Reklama

Żaden szarak, a international polonais – Lewczuk doceniany we Francji

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

30 września 2016, 17:49 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ta historia zaczyna się na tyle doskonale, że przypomina nam się wywiad z Weroniką Pazura, która wypaliła bodaj w „Gali”: „Kto nie ryzykuje, nie pije szampana”. Różnica jest taka, że Igorowi Lewczukowi raczej nie grozi wylądowanie w rękach agentów CBA, a co najwyżej w jedenastce kolejki w Ligue 1. Taki zaszczyt już raz go spotkał, ale na razie jeszcze nie ze strony najbardziej prestiżowego dziennika „L’Equipe”. Pora przyjrzeć się bliżej jego dotychczasowym poczynaniom w Bordeaux.

Żaden szarak, a international polonais – Lewczuk doceniany we Francji

31 lat na karku, a jednak – spróbował. A to prędzej czy później doprowadzi do tego, że ktoś go nazwie (oj, sami to chyba właśnie robimy) polskim Vardym. Tyle, że ustawionym na stoperze. Przypomnijmy – Igor Lewczuk po wygraniu Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz wypalił: „Poczułem jak to jest naprawdę być piłkarzem”. Oj, teraz już wie, że te słowa mógł zachować na moment podpisania dwuletniej umowy z Bordeaux (z opcją przedłużenia na trzeci sezon) i nałożenie koszulki Pumy.

Igor_Lewczuk

Większość ludzi zna Bordeaux albo ze względu na wino, albo ze względu na mecze z Groclinem, albo ze względu na porażkę tej ekipy z GKS-em Katowice, gdy w szeregach Francuzów występowali Zidane i Dugarry. Miało to jednak miejsce tak dawno temu, że można byłoby zacząć samo wspomnienie od słów „Za górami, za lasami”… Dlatego bez przynudzania, zbitka kilku kluczowych informacji, gdzie występuje – jak na każdym kroku podkreślają gazety (co też świadczy jednak o pozytywnym odbiorze naszej piłki) – reprezentant Polski.

W maju zespół przejął Jocelyn Gourvennec, który wprowadził – jak śmieją się kibice większych zespołów – 'wieśniaków’ z Guingamps do Ligue 1, ale jeszcze wcześniej wygrał z nimi Puchar Francji jako drugoligowiec (słynny finał z 2014 przeciwko Rennes – Kamil Grosicki został z pustymi rękami po 0:2). Nie dziwi wręcz, że był traktowany jak święty i kibice byli bliscy płaczu, kiedy postanowił spakować kilka toreb i przeprowadzić się ze smutnej dziury w Bretanii do bardzo ładnego miasta. Lewczuka nie brał w ciemno, bo przede wszystkim mowa o fachowcu, który swoje drużyny opiera zdecydowanie na grze defensywnej. Polak pasował mu do koncepcji i kosztował w granicach miliona euro. Transakcja idealna, bo zupełnie nie miał kim grać i w obronie pojawiał się np. szpakowaty jegomość dobrze pamiętany sprzed kilku ładnych lat w Lyonie – Jeremy Toulalan. Nicolas Pallois, z którym Lewczuk tworzy parę stoperów – uchodzi z kolei za kompletne drewno. Jeszcze przed przyjściem Polaka stracili bowiem aż sześć goli w pierwszych dwóch kolejkach (3:2 z Saint Etienne i 1:4 z Tuluzą).

Reklama

Żeby nie było tak smutno – jest tam kilku piłkarzy, którzy robią wrażenie. I nie mamy na myśli tych, którzy wyróżniają się przez CV, czyli Diego Contento (kiedyś Bayern) i Jaroslav Plasil (no, Osasuna nie porywa, ale sam miał markę w La Liga). Adam Ounas – to nazwisko możecie już zapamiętać, bo chłop pewnie będzie też piekielnie mocny w Football Managerze. Ba, niektórzy w stylu poruszania się lewoskrzydłowego po boisku widzą pierwiastek Messiego.

Warto dodać jeszccze Brazylijczyka Malcolma, którym mocno interesuje się Juventus. A „Stara Dama” akurat prawie non-stop trafia z transferami. Znad Sekwany wyrwali przecież m.in. Kingsleya Comana. A zatem, skoro już mówimy o Półwyspie Apenińskim – należy wspomnieć Jeremy’ego Meneza, który wreszcie pożegnął się z Milanem. Po wielu kontuzjach, rozczarowaniach piłkarskich chciał odbudować się w kraju. Podkreslał, że zarówno on musi wrócić na dobre tory jak i cały klub, więc wszystko składa mu się tu w logiczną całość. Pisaliśmy akapit wyżej, że to naprawdę fajne miasto (odpalcie Google Grafika). Ba, Menez powiedział, że to był jeden z najważniejszych czynników przy podpisywaniu umowy. Naturalnie obok faktu, że Bordeaux to stabilna ekonomicznie instytucja.

To co, gotowi, żeby już tylko skupić się na Lewczuku i jego nowych kumplach z linii obrony? Jedziemy z notami z „L’Equipe”, naturalnie z małą wstawką z whoscored.com.

1. Bordeaux – Angers 0:1 – Lewczuk (nota 5) – 90 minut
Jego partner na stoperze – Pallois – dostał 4. Contento na lewej obronie też 4. Sabaly na prawej – 5.

2. Bordeaux – Caen 0:0 – Lewczuk (nota 6) – 90 minut.
Noty pozostałych obrońców: Contento (6), Pallois (5), Sabaly (5).

3. Metz – Bordeaux 0:3 – Lewczuk (nota 6) – 90 minut
Noty pozostałych obrońców: Contento (6), Pallois (7), Sabaly (7).

Reklama

Paradoksalnie – to właśnie meczem z Metz zapewnił sobie jedenastkę kolejki popularnego i fachowego przecież whoscored.com. Tam otrzymał recenzję w wysokości 8.1, co uczyniło go piłkarzem meczu. Nie dziwimy się, że wpisując „Lewczuk” wśród francuskojęzycznych kont na Twitterze – wyskakują nam gify z kiwającym głową (z aprobatą!) Seanem Connerym. To na razie bajka, bo pięknie wygląda też inne zestawienie, czyli kompozycja zwykłych newsów na stronach dotyczących Ligue 1.

Jednego dnia były trener tej ekipy – Rolland Courbis – opowiada anegdoty z lat 90-tych na temat Zinedine’a Zidane’a, drugiego czytamy o przyzwoitym Lewczuku, który emanuje bardzo dużą pewnością siebie. Co za combo. Wypada tylko elegancko zakończyć w ichniejszym języku – chapeau bas.

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...