Reklama

Jest tylko jeden sposób, by zmazać cały ten wstyd…

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2016, 11:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

W normalnych okolicznościach dziś mielibyśmy punkt kulminacyjny całej tegorocznej przygody Legii w Lidze Mistrzów. Prawdziwe święto futbolu i wielką nagrodę dla kibiców za 20 lat cierpliwego oczekiwania. W rzeczywistości będziemy mieli inną kulminację – długo zapowiadanego wstydu na całą Europę. Do dziś o problemie Legii wiedzieli głównie kibice w Polsce i Hiszpanii, ale wieczorem – kiedy fani z Anglii, Niemiec, Francji, Włoch i wielu innych krajów zasiądą do obejrzenia skrótów dzisiejszych spotkań – przed relacją z meczu Realu usłyszą ponury wstępniak o pustym stadionie Legii i całej tej patologii na warszawskich trybunach.

Jest tylko jeden sposób, by zmazać cały ten wstyd…

Bardzo wymowna jest dzisiejsza okładka Marki, którą w całości zajmuje pusty stadion Legii oraz wiele mówiący tytuł: „Wypełnijcie go golami”. Taki jest bowiem dzisiejszy obraz mistrzów Polski – ekipy z problemem na trybunach, przez który musi grać bez kibiców oraz z problemem na boisku, gdzie ma najsłabszy bilans spośród wszystkich drużyn Ligi Mistrzów i jest słusznie postrzegana jako kandydat do rozstrzelania. Jakkolwiek spojrzeć, jest to naprawdę przygnębiające.

Recepta na wszystkie problemy jest jednak bardzo prosta. Jak to w piłce nożnej – można wygrać, zremisować lub przegrać, a pierwsze dwa warianty skutecznie zepchną pusty stadion Legii z czołówek gazet. Tak jak proste jest określenie tego, co należy zrobić, tak niewyobrażalnie trudne wydaje się wykonanie tego planu. Urwać punkty Realowi? To byłby niewyobrażalny sukces. Wiele osób żałuje dziś, że Legia nie jest dziś w formie chociażby sprzed dwóch lat, co mogłoby być powodem do większego optymizmu. Warto jednak pamiętać, że i wtedy szanse na pozytywny wynik z Realem byłyby minimalne. Przypomnijmy nazwy najpoważniejszych europejskich przeciwników, z którymi Legii udało się nie przegrać w ostatnich dziesięciu sezonach:

2015/16: FC Brügge
2014/15: Trabzonspor
2013/14: Steaua
2012/13: Rosenborg
2011/12: Sporting
2010/11: nikt
2009/10: Bröndby IF
2008/09: FK Gomel
2007/08: nikt
2006/07: Austria

Wszystkie te zespoły były przynajmniej o kilka klas niżej od Realu. Jakakolwiek zdobycz punktowa z drużyną „Królewskich” byłaby więc uczuciem nieznanym dla wszystkich obecnych piłkarzy Legii. Rzecz jasna taki wariant jest zupełnie nierealistyczny, ale jednak – jak to w piłce – wciąż możliwy do wykonania. A inspiracją dla podopiecznych Jacka Magiery powinno być pewne wydarzenie sprzed ośmiu lat, czyli zwycięstwo Wisły Kraków nad Barceloną.

Reklama

Analogii widzimy tu przynajmniej kilka. Pierwszy mecz w Hiszpanii bezapelacyjnie przegrany czterema golami (w Madrycie 1:5, w Barcelonie 0:4), rywal niebędący mistrzem Hiszpanii (Real był drugi, Barcelona trzecia), osłabienia kadrowe (Real zagra bez Ramosa, Modricia, Casemiro, Pepe i Marcelo; Barcelona przyjechała bez Messiego) oraz – przede wszystkim – potwornie silny skład rywala. Osiem lat temu ekipa z Katalonii zagrała tak: Valdes – Abidal, Pique, Puyol, Alves – Toure, Keita, Xavi – Henry, Eto’o, Iniesta, a zespół prowadził Pep Guardiola. Pokonanie tamtej drużyny, która sezon zwieńczyła sześcioma trofeami, miało porównywalny stopień trudności, co pokonanie dzisiejszego Realu. Inna sprawa, że „Królewskim” dzisiejsze punkty będą jednak potrzebne w walce o zwycięstwo w grupie, a Barcelona mogła sobie wtedy odpuścić.

Moglibyśmy oczywiście pisać tu o rosnącej formie Legii pod wodzą Jacka Magiery, powoływać się na niezłe momenty sprzed dwóch tygodni na Santiago Bernabeu, czy mówić o wracających do zdrowia Hlousku i Pazdanie. Prawda jest jednak taka, że racjonalne analizowanie szans mistrzów Polski nie ma najmniejszego sensu, bo zadziałać musiałoby dosłownie wszystko – wysoka forma wszystkich podstawowych piłkarzy Legii, dołek wszystkich podstawowych piłkarzu Realu oraz fura szczęścia w odpowiednim momencie. Nawet Zidane musiałby przed meczem zgubić notatki z wszystkich meczów Legii, które przecież tak skrupulatnie oglądał. Gdyby było inaczej, nie musielibyśmy szukać przykładu tak spektakularnego zwycięstwa polskiej drużyny aż przed ośmioma laty, i to w zupełnie innym mieście.

Inna sprawa, że to byłby dopiero chichot losu – zdziałać coś w meczu z Realem zaledwie przy garstce naocznych świadków.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
0
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...