Wiele już dziwnych zjawisk na trykotach meczowych odnotowaliśmy. Były już wzory przypominające marynarkę i koszulę spiętą pod szyją muszką, były też stroje moro, czy też te z wymalowanym „sześciopakiem” na brzuchu. Tak kreatywnej reklamy, jaką zafundował zespół Fluminense de Feira, jeszcze jednak nie widzieliśmy.
Czwartoligowy brazylijski klub sponsorowany jest przez sieć lokalnych supermarketów. I w zasadzie nic w tym dziwnego – jakaś tamtejsza „Biedronka” wykupiła miejsce na przodzie koszulki i swoim logo zachęcała do zakupów. Ktoś jednak w dziale PR-u musiał być naprawdę kreatywny, bo wpadł na niezwykły pomysł w jaki sposób zachęcić ludzi do tego, by tłumnie pchali się między sklepowe regały.
Oto bowiem nieszablonowo wykorzystane zostały numery na koszulkach. Dziesiątka na plecach? Stworzymy z tego sprytne 10,98 i podpiszemy, że to cena za – dajmy na to – paczkę słodyczy. Ktoś inny biegający z piątką? W takim razie jak ulał będzie pasowało 5,98, bo przecież po tyle chodzą krakersy. I tak dalej, i tak dalej.
No, co jak co, ale na to byśmy chyba nie wpadli. Niezłe, naprawdę niezłe, choć wielu powie pewnie, że już zbyt daleko posunięte. Swoją drogą – wyobrażamy sobie już Jacka Kiełba reklamującego kiełbę za 27,99 lub braci Mak z makowcem za 9,90 na plecach. Niezły cyrk.