Reklama

PSG: chcemy trzech punktów! Cavani: sorry, mam inne plany

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2016, 22:06 • 2 min czytania 0 komentarzy

Irytującym napastnikiem potrafi być Edinson Cavani – z jednej strony potrafi załadować w momencie, kiedy przeciwnik kompletnie się tego nie spodziewa, ale umie też zawalić, gdy wszyscy koledzy z drużyny i kibice widzą piłkę w bramce. Dziś się w tańcu nie certolił, zaprezentował pełen wachlarz możliwości i w dużej mierze dzięki niemu Arsenal wraca do siebie z jednym punktem.

PSG: chcemy trzech punktów! Cavani: sorry, mam inne plany

Naprawdę, futbol jest niewiarygodny. Kanonierzy przez prawie 80 minut grają słabiutko, stoją wręcz na skraju żenady, bo skoro wicemistrz Anglii jedzie na jakikolwiek mecz i przez tyle czasu nie potrafi oddać jednego celnego strzału, to coś tu jest nie tak. Jednak, jak to w piłce bywa, może ci wyjść jedna akcja i od razu zdobywasz bramkę – tak było i tym razem, dogranie z lewej strony zmarnował Iwobi (świetna parada Areoli), ale przy dobitce Sancheza nie miał nic do powiedzenia.

To była bramka na 1:1, a powinna być najwyżej honorowa. Arsenal już schodząc na przerwę powinien być pogodzony z porażką, a Cavani – przyjmować gratulacje za hattricka. Urugwajczyk zaczął dobrze, jakby jeszcze nie pamiętał jak świetne sytuacje potrafi kasztanić i po prostu walnął z główki po dośrodkowaniu Auriera. Jednak im dalej, tym gorzej, a na końcu to już nie wiadomo czy śmiać się, czy może płakać. Otóż Cavani:

– minął bramkarza, ale podpalił się i nie trafił na pustaka,

– w idealne sytuacji przyjął sobie piłkę na klatkę tak nieudolnie, że odskoczyła mu za daleko, żeby uderzyć,

Reklama

– przegrał pierwszą sytuację sam na sam z Ospiną,

– przegrał drugi taki pojedynek.

No dramat. W Lidze Mistrzów napastnik musi wykorzystać chociaż połowę z tych sytuacji, tymczasem Cavani grał na poziomie gościa z ligi szóstek, który po pracy ma ochotę chwilę pokopać. PSG napala się na Ligę Mistrzów, wydaje mnóstwo kasy, ale wciąż nie rozumie, że do osiągnięcia tutaj sukcesu potrzeba strzelby, a nie pistoletu na kapiszony.

Dobra, zostawmy już Urugwajczyka – jak pokazał się w tym meczu Krychowiak? Poprawnie, z tego względu, że grał bardzo bezpiecznie, odpuścił sobie kompletnie akcje ofensywne i skupił się na tyłach. Jeśli podawał to do najbliższego kolegi. Widać, że brakuje mu jeszcze trochę pewności siebie i woli wybierać najprostsze rozwiązania, ale z kolejnymi minutami na boisku będzie coraz lepiej. Czy maczał palce przy golu dla Arsenalu? Nie zdążył zablokować dogrania Oezila, ale bardziej zawinili koledzy z szesnastki, którzy olali asekurację po paradzie swojego bramkarza i Sanchez dostał szansę na dobitkę, którą wykorzystał.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...