Jako jeden z niewielu na świecie ma prawo mówić o sobie: byłem lepszy od Zlatana. Prawdopodobnie jako jedyny – że rzucił w Szweda nożyczkami. Potrafił zerwać z miss Belgii, by dwa tygodnie później zaręczyć się z „dziewczyną z sąsiedztwa”. Rekordu oglądalności, jaki ustanowił ich ślub transmitowany w egipskiej telewizji, żadnemu innemu reality show nie udało się pobić po dziś dzień. Gdy dowiedział się o zainteresowaniu tureckiego Kayserisporu, wsiadł w samolot i zjawił się na jednym z treningów. Co położyło transfer, bo Turcy uznali, że kogoś tak aroganckiego im nie potrzeba. Niespełniony, a jednak legendarny. Grzeszny, a jednak bóg. Po prostu – Mido.
A – AJAX
– Wszyscy są nim zachwyceni. Skauci, sztab szkoleniowy, każdy kto widział go w akcji sądzi, że to ogromny talent.
Leo Beenhakker, były dyrektor techniczny Ajaksu
Ajax w sezonie 2001/2002 to była niesamowita paczka. 19-letni Maxwell, 20-letni Christian Chivu, 17-letni Johnny Heitinga, 18-letni Rafael van der Vaart, 21-letni Andy van der Meyde, 19-letni Zlatan Ibrahimović. I on. Uważany za piłkarza z największą przyszłością spośród nich wszystkich. „Młody Faraon”, „Książę Nilu”, „Król Kairu”. Mido.
Nic dziwnego, że Ajax sięgnął po mistrzostwo kraju, a po Egipcjanina ustawiła się kolejka chętnych. – Staram się pokazać Europejczykom, że Egipt to nie pustynia – mówił wtedy. Chwalono go za wysoką samoświadomość. Wiedział, w czym jest dobry i te atuty wykorzystywał w stu procentach. Czuł, że jego prawa noga nie jest tak zabójczą bronią jak lewa, więc zawsze starał się ustawiać tak, by strzelać lepszą kończyną. Mówił, że chciałby być kimś takim, kim w tamtym czasie był Gabriel Batistuta.
Obierając sobie Argentyńczyka za wzór, dał też nadzieję na to, że będzie chciał – podobnie jak jego idol, nie obdarzony wielkim talentem, ale za to zapieprzający na treningach za dwóch – zapracować sobie ciężko na pozycję w światowym futbolu. Przynajmniej tak sądzono.
Wtedy nikt jeszcze nie mógł wiedzieć, jak ogromna była to pomyłka.
B – BÓG
– W Egipcie już jest traktowany jak bóg.
Ronald Koeman o 19-letnim Mido
Przed wiosną sezonu 2002/03, Ajax miał zagrać jedno z towarzyskich spotkań w stolicy Egiptu, Kairze. Nikt w klubie z Amsterdamu nie miał jednak prawa spodziewać się tego, jakie szaleństwo wybuchnie, gdy Mido postawi wraz ze swoimi kolegami stopę na egipskiej ziemi. Właśnie wtedy Koeman wypowiedział cytowane wyżej słowa o boskim statusie Mido, który jednak w równej mierze, co zaszczytem, był dla Egipcjanina problemem. Jak pokazały jego dalsze losy – bardzo długo nie dorósł do roli bohatera narodowego, którego zrobiono z niego jeszcze za nastolatka. Ronald Koeman mówił wtedy:
– W Egipcie jest wielką postacią, co tylko sprawia, że będzie mu trudniej. Już teraz wydaje mu się, że strzelanie bramek wystarcza. Cały czas staram się mu wytłumaczyć, że piłka nożna to gra zespołowa i że trzeba w niej pracować na rzecz drużyny. Musi to sobie wbić do głowy.
Wtórował mu jeden z członków jego sztabu, który anonimowo wyznał jednej z holenderskich gazet, że “Mido bardzo często zachowuje się zbyt infantylnie jak na dziewiętnastolatka”.
C – CLICHY, GAEL
Spokój. Opanowanie. Rozsądne zarządzanie gniewem. Trudno o pojęcia odleglejsze od tych, którymi należałoby opisywać temperament Mido.
