Armenia być może nie jest drużyną, której nazwa wywoływałaby u nas wysypkę i zimne poty (choć pamiętamy, że wpadki się zdarzały), jednak mimo wszystko dość istotną informacją wydaje się to, że nasi wtorkowi rywale – o ile sprawy nie przybiorą jakiegoś nadspodziewanie dziwnego obrotu – na Stadionie Narodowym wystąpią bez swojego najlepszego zawodnika, Henricha Mchitarjana.
Choć pomocnik United od początku września był kontuzjowany i nie pojawił się na murawie w trzech ostatnich starciach Premier League, mimo wszystko początkowo otrzymał powołanie na mecze reprezentacji, w których Ormianie zmierzą się najpierw z Rumunią u siebie, a następnie w Warszawie z Polską. Wygląda jednak na to, że koniec końców nie wystąpi on w żadnym z wymienionych spotkań.
Kilka dni temu do FFA (ormiański związek piłki nożnej) dotarło pismo od Manchesteru United, w którym klub z Old Trafford zwrócił się z prośbą o oszczędzenie swojego piłkarza:
„Henrich wciąż znajduje się na końcowym etapie rehabilitacji po kontuzji lewego uda. Choć jego leczenie w ostatnich tygodniach przebiegało sprawnie, wciąż nie jest on zdolny do trenowania na najwyższych obrotach. W związku z tym bylibyśmy wdzięczni, gdyby został on zwolniony z rozgrywania najbliższych meczów kadry i mógł pozostać w Manchesterze w celu dokończenia leczenia”, brzmiało oświadczenie wystosowane do ormiańskiego związku piłki nożnej przez szefa sztabu medycznego United, Steve’a Mc Nally’ego.
Anglicy grzecznie poprosili, Ormianie zaś… pokornie przyjęli komunikat do wiadomości i bez większego darcia kotów przystali na prośbę Manchesteru. Mając na względzie to, jak często w dzisiejszych czasach kluby i reprezentacje wywierają na sobie wzajemną presję i jak zażarte toczą ze sobą boje, trzeba przyznać, że tym razem wszystko udało się załatwić z pełną i naprawdę rzadko spotykaną kulturą i klasą.
Mchitarjan ostatecznie pozostał więc w Anglii (wczoraj widziano go w Manchesterze), United nie będą musieli narzekać na ewentualne symptomy legendarnego Wirusa FIFA, zaś Polacy zmierzą się za niespełna tydzień z rywalem pozbawionym najlepszego zawodnika. Nie trzeba chyba jednak nikogo na siłę przekonywać, że niezależnie od tego, czy Mchitarjan ostatecznie by wystąpił czy też nie, zwycięstwo we wtorkowym meczu i tak stanowi dla podopiecznych Adama Nawałki psi obowiązek. Tak czy owak, ryzyko kolejnej niespodziewanej wpadki znacznie zmalało.