Gdybyśmy mieli podczas teleturnieju „Milionerzy” wykonać telefon do przyjaciela, raczej nie byłby to Sławomir Peszko – i to wcale nie z tego powodu, że naszym przyjacielem nie jest. Mało tego, gdybyśmy musieli skorzystać z czyjejś pomocy przy rozwiązywaniu krzyżówki „Jolka” też nie pomyślelibyśmy o skrzydłowym Lechii oraz – Boże Najświętszy – reprezentacji Polski.
A jednak zdarza się, że Sławek nas zaskoczy. Po słynnym hat-tricku w meczu Polska – Niemcy, gdy nie wykorzystał trzech stuprocentowych sytuacji, dzisiaj zanotował hat-trick jeszcze bardziej haniebny. Kolejno…
– Wytargał za ucho Tomasza Kędziorę
– Znokautował Tomasza Kędziorę łokciem
– Obraził sędziego Szymona Marciniaka
Dziennikarz sportowy Piotr Chołdrych zacytował swoją pomeczową rozmowę z Peszką.
– Sławek, porozmawiamy?
– A co ci mam powiedzieć? Że Marciniak to p…?
Zgadujemy, że słowa na „p” to coś z dwójki „pedał” albo „pizda”. W sumie mała różnica. Inteligentnych ludzi od ludzi nie inteligentnych można odróżnić między innymi w ten sposób, że są w stanie wyciągnąć wnioski z własnych błędów, przeprosić, pokajać się. Peszko natomiast nie zatrzymuje się nawet na moment.
Oczywiście jeśli ta liga ma być chociaż trochę poważna, to dziennikarz powinien być poproszony (bo tylko prośba wchodzi w grę) o złożenie zeznań przed Komisją Ligi, aby Sławcio kolejne osiemdziesiąt cztery mecze obejrzał z trybun. Chyba, że schodzimy do poziomu, w którym zasady mają wyznaczać takie typy jak Peszko czy Pyżalski.
fot. 400mm.pl