Jego utarczki z trenerami to osobny temat, litości nie miał jednak także dla boiskowych rywali, a gdy nie szło mu piłkarsko, często uciekał się do brudnych zagrywek. Jak choćby wtedy, gdy kopnął w twarz Gaela Clichy’ego, za co FA ukarała go trzymeczową dyskwalifikacją. Bynajmniej nie pierwszą i nie ostatnią w jego karierze.
D – DZIECIŃSTWO
Piłka nożna pełna jest historii o chłopakach ze slumsów, względnie z krajów ogarniętych wojną, którzy dzięki futbolowi pokonali biedę, inspirując inne dzieciaki cierpiące w podobnych warunkach do marzeń. Trenujących na bosaka, kopiących puszkę coli po nierównych, betonowych boiskach.
Życie Mido nie jest jedną z nich.
Jego ojciec, Wasfy Hossam miał trzech synów i nie można powiedzieć, by któremukolwiek w życiu brakowało czegokolwiek, włącznie z ptasim mleczkiem. Był bowiem dyrektorem firmy turystycznej w Kairze i stać go było na posłanie Ahmeda do najlepszej prywatnej szkoły sportowej w stolicy Egiptu, a także zapewnienie mu cieplarnianych wręcz warunków do rozwijania ponadprzeciętnego talentu. Ten nie umknął oku belgijskich skautów, którzy polecili Egipcjanina jego pierwszemu klubowi na Starym Kontynencie – Gentowi.
E – EGIPT
Reprezentacja miała szansę być rozdziałem zapisanym w jego karierze złotymi zgłoskami. Kadra „Faraonów” trzy razy z rzędu wygrywała Puchar Narodów Afryki, przez cztery lata niepodzielnie rządząc na kontynencie.
Miała szansę, ale Mido jako jedyny egipski piłkarz nie potrafił pojąć, że selekcjoner Hassan Shehata wyznaje filozofię podobną do sir Alexa Fergusona. Że żaden zawodnik nie ma prawa być większy od drużyny. Gdy w półfinale pierwszego z trzech wygranych czempionatów kontynentu został zdjęty z boiska, zwyzywał swojego trenera od najgorszych, poprawiając jeszcze wywiadem udzielonym na gorąco po spotkaniu.
“Byłem wściekły, gdy mnie zdjął. Nie grałem tak źle. Gdybym został na boisku, strzeliłbym gola. Przepraszam kibiców, ale nie przepraszam Shehaty.”
Jak łatwo się domyślić, Shehata nie mógł znieść podobnego publicznego upokorzenia. Mimo że napastnik przeprosił przed meczem finałowym, trener okazał się nieugięty. Odesłał gwiazdora na trybuny, pozwolił mu jedynie wejść z drużyną na podium po wygranej z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Po turnieju federacja zawiesiła go na sześć miesięcy, a Shehata nie powołał go już ani w 2008, ani w 2010 roku, gdy Egipcjanie dwukrotnie bronili tytułu.
Zresztą Egipcjanin nie był pierwszym, z którym Mido miał na pieńku. Gdy Marco Tardelli wysłał napastnikowi powołanie, ten odrzucił je tłumacząc, że nie jest w formie. Problem w tym, że nie dalej, jak dwa dni wcześniej przeszedł testy medyczne przed transferem do Romy. Włoski trener wyczuł ściemę na kilometr i za jego kadencji Mido na kadrze już się nie pojawił.
F – FERRARI
Iker Casillas, nie lubiący się obnosić z tym, że jemu w życiu się powiodło naprawdę dobrze, długo jeździł na treningi Realu starym samochodem, pakując swój sprzęt do taniej torby kupionej w markecie. Na pierwsze spotkanie z kolei musiał go podwieźć Fernando Hierro, bo Casillas za czasów szkolnych poruszał się po mieście metrem. Dlaczego przywołujemy przykład golkipera FC Porto w alfabecie Mido? A no dlatego, że trudno o osobowość bardziej kontrastującą ze skromnością Hiszpana niż Mido.
