Reklama

Wygodne wytłumaczenie: Kovacević opuszcza Lechię przez regulamin

redakcja

Autor:redakcja

17 stycznia 2017, 14:32 • 4 min czytania 11 komentarzy

To już właściwie przesądzone: Aleksandar Kovacević odejdzie z Lechii na wypożyczenie. Serb nie wyruszył z drużyną na tureckie zgrupowanie, tylko został w Gdańsku, by dopinać warunki swojego transferu. Nie chcemy jednak zajmować się tym, gdzie trafi – to właściwie jest w całej sprawie najmniej ważne – ale tym, dlaczego musi pakować walizki. Słychać głosy, że głównie przez regulamin, ale to dość łatwe wytłumaczenie dla samego piłkarza, a prawda jest nieco bardziej skomplikowana.

Wygodne wytłumaczenie: Kovacević opuszcza Lechię przez regulamin

Wiemy, jakie przepisy obowiązują od tego sezonu w Ekstraklasie – za piłką ugania się klasycznie jedenastu chłopa, ale tylko dwóch z nich może nie mieć paszportu z kraju należącego do Unii Europejskiej bądź strefy Schengen. To nie jest tak, że Kovacević to jakiś nieprzytomny gość i dowiedział się o tym przedwczoraj. Nie, miał świadomość, że będzie mu trudno, lecz chciał zostać i powalczyć, jeszcze w sierpniu, gdy mówiło się o zainteresowaniu Wisły, stwierdził: – Niczego takiego nie biorę pod uwagę. Zostaję w Lechii.

Od początku stał jednak na straconej pozycji. Absolutnie nie do ruszenia jest Krasić, lider zespołu, który jeśli tylko może, gra w każdym spotkaniu – opuścił jedynie rywalizację z Koroną, z której wykluczyły go kartki. Pierwsze miejsce jest więc zajęte, a jego właściciel przymocowany do niego na amen. Na drugie też nie warto specjalnie liczyć, skoro należy do bramkarza, Milinkovicia-Savicia, trudno przecież oczekiwać, że będzie ściągany w 60. minucie. Był jednak taki moment, kiedy Vanja został odsunięty od składu i wtedy otworzyła się szansa dla Kovacevicia. W Białymstoku wykorzystał ją perfekcyjnie – był jednym z liderów zespołu i przesądził o wyniku, uderzając przepięknie zza pola karnego. Z Niecieczą wyszło już gorzej, ale na jego nieszczęście jeszcze mizerniej zaprezentował się Podleśny, który odstawiał cyrk na boisku i do bramki wrócił Milinković-Savić. A Kovaceviciowi przypadła ławka, choć w sumie to bardziej trybuny.

Pozycję siedzącą przyjął w sierpniu, a rozprostować kości mógł dopiero w grudniu, kiedy dostał końcówkę ze Śląskiem i całe spotkanie z Koroną, ze względu na wspomnianą pauzę Krasicia. 306 minut przez 20 spotkań to wynik marny, ale facet musiał walczyć z podwójnym balastem – mocną konkurencją i niefortunnym dla niego regulaminem. Gdy tego drugiego problemu jeszcze nie było (w rozgrywkach 15/16 mogło występować trzech piłkarzy bez odpowiedniego paszportu), w zeszłym sezonie był jak najbardziej do gry – wystąpił w 25 meczach i szło mu to nieźle, wykręcił u nas notę 5,05, jeśli chodzi o pomocników to lepszą mieli tylko Krasić i Chrapek, z tym, że ten drugi zasłużył na nią po 14 spotkaniach.

Do pewnego momentu to wszystko wygląda dla niego więc super, może być pierwszym pokrzywdzonym przez przeklęty regulamin, który przeszkadza mu grać w piłkę. Jednak to nie jest do końca tak – Kovacević to piłkarz solidny, ale ma swoje ograniczenia, co widać choćby w InStacie. W zeszłym sezonie, jeśli chodzi o statystyki ustąpił miejsca Łukasikowi i Borysiukowi, w tym ogląda plecy Gamakova i Sławczewa. Patrząc globalnie, na całą ligę – za sezon 15/16 sklasyfikowano go na 32. miejscu, w tym, po 20. kolejkach, jest 29..

Reklama

Serb ma swoje atuty – jest świetny w odbiorze (75 % skuteczności to wynik najlepszy w całej lidze), czasem potrafi uderzyć (w tym sezonie z Jagą, wcześniej z Legią i Górnikiem Zabrze), ale w taktyce Lechii potrzeba jednak jeszcze czegoś więcej. Gdańszczanie na pięć meczów cztery rozgrywają w ataku pozycyjnym i muszą mieć kogoś, kto przyzwoicie zadba o tyły, ale też da więcej z przodu. Kimś takim jest najczęściej Sławczew i choć trudno zrozumieć, dlaczego niektórzy aż pieją nad nim z zachwytu, bo jednak bez przesady, to mimo wszystko gość jest piłkarsko lepszy od Kovacevicia. Lepiej podaje (87% do 86%), częściej zrobi przewagę w ataku (73% pojedynków wygranych do 59%) i lepiej drybluje (73% do 54%). Odbiera za to słabiutko, bo ma tylko 46% skuteczności, ale widocznie Nowak jest w stanie zapłacić taką cenę.

Oczywiście, że Kovacević, gdyby nie regulamin, grałby więcej, mógłby wchodzić choćby na końcówki, kiedy Lechia prowadzi i pilnować wyniku. Pewnie też rotowałby się czasem ze Sławczewem, jeśli gdańszczanom przyszłoby się zmierzyć z silnym rywalem. To nie będzie teza naciągana – te swoje mizerne 306 minut, pewnie by potroił. Jednak nie ma co też robić z niego ofiary przepisów – jeśli byłby naprawdę mocny, w Lechii nie oddawaliby go na wypożyczenie łatwą ręką. Vanja to niezły i utalentowany bramkarz, ale czy warto dla niego rezygnować z kozaka w środku pola? No, nie bardzo, tylko że Kovacević takiego dylematu nie dał.

I nie chodzi tu o obronę tych przepisów, bo te również nie są do końca przemyślane, czym różni się przecież szrot z Ukrainy od szrotu ze Słowacji, poza tym, że jeden ma odpowiedni paszport, a drugi nie? Wypadałoby to dopracować, ale patrząc uczciwie, Kovacević raczej nie powinien być twarzą tych zmian.

PP

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...