Reklama

Horngacher pracuje w stylu Nawałki. I już ma lepsze wyniki

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

06 stycznia 2017, 19:48 • 5 min czytania 30 komentarzy

Kamil Stoch mówi, że Stefan Horngacher znalazł na jego skakanie nowy pomysł. Maciej Kot otwarcie przyznaje, że jest pod wrażeniem tego jak ten trener pracuje. Piotr Żyła nie słuchał rad Łukasza Kruczka i Adama Małysza, a Austriakowi udało się do niego dotrzeć. Po ponad dziewięciu miesiącach współpracy pewne jest jedno: polscy skoczkowie są zafascynowani swoim przełożonym. Kibice też, bo przecież to w dużej mierze dzięki niemu mamy aż trzech zawodników w pierwszej czwórce klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni.

Horngacher pracuje w stylu Nawałki. I już ma lepsze wyniki

Kiedy Horngacher zostawał trenerem Polaków zadeklarował, że chce, aby co najmniej dwóch naszych zawodników regularnie zajmowało miejsca w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. Patrząc z perspektywy dzisiejszego konkursu brzmi to śmiesznie, ale też pamiętajmy, że ta grupa ludzi poprzedniej zimy zawiodła. Stoch był w klasyfikacji generalnej PŚ dopiero 22., poza nim w trzydziestce znaleźli się jeszcze tylko Stefan Hula i Dawid Kubacki. Po takim „popisie” Polaków ciężko było wymagać, aby Austriak stanął przed kamerami i powiedział: Kamil zdobędzie Kryształową Kulę, a Kot zajmie piąte miejsce w generalce, prawda?

Zresztą nowy selekcjoner reprezentacji zamiast brylować w mediach woli błyszczeć na treningach. W ostatnich miesiącach czytaliście pewnie dziesiątki razy na temat pracowitości Adama Nawałki. Że każdy trening ma dopieszczony w najmniejszym szczególe. Że po zajęciach spędza godziny na analizie. Że cieszy się posłuchem u swoich zawodników. Po rozmowach z ekspertami od skoków narciarskich dochodzimy do wniosku, że te wszystkie zdania spokojnie można też przypisać do Horngachera.

Mówi komentator TVP Sebastian Szczęsny:

– Stefan jest niesamowicie poukładanym facetem. Żyje tym co robi w 100%.

Reklama

Horngacher jest nie tylko poukładany, ale też pomysłowy i uparty. Łukasz Kruczek i Adam Małysz wielokrotnie tłumaczyli Piotrowi Żyle, że jego pozycja najazdowa podczas skoku wymaga zdecydowanej poprawy. Uśmiechnięty skoczek wysłuchiwał ich sugestii, po czym… robił swoje. Nie zmieniał nic, bo mimo słów prawdziwych znakomitości światka skoków nie widział potrzeby rewolucji. Nowy trener zdołał go przekonać, że powinien pójść zupełnie inną drogą. Nie było to łatwe, Piotrek początkowo kręcił oczywiście nosem, ale w końcu zaufał Horngacherowi, podobnie zresztą jak Kot. Austriak skorygował znacznie odbicie Maćka, co zdaniem skoczka z Zakopanego bardzo mu pomogło.

W tej wyliczance nie możemy zapomnieć o Stochu. Mistrzu świata, dwukrotnym mistrzu olimpijskim, który w minionym sezonie gdzieś się zagubił. Nasz czempion w wywiadach podkreślał, że Horngacher mocno zmienił technikę wykonywania niektórych ćwiczeń i że – choć na początku nie było mu łatwo – to koniec końców jego zdaniem Austriak obrał właściwą taktykę.

–  Czuję, że to wszystko idzie powoli w dobrym kierunku – rzucił Kamil po kilku miesiącach wspólnej pracy. Dziś wiemy, że nie były to słowa wypowiadane ku pokrzepieniu serc „biało-czerwonych” fanów, a realna ocena efektywnej pracy z Horngacherem.

– Po ostatnim roku skoczkowie potrzebowali zmiany, podobnie jak Kruczek. Atmosfera w zespole była niezdrowa, teraz jest dużo lepiej. Stefan zdobył ich szacunek spokojem, opanowaniem, chłodnym spojrzeniem. I bardzo dużą pewnością, która bije z tego co robi – dodaje Sebastian Szczęsny.