Egipcjanin podpisując kontrakt z Ajaksem, swoją pierwszą naprawdę godną umowę w karierze, natychmiast miał w głowie pomysł, jak spożytkować pieniądze za podpis. Pięć minut po opuszczeniu biur klubowych siedział już za kierownicą nowiutkiego Ferrari. Szybkie samochody były też konikiem jego najlepszego kumpla z Ajaksu, Zlatana Ibrahimovicia, ci dwaj spotykali się więc od czasu do czasu na przedmieściach Amsterdamu i urządzali sobie małe wyścigi. Zlatan w swoim Audi, Mido w Ferrari, do którego wkrótce dorzucił także sportowe BMW.
G – GRUBASEK
Nie pomijany nigdy, gdy trzeba z okazji Tłustego Czwartku przygotować zestawienie najgrubszych piłkarzy. Nie do końca sportowo miał się prowadzić już w Ajaksie, jednak wtedy młodszy organizm więcej wybaczał, a regularne treningi nie pozwalały się mu zapuścić tak, jak miało to miejsce później. Z każdym rokiem zdawało się, że Mido jest coraz więcej i więcej. Niestety, proporcjonalnie do wzrostu wagi, spadała jego wartość jako piłkarza. Gdy w Middlesbrough rozczarował na całej linii strzelając sześć goli przez dwa sezony, już wyglądał jak kluseczka. Potem wcale nie było lepiej. I piłkarsko, i wagowo.
Coś nam podpowiada, że był jednym z tych, którzy lubili zajadać swoje smutki…
Trzymanie odpowiedniej wagi i sportowej sylwetki nigdy nie było mocną stroną Mido…
… jednak po zakończeniu kariery naprawdę mocno popuścił pasa.
I – IBRA
Wydawać by się mogło, że z tej pary kumpli, to Zlatanowi może kompletnie odwalić, gdy tylko dorobi się większych pieniędzy. W końcu Mido był z bogactwem obyty. On nie wychowywał się w getcie w Malmoe, nie cierpiał głodu, nie musiał uciekać przed bałkańską wojną. Nie brakowało mu niczego, ojciec-biznesmen ufundował mu naukę w prestiżowej szkole sportowej w Kairze, a biedy nie posmakował przez choćby jeden dzień życia.
Wszyscy byli też pewni, że w Egipcjaninie tkwi większy potencjał. Obaj trafili do Ajaksu w tym samym czasie, jednak to Mido robił większą furorę. To jemu klub z Amsterdamu w większej mierze zawdzięczał mistrzowski tytuł za sezon 2001/02, to wreszcie jego kibice w jednym ze spotkań żegnali owacją na stojąco, skandując jego przydomek, gdy napastnik z Kairu przybijał piątkę z wchodzącym na zmianę Ibrahimoviciem.
Zresztą ich liczby z okresu wspólnej gry w Holandii nie pozostawiały złudzeń:
Statystyki Mido i Zlatana w Eredivisie z czasów wspólnej gry w Ajaksie (cały sezon 2001/02 + jesień 2002/03).
Dziś trudno w to uwierzyć, ale wtedy o dwa lata starszy Ibrahimović oglądał plecy zjawiskowego młodzieńca z Egiptu, który szturmem wziął Eredivisie. Szybko doszło jednak do zamiany ról i jeszcze zanim Zlatan notował skalp za skalpem w barwach PSG, Mido buty odwiesił już na kołek. Gdy Ibrahimović zmieniał Paryż na Manchester, Egipcjanin stał się hitem YouTube’a, po tym jak przegrał zakład z Riyadem Mahrezem i zgodnie z obietnicą, w odpowiedzi na mistrzostwo Leicester ogolił głowę.
J – JOL, MARTIN
Egipcjanin nie należał do ludzi, którzy nim wyrazili swoją opinię, gryźli się w język. Szczególnie w stosunku do swoich szkoleniowców. Dlatego też fakt, że trudno znaleźć negatywne zdanie, słowo, czy nawet sylabę z ust Mido w stronę Martina Jola, zakrawa o mały cud.
– To człowiek, który zawsze był wobec mnie fair.
