Wczoraj doszło do transferu, który równać się może z przejściem Artura Jędrzejczyka do Legii. W końcu też idzie o powrót i piłkarza, który w szatni jest równie przydatny, co na boisku. Dla wielu to zaskoczenie, ale do Polonii Warszawa wraca Daniel Gołębiewski. Wybór bardzo dziwny, biorąc pod uwagę, że napastnik grał regularnie w świetnie spisującej się w pierwszej lidze Pogoni Siedlce, a wcześniejsze kluby w CV robią wrażenie nawet wśród pierwszoligowców, a co dopiero w ligach niższych. Dwukrotnie Polonia i Korona Kielce, Górnik Zabrze, Bytovia, Dolcan i Pogoń. A teraz zjazd i to z własnego wyboru. Porozmawialiśmy z Danielem, żeby dowiedzieć się, po co wraca do Polonii i na co tam liczy.
Czemu zeskakujesz poziom niżej?
O ile pierwsza liga to styl życia, to jeszcze nie wiem, czym w takim razie jest druga liga. Ale czasem w życiu warto zaryzykować. Myślę, że zrobiliśmy bardzo dobre miejsce jak na Pogoń Siedlce. Z Siedlec nikt mnie nie wypychał. Na ten moment oddaliłem się od Ekstraklasy, ale moim głównym celem jest powrót do niej, a Polonia nakreśliła sobie właśnie taki plan. To niezrozumiały ruch? Nie wszystko w piłce musi być zrozumiałe.
Ale zmiana zespołu z czołówki pierwszej ligi na strefę spadkową drugiej jest jak rzucenie pięknej dziewczyny dla innej, dużo brzydszej.
To ty nie wiesz, że liczy się to, co kto ma w środku?!
Tego argumentu nie przebiję (śmiech). Ale będąc jeszcze niedawno w Ekstraklasie, nie dostałeś ostatnio ofert z niej?
W zimowym okienku rok temu dostałem ofertę od klubu ekstraklasowego. Było bardzo blisko, ale piłka jest taka, że czasem transfer zablokuje jakiś konkretny człowiek albo niespodziewany ruch, np. na konkretnego zawodnika nie zgodzi się sponsor. W piłce jest dużo przypadku. Wiesz, niby spadam do drugiej ligi, a właściwie nie „niby”, bo to jest fakt. Ale bardzo podoba mi się sposób pracy w klubie. Okienko dopiero co zostało otwarte, inne kluby jeszcze śpią w robocie, a Polonia długo przed tym ogarnęła transfer. Spotkaliśmy się i praktycznie dogadaliśmy już na początku grudnia.
I co ciekawe, lecicie przygotowywać się na Cyprze. Tego nie ma choćby w Dolcanie.
Ale w aktualnym Dolcanie czy świętej pamięci Dolcanie? A w sumie, co za różnica, przecież wtedy też nie lataliśmy, racja. Polonia jest bardzo dobrze zorganizowana, bardzo mi się to podoba. W klubie pracują mądrzy ludzie.
A co z pieniędzmi, których nie dostałeś od Polonii od kilku lat?
Nic. Są nie do odzyskania. Ale to nie ma żadnego związku z obecną Polonią – inni ludzie, iini właściciele. Nie wracam tu w celu wyegzekwowania długu. (śmiech)
Jaki cel na ten sezon?
Polonia wygrała trzecią ligę, następnie baraż i dzięki temu jest już w drugiej. Chłopaki są bardzo zdeterminowani. W tym momencie drużyna jest na miejscu spadkowym, ale czasem trzeba dostać po głowie, żeby potem ruszyć ze zdwojoną siłą. Tak będzie. Mam nadzieję, że w tej rundzie, a jeśli nie, to w kolejnym sezonie.
Schodzisz do drugiej ligi na pewniaka, żeby nastrzelać goli?
Kluczowe są determinacja, starania i pokora. Gdy Marcin Burkhardt przyszedł do Siedlec wielu mogło powiedzieć – i zresztą mówiło – że pan piłkarz, coraz bliżej emerytura, że nie będzie mu się chciało i tak dalej. A fakty są takie, że ten Marcin Burkhardt zapieprzał na treningach, w dni wolne przyjeżdżał do klubu, a często nawet dzwonił po naszych bramkarzach i prosił ich, żeby przyjechali na stadion, bo chce potrenować stałe fragmenty. A potem zaraził tym innych. Gdy z Ekstraklasy przechodziłem do pierwszej ligi, przekonałem się, jak bardzo tym wszystkim chłopakom zależy. Determinacja jest tam dużo większa niż w Ekstraklasie. Domyślam się, że w drugiej lidze będzie to jeszcze bardziej zauważalne, bo ci goście mają do dogonienia najpierw pierwszą ligę, a potem najwyższą klasę. Nie przychodzę tu jako gwiazda, Gołębiewski z Ekstraklasy, ze starej Polonii, tylko wiem, że będzie ciężka orka.
A na ile jest to transfer w pogoni za Marcinem Krzywickim?
(śmiech) Na zero.
On ma cztery gole w drugiej lidze. Dogonisz go?
Chciałbym, żebyśmy ścigali się jednak w nieco wyższych liczbach. Ale czemu ty mnie o niego pytasz? (śmiech)
Bo wiele was łączy. Śmieszki, byliście razem w Dolcanie i obaj trafiliście do drugiej ligi, chociaż ty grałeś już w Ekstraklasie, a Krzywy chwilę w niej był, a potem głównie marzył.
Pominąłeś ważny aspekt. Ja jeszcze nie zrezygnowałem z reprezentacji Polski, a on tak. Potem czas zaliczenie meczu w Lidze Mistrzów (śmiech). Śmieję się, ale wiesz, kiedyś o Ekstraklasie też tylko marzyłem, a następnie zdobywałem w niej bramki. Przecież trzeba mierzyć wysoko.
Rozmawiał SS
fot. FotoPyk