A Kacper Merk z Eurosportu dopowiada, że Horngacherowi pomógł też znany z piłki nożnej tzw. efekt „nowej miotły”:

– Po latach współpracy Kruczek był dla zawodników nie tylko szefem, ale i kolegą. W pewnym momencie ten układ zaczął się „rozłazić”. Stefan jest tylko szefem, który na dodatek potrafi zainspirować.

Reklama

Jest też zwolennikiem wprowadzania nowinek technicznych. Podczas treningów w Predazzo sztab Horngachera wykorzystywał do nagrywania skoków aż dziewięć kamer Go Pro. Były właściwie wszędzie, m.in. na piersiach sportowców i na torach najazdowych. Dzięki temu sprzętowi selekcjoner mógł jeszcze dokładniej analizować sylwetkę swoich podopiecznych oraz moment odbicia.

W trakcie przygotowań biało-czerwoni korzystali również regularnie z… platformy dynamometrycznej. Wiemy, ta nazwa brzmi strasznie, dlatego już tłumaczymy w miarę po ludzku do czego to ustrojstwo służy, mianowicie do pomiaru wyskoku pionowego z miejsca z zamachem CMJ (counter movement jump). Maciej Kot skwitował korzystanie z tego sprzętu w jednym z wywiadów w następujący sposób:

– To doskonały pomysł, ponieważ określone w ten sposób parametry pokazują naszą gotowość do kolejnych treningów, a także to czy właściwie odpoczęliśmy i co należy skorygować w kolejnym cyklu.

Ten sam skoczek chwalił Horngachera w wywiadach za odpowiednie podejście do zawodników. Chodziło mu o to, że kiedy jest czas na pracę, Austriak potrafi z nich wycisnąć 110% normy, ale kiedy jest wolne, to temat skoków nie istnieje. Selekcjoner kładzie nacisk na to, żeby podczas odpoczynku jego skoczkowie zajmowali się wszystkim tylko nie sportem. Książki, muzyka, spotkanie ze znajomymi, spacer – każda forma relaksu, która sprawi, że głowa się zresetuje, jest dobra.

– To znakomity motywator, który potrafi znaleźć idealny balans między treningiem a odpoczynkiem – powiedział kiedyś o Austriaku Martin Schmitt.

Niemiec pracował z nim indywidualnie. To, że ktoś taki powierzył w ręce Horngachera swoją karierę, nieźle świadczy o nowym trenerze biało-czerwonych. Podobnie jak to, że Niemcy nie chcieli go puścić, gdy dostał ofertę z Polski.

– Walczyli o niego na maksa, mimo że był tylko trenerem kadry B, a nie pierwszej drużyny. Byli zawzięci, bo wiedzieli, że to jest fachowiec, który prezentuje światowy level – mówi Szczęsny.

Na najwyższy poziom wskoczyli też współpracownicy Austriaka. Ludzie, którzy nie mają wielkich nazwisk, ale to nieważne. Najistotniejsze jest to, że są gotowi poświęcić dla swojego bossa wszystko, włącznie z życiem prywatnym. Tu znów nasuwa się analogia do Nawałki, prawda? Sztab selekcjonera słynie z tego, że kiedy sytuacja tego wymaga, zarywa noce, sztab Horngachera też nie ma z tym problemu. Jego fundamentalną częścią jest Michal Dolezal. Czech odpowiada za sprzęt. Skoczkiem był przeciętnym, za to w nowej roli wymiata. To właśnie ten facet przygotował naszej reprezentacji kombinezony na Turniej Czterech Skoczni. Wszyscy zawodnicy podkreślali, że są idealne i pomagają im w osiągnięciu wybornych wyników.

Istotną częścią drużyny Stefana są też serwisant Maciej Kreczmer, lekarz Aleksander Winiarski, fizjoterapeuta Łukasz Gębala, a także… Adam Małysz. Tak, to nie pomyłka. Orzeł z Wisły zajmuje stanowisko dyrektora koordynatora w PZN-ie, innymi słowy jest przełożonym Horngachera. Ale nie takim, który czeka na wpadkę swojego podopiecznego, by zająć jego miejsce. Nie, Małysz forsował Austriaka na sukcesora Kruczka, a potem, kiedy Stefan objął kadrę, służył mu radą.

– Jego wskazówki wielokrotnie mi pomogły – podkreślał Horngacher po udanych startach Polaków w tym sezonie.

Te słowa pokazują, że to nie tylko dobry trener, ale i przyzwoity facet. Bo tylko tacy nie mają problemu z tym, by oficjalnie podzielić się sukcesem ze współpracownikami…

KAMIL GAPIŃSKI

Foto: 400mm.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

30 komentarzy

Loading...