Reklama

Lechia latem strzelała kapiszonami. Ale może tkwi w tym morał?

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2016, 16:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jednym z największych zaskoczeń opublikowanego dziś przez nas rankingu najlepszych transferów lata w ekstraklasie (KLIK) z pewnością jest fakt, że tak jak lider wprowadził do niego dwóch przedstawicieli, a trzeci zespół tabeli trójkę swoich ludzi, wiceliderowi nie udało się w nim zagościć. Lechia, znana przecież z wydawania pieniędzy na nieliche nazwiska, w lipcu i sierpniu strzelała kapiszonami.

Lechia latem strzelała kapiszonami. Ale może tkwi w tym morał?

Z sześciu transferów, które przeprowadzili gdańszczanie, pod uwagę w szerokiej selekcji braliśmy w zasadzie tylko jeden. I to trochę z braku laku, bo wrzucanie Sławczewa, piłkarza jednego spotkania (genialny mecz z Cracovią, poza tym poprawny/przeciętny/słaby) do jednego worka nawet z zamykającymi dwudziestkę rankingu Osyrą czy Ćwielongiem byłoby pewnym nieporozumieniem.

Tak naprawdę za to, jak wyglądała Lechia w tyłach, odpowiadali ludzie, którzy znają się już nieco dłużej: Milinković-Savić (w Lechii od roku), Wojtkowiak (od 2 lat), Maloca (od 1,5 roku), Wawrzyniak (od 2 lat), Janicki (od 6 lat). Jedynym, którego Piotr Nowak próbował wkomponować w blok obronny był Nunes, który jednak nieszczególnie wybijał się ponad przeciętność, a parę razy zagrał zwyczajnie słabo. Rundę podsumowując jeszcze fatalnym występem przeciwko Koronie Kielce.

Ofensywa? Podobnie. Jasne, nie można odmówić Rafałowi Wolskiemu świetnego kluczowego podania w meczu z Cracovią, po tym jak wkręcił w ziemię Huberta Wołąkiewicza. Ale gdybyśmy chcieli liczyć jego nieudane zagrania, momenty gdy na długie minuty znikał z pola widzenia, rzuty rożne i wolne dośrodkowane na pierwszego (obrońcę rywali)… zabrakłoby palców u rąk i nóg. Nawet gdybyśmy akurat byli na imieninach babci i chcieli skorzystać z kończyn wszystkich biesiadników. Tak naprawdę za strzelanie bramek odpowiadał w największej mierze kwartet: Peszko, Flavio, Marco, Kuświk. Z nieocenioną pomocą Milosa Krasicia, który należał do najmilszych dla oka architektów gry w całej lidze.

Żeby nie być gołosłownym – oto, jak wypadły… ekhem… „wzmocnienia” Lechii w liczbach (specjalnie wyróżniliśmy też wybory do jedenastek kozaków i badziewiaków – tutaj bilans nowych lechistów to -2, reperowane nieco przez pojedyncze świetne mecze Wolskiego i Sławczewa):

Reklama

Rafał Wolski – 18 meczów, 2 gole, 1 asysta, 3 kluczowe podania, średnia not 4,33, raz w kozakach, 2 razy w badziewiakach
Steven Vitoria – 2 mecze, średnia not 2,50, raz w badziewiakach
Denis Perger – 0 meczów
Joao Nunes – 11 meczów, średnia not 4,18, raz w kozakach, raz w badziewiakach
Milen Gamakow – 4 mecze, średnia not 3,75
Simeon Sławczew – 9 meczów, 3 kluczowe podania, średnia not 4,56, raz w kozakach

Pytanie tylko, czy to, że Lechii tak słabo wyszło letnie okienko, to dla gdańszczan dużego kalibru tragedia? Jasne, całkiem możliwe, że z trafionymi wzmocnieniami lechiści byliby dziś liderem. Ale dzięki temu, jak (nie) wyszły letnie transfery, obecnie o obliczu drużyny decydują postaci, które są w niej dłużej niż od początku rundy. Znające się lepiej, dotarte kolejnymi wspólnymi meczami w jednych barwach. Czy to nie dobry sygnał, że czasami dokładniejszy niż zwykle przegląd kadr może zdziałać cuda, a cierpliwość bywa warta więcej niż wydawane co pół roku miliony złotych tylko po to, by za sześć miesięcy znów trzeba było szukać od nowa?

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...