwy powraca liga rosyjska, w raz z nią – będący nie do zdarcia Janusz Gol. Jego Amkar utrzymuje się w walce o europejskie puchary, a pomóc w tym może choćby niedawna wygrana z Zenitem. Polak na tle silnego rywala znów pokazał się z niezłej strony i zbiera dobre opinie. Znów pojawiają się nieśmiałe głosy, że nieźle grającego w Rosji pomocnika należy sprawdzić w kadrze.
Odzyskał miejsce w pierwszym składzie Sampdorii. Z Delfino, kiedy jeszcze wchodził z ławki, wygrał, i z Genoą również. Z Juventusem, mimo przegranej, zaprezentował się naprawdę dobrze: był aktywny, ruchliwy, nie unikał gry, potrafił posłać konkretną prostopadłą piłkę. Trzy punkty zgarnął też z Interem, zwyciężając na San Siro po 20 latach. Rzecz jednak w tym, że w tym, co działo się pomiędzy, w meczu z Czarnogórą – rozczarował. Był chyba najsłabszy na boisku i wciąż ma problem, by udowodnić swoją wartość dla drużyny narodowej.
Anderlecht już go wykupił, a kolejka chętnych, by pozwolić Belgom zarobić, robi się coraz dłuższa. Oto najpewniej przyszły król strzelców ligi belgijskiej, bo dziś ma na koncie 20 trafień, pięć więcej od drugiego w klasyfikacji Vossena. Te dwa gole w lidze w marcu jeszcze poprawiły jego położenie. Teodorczykowi zabrakło jednak, żeby poprawić ten wynik występami w Lidze Europy – Anderlecht awansował już do ćwierćfinału rozgrywek, ale polski napastnik w dwumeczu z APOEL-em niczym nie błysnął.
2-0 ŁUKASZ TEODORCZYK! His 20th league goal of the season! #AndWbe pic.twitter.com/yi0TzzI6GC
— Sporting Anderlecht (@Sporting_AND) March 12, 2017
122 minuty na boisku wystarczyły mu, by zdobyć trzy gole i dwukrotnie zostać wybranym MVP. Z Lechią Gdańsk meldował się na murawie przy stanie 0:1, by odwrócić losy meczu i wygrać go dla Legii. Z Pogonią Szczecin wyszedł w pierwszym składzie, otworzył wynik po ponad godzinie i pozwolił koledze dobić rywala. Zadziwiające jest to, że nagle zaczął grać w pierwszym składzie, że strzela gole i spłaca zaufanie, jakim obdarzył go trener Magiera.
Hat-trick w 19 minut? I to w meczu wicelidera z trzecią siłą w lidze? Czemu nie! Kamil Wilczek miał już na koncie siedem z kolei spotkań, w których ani razu nie wpisał się na listę strzelców, ale odblokował się w sposób imponujący. Dziś jest już trzecią strzelbą w Danii, ze stratę trzech bramek do lidera klasyfikacji strzelców. Poza tym, jego Broendby awansowało do kolejnej rundy w Pucharze Danii, a on wrzucił gola i asystę z trzecioligowcem.
Za moment może zostać wezwany na kadrę już nie tylko jako rezerwowy i potencjalny zmiennik. Z Rumunią nie zagra Kamil Glik, a Nawałka wybierać będzie między Thiago Cionkiem a właśnie Lewczukiem. On w Bordeaux już się wyleczył, znów gra w pierwszym składzie, znów zbiera pod swoim adresem pozytywne recenzje. Po minionym miesiącu wie jednak, że wspólnie z kolegami nie należy do ścisłego topu we Francji – z pierwszym Monaco i z trzecią Niceą przyszły porażki po 1:2.
W reprezentacji przeciwko Czarnogórze się nie spisał, ale w Wolfsburgu wrzucił wyższe obroty. W starciu z Bayerem zaliczył asystę i wywalczył rzut karny, ratując remis do spółki z Mario Gomezem. I za ten występ trafił do jedenastek kolejki, przygotowywanych przez różne redakcje. A chwilę wcześniej wspólnie z kolegami wygrał na wyjeździe z wiceliderem z Lipska, który dotychczas w domu poległ tylko raz. Tak dobrego Kuby w ekipie „Wilków” jeszcze nie oglądaliśmy.