– To bardzo poważny człowiek. Żyje dla piłki nożnej i zawsze daje z siebie wszystko dla klubu i drużyny, którą prowadzi.
Dla Jola Mido zawsze potrafił wspiąć się na wyżyny, to Jol trzymał w kieszeni klucz do trudnego charakteru Egipcjanina.
Nawet wtedy, gdy już jako grubasek szukający zagubionego talentu trafiał do Ajaksu, potrafił zdobyć dwie bramki w pięciu meczach, które w końcowym rozrachunku przyczyniły się do zdobycia przez Ajax mistrzowskiego tytułu.
M – MARADONA
„Mido jest tym, o czym myślą arabskie ulice. Mido jest słowem, które gości na ustach arabskich mężczyzn i kobiet. Mido, przydomek, który przylgnął już w dzieciństwie do Ahmeda Hossama, piłkarza jeszcze nawet nie dwudziestoletniego, którym zafascynowany jest cały arabski świat. Jest kimś więcej niż Beckham dla Anglików (a nawet dla Japończyków), dla Arabów w ogóle – a Egipcjan w szczególe – tym, kim dla Argentyńczyków był Maradona. A może nawet kimś więcej”
Gdy gwiazda Egipcjanina zaczęła oślepiać swoim blaskiem w Ajaksie, taką laurkę poświęcił mu brytyjski Guardian, kreując chłopaka na przyszłą gwiazdę futbolu. I tak jak Mido nigdy nie dorósł do potencjału, o jaki go posądzano, a po dziś dzień umieszczany jest wśród największych zmarnowanych talentów, tak jego postać nie straciła przez to nic na swojej boskości.
– On zmienił myślenie Egipcjan. Kiedyś ludzie zawsze stawiali naukę nad piłką. Teraz mówią: chcę, by mój syn był jak Mido – mówi Mahmoud Gouhary, jeden z pierwszych trenerów napastnika.
N – NOŻYCZKI
O przyjaźni Mido i Zlatana pisaliśmy wcześniej, jednak tego, o czym nie wspomnieliśmy pod literką “I”, trzeba dopowiedzieć tutaj. Relacja dwóch piekielnie utalentowanych młodzieńców nie była, co jasne, pozbawiona konfliktów. Punkt wrzenia został osiągnięty, gdy Egipcjanin po jednym ze spotkań wpadł do szatni i zwyzywał wszystkich wokół od pizd. Zlatan odpowiedział, że jeśli ktoś tutaj jest pizdą, to tylko Mido. Ten szybko ocenił sytuację, zobaczył że pod ręką ma nożyczki i… rzucił nimi w kierunku kolegi z drużyny.
– Podszedłem i dałem mu za to w twarz, ale za dziesięć minut znów byliśmy najlepszymi kumplami. Później dowiedziałem się, że ówczesny kierownik drużyny wziął te nożyczki na pamiątkę i pokazywał swoim dzieciakom – wspominał później Zlatan.
O – OBIEŻYŚWIAT
Mido w Anglii z sezonu na sezon szło gorzej, Middlesbrough z którym był związany kontraktem wypożyczało go z klubu do klubu. A że dodatkowo nie należał do ludzi, którzy lubią zapuszczać korzenie, gdy tylko usłyszał o zainteresowaniu tureckiego Kayserisporu, wsiadł w samolot, by już na miejscu czekać, aż szefowie klubów się dogadają.
Jakież było zdziwienie Turków, gdy na jednym z treningów zobaczyli Egipcjanina, którego transfer mieli dopiero negocjować. Zamiast przywitać go chlebem i solą, uznali, że ktoś tak arogancki, kto nie szanuje umowy z obecnym pracodawcą nie jest im potrzebny i odesłali do Anglii. Z dealu, jak łatwo się domyślić, nic nie wyszło.
P – POTENCJAŁ
Potrafił odnaleźć się w polu karnym jak mało kto. Miał tę łatwość do zamieniania w złoto dośrodkowań i podań kolegów, która charakteryzuje absolutnie najlepszych napastników na świecie. Potrafił obrócić się z rywalem na plecach, na jego sugestywne zwody obrońcy nabierali się raz za razem.
