Reklama

W przekroju dwumeczu z Arką byliśmy lepsi i zasłużyliśmy na awans

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2017, 16:29 • 4 min czytania 5 komentarzy

Wczorajszy mecz Arki z Wigrami dostarczył naprawdę wielu emocji i chyba mało kto się tego spodziewał – raczej obstawialiśmy nudne dogrywanie dwumeczu do końca, niż prawdziwą jazdę bez trzymanki z pięknymi bramkami, lecz i kuriozalnymi błędami. No, ale cóż, ktoś musiał wyjść z tego starcia pokonany i mimo wszystko są to Wigry. Zamieniliśmy parę zdań z trenerem zespołu, Dominikiem Nowakiem.

W przekroju dwumeczu z Arką byliśmy lepsi i zasłużyliśmy na awans

Paradoksalnie, po tym 4:2 pewnie jest większy żal, niż gdyby miał paść wczoraj jakiś remis.

No tak, czujemy mocny niedosyt. Mieliśmy strategię na to spotkanie – troszeczkę szaloną – ale mogła być ona skuteczna, zakończona tym, że gralibyśmy w finale Pucharu Polski. W przekroju dwumeczu – tego się nie boję powiedzieć – byliśmy zespołem lepszym i zasłużyliśmy na ten awans, natomiast nie udało się. Zabrakło być może czasu, trochę szczęścia. Jednak jesteśmy dumni z tego jak wypadliśmy w tym spotkaniu, ale tak jak mówię, orderów za to nam nikt nie przypnie, bo celem był awans do finału.

Byliście lepsi mimo 0:3 u siebie?

To nie zmienia faktu, wtedy to nie był mecz, w którym powinniśmy przegrać 0:3. Ja wiem, że patrzy się przez pryzmat wyniku, ale on nie odzwierciedlał wtedy gry obydwu zespołów, to było za wysokie zwycięstwo Arki i przez to na pewno trudniej było jechać do Gdyni na rewanż. Wierzyliśmy jednak, że jesteśmy w stanie strzelić trzy-cztery bramki i wygrać tę rywalizację. Była taka świadomość wśród piłkarzy, że gramy z zespołem, który jest w bardzo głębokim kryzysie, dlatego mieliśmy dużą wiarę. Pokazaliśmy, jak można zdominować rywala na terenie ekstraklasy i z tego się na pewno cieszymy.

Reklama

Ten plan na mecz zakładał rzucenie się od razu na rywala, tak?

Tak, chcieliśmy od początku zagrać wysokim pressingiem. Zresztą, taki jest model naszej gry, wpajamy zawodnikom to na treningach i poprzez ciągłą pracę, to nie jest tydzień-dwa, a cały okres, kiedy wspólnie ze sztabem i piłkarzami ćwiczymy jak szukać rozwiązań – jeśli chodzi o konstrukcję akcji – które doprowadzą nas do bramki. Jeszcze strzał Omara Santany został wybity z linii, ale później absolutnie dominowaliśmy.

Skąd ta metamorfoza w porównaniu do pierwszego starcia?

Niefortunnie graliśmy pierwsze spotkanie na wiosnę o tak dużą stawkę. Ten mecz dużo nauczył zawodników, wyciągnęliśmy wiele wniosków, bo to co chcieliśmy grać w pierwszym spotkaniu nie do końca funkcjonowało. Dobrze się jednak wdrożyliśmy w ligę i ta motywacja oraz wewnętrzna świadomość, że może się udać odwrócić losy sprawiły, że zagraliśmy fantastyczne spotkanie, chyba najlepsze odkąd pracuję w Wigrach.

Gdyby ten pierwszy mecz rozegrać – załóżmy – po dwóch kolejkach ligowych, Wigry na pewno by awansowały?

W piłce nic na pewno nie jest, można różne scenariusze pisać, natomiast uważam, że tak mogłoby być. Wiadomo, zespół byłby po dwóch spotkaniach, mielibyśmy jego lepszy obraz, bo gry kontrolne to jedno, a same mecze mistrzowskie gdzie walczy się o punkty i jest presja, to drugie. Na pewno uważam, że Wigry mogłyby awansować.

Reklama

Po meczu powiedział pan: Jestem przekonany, że karnego dla Arki absolutnie nie było. Podtrzymuje pan?

Tę opinię podtrzymuję. Jestem w stu procentach przekonany, bardzo mocno to analizowaliśmy, zawodnik niefortunnie się zachował jeśli chodzi o ruch ręką, ale zagrał klatką piersiową i tego jesteśmy pewni. Trudno, sędzia podjął taką a nie inną decyzję – jedną z kluczowych – w tak ważnym momencie.

A co z bramką na 5:2, był spalony?

Jeżeli był, to minimalny, na pewno nie wyraźny. Mogę tylko powiedzieć, że takie bramki są uznawane. To byłby kluczowy gol, który dałby nam awans. Te dwie kontrowersje na pewno moim zdaniem wpłynęły na wynik, ale już nie chciałbym tego komentować.

Powiedział pan też: Moim zdaniem na takie spotkanie trzeba było desygnować trójkę sędziowską, która podołałaby zadaniu.

To nie jest tak, ze ja chcę dyskryminować sędziego i tak dalej. U nas w Suwałkach był arbiter ekstraklasowy Tomasz Musiał i bardzo dobrze gwizdał. Mimo naszej porażki 0:3, ja to podkreślam sędziom i gratuluję dobrych zawodów, bo pomyłki się zdarzają, nie tylko na podwórku krajowym. W Gdyni był sędzia, który nie prowadził wcześniej spotkań takiej rangi, chyba każdemu się wydawało, że jest wszystko rozstrzygnięte i ta nauka będzie pozytywnie wpływać na rozwój arbitra. Ja się z tym nie do końca mogę zgodzić, ale tego nie cofniemy i Wojciech Myć może być dobrym materiałem na sędziego, mimo wszystko.

Rozmawiał Paweł Paczul

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...