W odpowiednim momencie złapał wiatr w żagle, zaczął w Premier League się wyróżniać. W meczu z Leicester po jego długim rajdzie, dograniu i trąceniu palcami przez bramkarza Hull City prowadziło (a potem przegrało). W starciu z West Hamem wchodził w przerwie, przy stanie 0:1, by zaliczyć dwie asysty i pomóc w odniesieniu zwycięstwa. Zespół polskiego skrzydłowego wygrał też jakże istotne spotkanie ze Swansea, wciąż pozostaje w grze o utrzymanie.
Nie jest w łatwej sytuacji Swansea, które w marcu ugrało cztery punkty na dwanaście możliwych, przegrywając po drodze z Hull City. Ale Fabiańskiemu zarzucić wiele nie można: wybronił remis z Middlesbrough, miał kilka naprawdę niezłych interwencji, które rzucały się w oczy. Stanął też na wysokości zadania w jakże trudnym dla Polski spotkaniu w Czarnogórze.
Można mu wypominać występ w finale Pucharu Ligi Francuskiej. Jego Monaco przegrało z PSG aż 1:4, on sam w dwóch sytuacjach mógł zachować się lepiej. Ale to też nie jest tak, że problem dotyczy tylko jego – w takim meczu z paryżanami czy w pierwszym z Manchesterem City, jeszcze w lutym, nie nadążał cały zespół, włącznie z blokiem obronnym. To już naprawdę najwyższy poziom i największe tempo w futbolu. A na krajowym podwórku, w lidze, jak zwykle profesura – Glik był pewny w tyłach, przyczynił się do odniesienia kompletu zwycięstw, zaliczył też asystę.
W meczu prawdopodobnie o wicemistrzostwo Włoch nie mógł zrobić nic więcej, choć jego Roma przegrała. Wciąż jest jednak druga, zachowuje niedużą przewagę nad trzecim Napoli. Polak znów robił swoje między słupkami, rozegrał dwunaste i trzynaste spotkanie w sezonie, w którym nie puścił gola. W Serie A nikogo lepszego w tym elemencie nie ma. Niewiele jednak zabrakło a znalazłby się na ustach całej Europy, kiedy puścił paskudną szmatę z Palermo, ale uratował go sędzia podnosząc chorągiewkę w górę – spalony. I tak naprawdę każdemu z zawodników, do trzeciego miejsca, można coś istotnego zarzucić…
Różnica między peletonem a pierwszą trójką jest bowiem dość istotna. Artur Boruc w meczach ze Swansea i Southampton zaliczył czyste konto, z Manchesterem United gola puścił, ale obronił rzut karny, w kilku sytuacjach znakomicie się zachował i uratował remis. Efekt? Nagroda Piłkarza Miesiąca w Bournemouth i walka o tę samą nagrodę w całej lidze – lepszy okazał się jednak Romelu Lukaku. Zresztą, wystarczy przypomnieć sobie, jak po meczu z Czerwonymi Diabłami Boruca chwalił Mourinho: – Był po prostu fenomenalny…
Najlepszy na boisku w Czarnogórze i autor zwycięskiego gola. Bardzo dobry w rewanżowym starciu z Benficą, gdzie Borussia odrobiła straty z pierwszego meczu i wygrała 4:0, a on zaliczył asystę. Dodatkowo nieźle wyglądał w pojedynczych meczach Bundesligi, np. w 6:2 z Bayerem Leverkusen. BVB jest dziś poza pierwszą trójką tabeli ligi niemieckiej, ale względem Piszczka trudno kierować jakiekolwiek zarzuty. Polak jest w ostatnim miesiącach naprawdę w znakomitej formie, a potwierdza to w kluczowych meczach.
To był tak oczywisty wybór, że aż bezsensowne wydaje się jego uzasadnianie. No ale w porządku… W Lidze Mistrzów był jednym z tych, który rozgromił i dobił w Londynie Arsenal – 5:1 i bramka. W lidze z Eintrachtem dwa gole, a z Augsburgiem – trzy plus dwie asysty, w tym kapitalna piętką. W Pucharze Niemiec dwie bramki i ostatnie podanie. W reprezentacji Polski trafienie bezpośrednio z rzutu wolnego, otwierające wynik. Cóż to jest za maszyna!