A jednak tylko raz po odejściu z Ajaksu pokazał pełnię swojego potencjału. Tylko w jednym sezonie potrafił później przekroczyć dwucyfrową bramek.
Nawet gdy wrócił do Holandii, już jako ten zapuszczony, grubiutki Mido, w “swoim” Ajaksie zagrzał miejsce bardzo krótko. Wraz ze zwolnieniem Martina Jola i zatrudnieniem Ronalda de Boera, poszedł w odstawkę i nigdy więcej nie założył koszulki klubu z Amsterdamu, wkraczając w najbardziej przykry etap swojej kariery. Powolny zjazd do zajezdni. Trzy mecze w Egipcie, gdzie przygarnął go Zamalek, jeden 27-minutowy epizod w angielskiej Championship i to by było na tyle. Zaraz po trzydziestych urodzinach Mido uznał, że nie warto dalej ciągnąć tej farsy i że lepiej będzie poświęcić się innym zajęciom.
R – RONALD KOEMAN
Ten, który zobaczył w nim nieoszlifowany diament, a zarazem ten, który zakończył jeden z najpiękniejszych okresów w jego karierze – półtoraroczny pobyt w Ajaksie. Koeman niejednokrotnie mówił, że talent, jaki tkwi w Mido idzie w parze z trudną osobowością. Mówimy przecież o nastolatku, któremu nie chciało się przychodzić na treningi i który został za to zesłany do drużyny rezerw. A gdy przeprosił i obiecał poprawę, a Koeman przywrócił go do pierwszego składu, zleciał z powrotem do drugiej drużyny po trzech dniach. Znów obijał się na zajęciach, znów miał w nosie to, czego Koeman od niego wymagał.
Holender próbował przemawiać mu do rozsądku na różne sposoby, rzucając mu wędkę po pół godziny meczu ligowego, krytykując go w cztery oczy i na łamach mediów, czy przez wspomniane zsyłki do rezerw. Wszystko to jednak tylko negatywnie nakręcało Egipcjanina, który dopiero po podpisaniu kontraktu z Tottenhamem wyznał, że “popełnił w młodości sporo błędów”. Na przykład ten, którym było zwołanie specjalnej konferencji prasowej, na której oznajmił, że dla Ajaksu już nie zagra. Mając wciąż ważny kontrakt z holenderskim klubem.
Ale spokojnie, na “starość” też tych błędów trochę było…
S – SPURS
– Tottenham cieszy się w Egipcie ogromną popularnością. Ludzie pamiętają, że w latach 60. Tottenham przyjechał na tournee po Egipcie. Pamiętam Jimmy’ego Greavesa i Dave’a Mackaya. Od tamtej pory ludzie uwielbiali ten klub.
Wasfy Hossam, ojciec Mido
Jakoś tak się składa, że Tottenham ma szczęście do napastników, którzy osobowość mają dość specyficzną. Niedawno takim enfant terrible na bajońskim kontrakcie był Emmanuel Adebayor, wcześniej miał jednak godnego prekursora w osobie Egipcjanina.
Podobnie jak Adebayor, zanim Mido zaczął sprawiać problemy, był jednak postacią dla Spurs niezwykle istotną. Telegraph napisał nawet w tamtym okresie, że “egipski książę wreszcie nauczył się przemawiać przez futbol”, odnosząc się do jego łatwości w wypowiadaniu kontrowersyjnych osądów. “Troublemaker”, jak przedstawiano go we wszelakich profilach kreślonych długopisami brytyjskich dziennikarzy, zdawał się ustatkować. Nie miał problemu, by mówić otwarcie o tym, że był okres, gdy przesadził z jedzeniem i nabrał kilka zbędnych kilogramów, przekonując, że te czasy już za nim i że teraz ma jasny cel – być jak najlepszym piłkarzem.
