Emocje związane z hitem chyba już trochę opadły, choć nie byłoby to specjalnie dziwne, gdyby ktoś zaraz nagrał Milinkovicia-Savicia grasującego po Gdańsku i wszczynającego awantury. No, ale my nie o tym, a raczej nie do końca – skoro w niedzielę działo się tyle niezwiązanego z samym futbolem, czyli zamiast masy bramek zobaczyliśmy masę kartek, to wiadomo, że głównym aktorem tego widowiska był sędzia Szymon Marciniak. Teraz tylko pytanie – zagrał czarny czy też pozytywny charakter?
Wyciągnęliśmy kilkanaście sytuacji z meczu i sprawdziliśmy – kiedy Marciniak podejmował słuszne decyzje, a kiedy się mylił.
25. minuta – dobra decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Był faul – nie ma znaczenia, że Trałka pierwszą trafił piłkę – zostawił potem bolesny stempel na nodze Wolskiego. Natomiast nie ma co doszukiwać się jakiejkolwiek celowości w zachowaniu piłkarza Lecha. Przypadek. Faul i tyle, zupełnie nic więcej.
40. minuta – zła decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Arbiter nie gwiżdże przewinienia Makuszewskiego, choć skrzydłowy ratuje się przed ucieczką Peszki i ładuje nogę na żyrandol, przeszkadzając rywalowi w dalszej części akcji. Arbiter przerywa grę, by pomocnik Lechii doszedł do siebie, ale piłka jest w posiadaniu Lecha.
42. minuta – zła decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Trałka próbuje łapać Krasicia za rękę i przeszkadza mu w kontynuowaniu akcji. Tutaj zabrakło gwizdka, sędzia puścił grę. Niektórzy sędziowie zastanowiliby się nad żółtą kartką, ale nie była to taka sytuacja, w której kartkę pokazać trzeba było ponad wszelką wątpliwość. Po prostu brak faulu.
46. minuta – dobra decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Nie ma faulu Tetteha, zwykła walka o piłkę, w której zawodnik Lecha jest dynamiczniejszy (to gdzie spada akurat nie ma wielkiego znaczenia, kompletny przypadek).
Przerwa – dobra decyzja Marciniaka (kluczowe zdarzenie).
Jest awantura i sędzia rozdaje po dwie żółte kartki dla każdej drużyny. Słusznie wybiera najbardziej zaangażowanych – w Lechii Milinković-Savić i Peszko, w Lechu Nielsen oraz Kędziora. Naszym zdaniem jedynie kartka dla Kędziory wygląda na niepotrzebną.
55. minuta – dobra decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Dochodzi do kolejnego zamieszenia, parę ciepłych słów mają sobie do powiedzenia Wolski i Tetteh, obaj dostają po kartce.
58. minuta – dobra decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Kartkę dostaje Trałka, za zagranie w stylu na pewno nie z piłki nożnej.
63. minuta – dobra decyzja Marciniaka (kluczowe zdarzenie).
Nieuznanie bramki Lechowi, ze względu na spalonego Majewskiego. Rzut oka i rzeczywiście, Radek był na małym, ale jednak, spalonym.
66. minuta – zła decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Tu z kolei nie ma faulu Kędziory, choć został oszukany przez Peszkę. Piłka wraca do Lecha.
74. minuta – dobra decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Kuświk uderza łokciem Tetteha i słusznie dostaje żółtą kartkę.
76. minuta – zła decyzja Marciniaka (kluczowe zdarzenie).
To znaczy, wyrzucenie Kuświka jak najbardziej słuszne, tyle że napastnik powinien dostać od razu czerwoną. Lechowi to wisi, ale kolejnym rywalom nie – czerwona za takie coś to zawsze dłuższa dyskwalifikacja, dwie żółte już nie.
77. minuta – dobra decyzja Marciniaka (kluczowe zdarzenie).
Peszko się podpalił i słusznie zobaczył czerwoną z automatu. Wyleciał też zachowujący się jak oszołom Vanja, też słusznie.
88. minuta – zła decyzja Marciniaka (kluczowe zdarzenie).
Kędziora uderza Wolskiego, nie ma nawet faulu, a powinna być żółta kartka – przypomnijmy, że dla Kędziory to byłaby druga. Inna sprawa, że pierwszą naszym zdaniem obejrzał za niewinność.
91. minuta – zła decyzja Marciniaka (nieistotne zdarzenie).
Brak konsekwencji. Jeśli kartki nie dostał Kędziora, nie powinien jej dostać też Janicki. Natomiast rozpatrując to zdarzenie tak jak trzeba – czyli indywidualnie – to Janicki mógł żółtą otrzymać, ale 3/10 sędziów w takiej sytuacji jednak kartonika nie wyjmuje.
Podsumowując – Marciniak w kluczowych momentach podejmował właściwe decyzje, natomiast można dyskutować o szczegółach. Przede wszystkim piłkarze Lechii przegrali ten mecz sami i na własne życzenie. Jeśli Marciniak się mylił to najbardziej już w samiutkiej końcówce, gdy losy meczu wydawały się przesądzone (Kędziora/Janicki). Wyniku naszym zdaniem nie wypaczył.
Fot. FotoPyk