Reklama

Krwawe walentynki w Paryżu. FE-NO-ME-NAL-NE PSG, Barcelona na kolanach!

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2017, 23:04 • 3 min czytania 103 komentarzy

Barcelona na kolanach. Barcelona obnażona w każdym elemencie gry, bezproduktywna w ofensywie i niepewna w tyłach. Barcelona bezradna. Katalończycy w ostatnich sezonach przejeżdżali walcem po kolejnych rywalach, również tych z europejskiego topu, ale dziś to oni byli w roli tych przejeżdżanych. Czy właśnie oglądaliśmy ich koniec w Lidze Mistrzów? Na tym etapie rozgrywek, w 1/8 finału, zatrzymali się po raz ostatni w sezonie 2006/07.

Krwawe walentynki w Paryżu. FE-NO-ME-NAL-NE PSG, Barcelona na kolanach!

Cóż to był za pokaz gry PSG! Cóż to było za show! Verratti – mecz życia. Rabiot – prawdziwa ściana, mistrz odbiorów, zatrzymywał Messiego i rozpoczynał akcje bramkowe. Di Maria – dwa piękne gole, które długo możemy odtwarzać z powtórki. Draxler – potwierdzenie, jak wielki potencjał w nim tkwi. Cavani – ha, czy ktoś dziś pamiętał o Ibrahimoviciu?

Zlatana musi zżerać zazdrość. On przygotowuje się do czwartkowego starcia w Lidze Europy z Saint-Etienne, a jego byli koledzy wgniatają w ziemię Barcelonę, w bezpośrednich starciach na każdej pozycji są lepsi. I biorą rewanż za ostatnie lata: cztery razy z rzędu odpadali w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, dwukrotnie właśnie z Barcą (w 2012/13 po remisach 2:2 i 1:1, w 2014/15 po porażkach 1:3 i 0:2).

Zemsta ma słodki smak. Zemsta – to słowo bez cienia przesady. Ktoś się w ogóle spodziewał, że piłkarze Luisa Enrique dostaną w Paryżu cztery gole i nie strzelą ani jednego?

Messi wchodzi w pojedynek i zostaje zatrzymany. Sergi Roberto próbuje ruszyć, ale traci piłkę. Luis Suarez podaje na wolne pole, ale sędzia sygnalizuje spalonego. Co zagranie, to nieudane – mnóstwo błędów, głównie pod wpływem wysokiego i intensywnego pressingu paryżan. PSG rzuciło się na rywali od pierwszej minuty, rozstawiło na talerzu i chwyciło za sztućce. Zabawa rozpoczęta.

Reklama

W pierwszej połowie próba Cavaniego zablokowana, poprawka Draxlera niecelna, strzał Matuidiego kapitalnie obroniony jedną ręką, w końcu Di Maria trafia po rzucie wolnym nad murem (stojący tam Suarez wyskoczył, by… się schylić), Cavani próbuje z dystansu, Draxler z ostrego kąta, ale po dograniu Verattiego trafia. 2:0 do przerwy, jedenaście strzałów. A Barca? Z dwoma, w tym z jednym celnym. Tylko naiwniacy mogą gdybać, co by było, gdyby Andre Gomes wykorzystał sytuację.

Jeżeli zastanawialiście się w trakcie meczu, czy PSG wytrzyma to szaleńcze tempo, odpowiedź przyszła bardzo szybko: na pewno nie zamierzało go zwalniać. Gospodarze dalej robili swoje, nie zostawiali rywalom ani odrobiny przestrzeni, byli agresywniejsi, szybsi i bardziej pomysłowi. Znów stworzyli sobie kilka okazji bramkowych i znów kilka zmarnowali. W porę jednak Di Maria pięknie przycelował z dystansu, a Cavani świetnie odnalazł się w polu karnym. 4:0. I z polskim akcentem: bez Krychowiaka, który musiał tego wieczora zrozumieć, że piłkarsko nie pasuje do tego towarzystwa, za to z bardzo dobrze funkcjonującym zespołem Szymona Marciniaka.

Koniec? Nie, nic z tych rzeczy. PSG, mimo prowadzenia różnicą czterech bramek, próbowało rywala już kompletnie dobić – choćby Draxler wyprowadzał kontrę w liczebnej przewadze, ale źle ją rozegrał. Jeszcze Umtiti obił po rzucie rożnym słupek i mógł dać Barcelonie nadzieję. A tak, czy w ogóle w Kataloni mogą jeszcze w cokolwiek wierzyć?

Historia nie pozostawia złudzeń: nikt w europejskich pucharach nie odrobił w dwumeczu wyniku 0:4.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

103 komentarzy

Loading...