Niestety, wszyscy wiemy, co było dalej…
T – TWITTER
Może tego nie wiecie, ale Ahmed Hossam “Mido” był social media ninja jeszcze zanim to było modne:
U – UTYTUŁOWANY
Miał być. Jeszcze zanim w rubryce “wiek” przestał wpisywać końcówkę “naście”, był mistrzem Holandii, zdobywcą superpucharu Holandii, Młodym Piłkarzem Roku w Belgii i Egipcie, a także zdobywcą Belgian Ebony Shoe, nagrody dla najlepszego piłkarza pochodzenia afrykańskiego w lidze belgijskiej. To miało prawo podkręcić apetyt Egipcjanina, ale zamiast tego nasycił się szybkimi sukcesami i później indywidualnie nie osiągnął już nic więcej. A jedyne trofea drużynowe, w jakich miał swój udział, miały dla niego znacznie bardziej gorzki smak.
Najpierw było więc mistrzostwo Afryki po finale, który za zwyzywanie trenera Shehaty od osłów obejrzał z trybun, później – tytuł w Holandii, gdzie naprawić karierę swojego byłego podopiecznego z Tottenhamu próbował Martin Jol. Nie wyszło. Mido zagrał w pięciu meczach, Jola zwolniono, a wraz z odejściem ulubionego trenera Egipcjanina, ulotniły się też jego szanse na minuty w koszulce klubu z Amsterdam ArenA. No ale jako że Ajax zakończył rozgrywki na pierwszym miejscu, Mido może się dziś tytułować dwukrotnym mistrzem Holandii. Choć wątpliwe, by akurat to osiągnięcie wspominał z dumą.
W – WIĘZIENIE
Pewnego pięknego dnia, gdy Mido był trenerem Zamalku, na ulicy rozpoznało go trzech studentów. Podekscytowani, w końcu trener cały czas miał w kraju boski status, stwierdzili, że poproszą go o wspólne zdjęcie. Niestety, trafili na gorszy dzień gwiazdora, który nie był szczególnie skory do pozowanie.
„Nie” nie wystarczyło. Mido pobił całą trójkę, a także uszkodził samochód jednego z chłopaków, za co został skazany na miesiąc więzienia. Odsiedział tydzień, po czym został wypuszczony na wolność.
Y – YOSRA WAEL
… choć równie dobrze pasowałoby tutaj „Ł” jak „łajdak”. Grając jeszcze w Belgii, Mido poznał miss kraju i jakoś tak się złożyło, że szybko zostali parą. Wydawało się, że są szczęśliwi, a przynajmniej tak miała prawo myśleć piękna Joke van de Velde. Egipcjanin miał jednak inne plany. Zostawił ją, by po dwóch tygodniach oświadczyć się Egipcjance Yosrze Wael.
Prawa do transmitowania ich późniejszego ślubu nabyła egipska telewizja i po dziś dzień żaden inny reality show w tym kraju nie wzbudził podobnego zainteresowania.
Swoją drogą, ciekawi jesteśmy, czy jednym z milionów widzów była wtedy miss Belgii 2000…
– Czy twojej żonie podoba się życie w Holandii?
– Jest ze mną, co mogłoby jej się nie podobać?
Z – ZWOLNIENIE
A konkretniej – zwolnienie po 37 dniach. Tyle z Mido wytrzymali działacze Zamalku, nie zniechęceni wcześniejszym siedmiomiesięcznym pobytem byłego napastnika w klubie w roli pierwszego trenera. Wydawało się, że po nieco ponad pół roku, gdy Ahmed zdążył pokłócić się w klubie z każdym, zaczynając od właściciela, a na sprzątaczce kończąc, nie ma dla niego miejsca w Zamalku.
Błąd. Dla takiej legendy jak Mido zawsze jest miejsce. Tym razem jednak nie dane mu było przepracować nawet dwóch miesięcy. Chodziło jednak nie o ego byłego napastnika, a o porażkę 0:2 w derbach z Al Ahly. Coś, czego kibice nie wybaczają, szczególnie gdy oznacza to powiększenie straty do odwiecznego rywala do aż siedmiu punktów na starcie sezonu.
Trzeba powiedzieć, że znacznie lepiej poszło mu za pierwszym razem, gdy oprócz zaliczenia mniejszej lub większej sprzeczki z każdym pracownikiem klubu, został też najmłodszym w historii trenerem, który sięgnął po Puchar Egiptu.
SZYMON PODSTUFKA