Bluzeczki na ramiączkach, zimne piwo i więcej uśmiechu niż przy „Śmiechu warte” – tak, to musi być Planica. Nad Velikanką zabrakło dziś tylko słońca, które idealnie uzupełniłoby piknikowy krajobraz. Finał sezonu skoków narciarskich tak jak cały zmagania 2016/2017 dla Stefana Krafta. Austriak otarł się w niedzielę o rekord skoczni.
Podsumowanie w Planicy i pięciu Polaków na starcie? Kibice chorujący na „małyszomanię” pamiętają zupełnie inne obrazki. Małysz i kręcący się koło pięćdziesiątego miejsca Bachleda, niekiedy punktujący Skupień, przeraźliwie nierówny Mateja. A tu proszę, reprezentacja Horngachera jest bezsprzecznie najlepsza na świecie, co zresztą potwierdziła wczoraj kolekcjonując szóste podium w szóstym w tym sezonie konkursie drużynowym. Przed dzisiejszymi indywidualnymi skokami na Letalnicy w klasyfikacji Pucharu Narodów mieliśmy aż 276 punktów przewagi nad drugimi Austriakami. Austriakami, którzy już nas nie dogonią, podobnie jak Kamil Stoch nie dopadnie Stefana Krafta. To znaczy, teoretycznie to drugie było dziś możliwe, no ale przecież nawet znany ze zdroworozsądkowego podejścia do życia skoczek z Zębu mówił w piątek, że jest już pozamiatane.
I rzeczywiście, jakby przewidział, że w pierwszej – jedynej – serii ostatniego konkursu sezonu pozamiata Kraft. Austriak skoczył ćwierć kilometra, czyli zaledwie 1,5 metra bliżej od rekordu Velikanki, ustanowiony wczoraj przez… Stocha. Lider polskiej kadry zaliczył w niedzielę 222,5 metra i wylądował na piątej pozycji. Sześć miejsc za nim uplasował się kochający loty niczym paluszki beskidzkie Piotr Żyła, czternasty był Kot, piętnasty Kubacki, a uzupełniający naszą ekipę Ziobro wyprzedził tylko Stephana Leyhe i zdyskwalifikowanego Daniela Andre Tandego. Zdyskwalifikowanego za co? A co to kur… za pytanie? Za nieprzepisowy kombinezon, to jasne. Skoki narciarskie to względnie czysty sport. Dopingować zdarzyło się jedynie szesnaście lat temu Dimitriejowi Wasiljewowi (spożywał więcej niż 1500 kalorii i na tle innych zawodników wyglądał podobnie jak Wayne Shaw w zestawieniu z piłkarzami Arsenalu) oraz wspomnianemu Żyle. „Wewiórowi” wybaczamy. Raz, było to podczas Pucharu Kontynentalnego. Dwa, popijanie małpki przed skokiem wydaje się ludzkie każdemu laikowi, który chociaż raz usiadł na belce.
Co to był dla nas za sezon… Najlepsza drużyna, czterech Polaków w czołowej dwudziestce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni Stocha. Ok, końcówka zmagań dla Krafta, który zgarnął dwa medale mistrzostw świata i Kryształową Kulę. Ale i tak pod wodzą Stefana Horngachera nastąpił przełom. Z ekipy mogącej co najwyżej marzyć, by być drugą Słowenią, staliśmy się potęgą. Potęgą, która zdołała powiedzieć zaledwie pierwsze słowo, do ostatniego daleko.
HK