Reklama

Powoli tracimy rachubę. Siódma z rzędu ligowa porażka Wisły…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 września 2016, 19:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dobrze pamiętamy czasy, gdy za katastrofę uznawano na Reymonta brak awansu do Ligi Mistrzów i miejsce na krajowym podwórku inne od pierwszego. Z czasem próg wymagań stopniowo się jednak obniżał – najpierw zawód sprawiała lokata poza podium, brak pucharów, potem jeszcze obecność w drugiej ósemce. A teraz? Teraz dla krakowskich kibiców niemałym wydarzeniem byłoby zdobycie przez ich zawodników choćby głupiego punktu…

Powoli tracimy rachubę. Siódma z rzędu ligowa porażka Wisły…

Dziś Wisła zebrała siódme lanie z rzędu. Kiedy podopieczni Dariusza Wdowczyka po raz ostatni schodzili z ligowego boiska z podniesioną głową? 16 lipca, czyli niemal dwa miesiące temu. Musimy jednak przyznać, że w Białymstoku Biała Gwiazda nie grała katastrofalnie. Naprawdę, w tym sezonie widzieliśmy zdecydowanie gorsze spotkania w jej wykonaniu. Problem jednak w tym, że nawet gdy zdarzało jej się prowadzić grę, gdy były momenty kiedy przeciwnik cofał się na swoją połowę, to i tak nie potrafiła tego wykorzystać.

Jagiellonia doskonale znała słabe punkty swojego rywala i nie przebierała w środkach, dobierając mu się do skóry. Zawodnicy Michała Probierza wraz z pierwszym gwizdkiem ruszyli do przodu, szukając swoich okazji przede wszystkim w stałych fragmentach gry. Stąd też te wszystkie zagrania na skrzydła, próby indywidualnych rajdów czy podłączenia się bocznych obrońców. Za każdym razem bowiem gdy do stojącej piłki podchodził Vassiljev, Dariusz Wdowczyk czuł jak mocniej bije mu serce, a na czoło wstępują kropelki potu. Całkiem zresztą słusznie – praktycznie po każdym dośrodkowaniu Estończyka pod bramką Miśkiewicza śmierdziało na kilometr.

Po główce Góralskiego bramkarz Wisły zdołał jeszcze interweniować, ale gdy Grzyb precyzyjnie wrzucił na głowę Chomczenowskiego, golkiper gości kompletnie się wydurnił. Nie wiemy w zasadzie, w jaki sposób Miśkiewicz chciał w tamtej chwili interweniować, ale zamiast odbić prostą piłkę do boku, to jakoś nienaturalnie położył się na boisku i zobaczył, jak ta turla się w stronę siatki. Nie pomogli mu też koledzy, którzy we dwóch ustawili się obok i ze zdziwieniem podziwiali, jak ich kolega robi przyrosia.

Reklama

Trzeba przyznać, że Jagiellonia mimo wszystko podjęła dość odważną decyzję, bo jakkolwiek słaba i przewidywalna byłaby Wisła, tak cofnięcie się na swoją połowę i oddanie piłki rywalowi przy jednobramkowym prowadzeniu, to spore ryzyko. W sumie na początku jeszcze nas to dziwiło, ale gdy zobaczyliśmy jak nieudolnie atakuje Wisła, jak zupełnie nie ma pomysłu na to, co zrobić z futbolówką i że jej cała gra opiera się na szarpaniu Małeckiego, to w sumie przestaliśmy się gospodarzom dziwić. I gdy już przysypialiśmy, gdy powoli wyciszaliśmy komentatorów i odpływaliśmy w siną dal, Vassiljev przyjął piłkę przed polem karnym i w swoim stylu rąbnął po prostu w okienko. Ot, codzienność. Przyjęcie, minimalny rozbieg i zdjęcie pajęczyny. My z taką łatwością co najwyżej otwieramy w trakcie meczu piwko.

Estończyk swoim pięknym trafieniem rozbudził jednak nie tylko nas, ale i resztę aktorów tego widowiska. Najpierw bowiem Małecki strzelił gola kontaktowego, a chwilę potem Piotr Tomasik ruszył w szaleńczym rajdzie i został wycięty w polu karnym. Obrońca Jagi sam jedenastkę wypracował i sam ją zmarnował, co omal nie odbiło się jego drużynie czkawką – w ostatnich sekundach Kelemen wyciągnął bowiem setkę jednego z zawodników Wisły.

QheQl6b

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Ansu Fati nie ma przyszłości w Barcelonie. Sevilla walczy o podpis piłkarza

Piotr Rzepecki
0
Ansu Fati nie ma przyszłości w Barcelonie. Sevilla walczy o podpis piłkarza

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Nominacje dla najlepszych piłkarzy i trenerów Ekstraklasy. Nie ma nikogo z Lecha i Rakowa

Szymon Piórek
22
Nominacje dla najlepszych piłkarzy i trenerów Ekstraklasy. Nie ma nikogo z Lecha i Rakowa
Ekstraklasa

Ruch obudził się za późno. Wygrał trzeci mecz z rzędu, ale i tak leci z ligi

Szymon Piórek
20
Ruch obudził się za późno. Wygrał trzeci mecz z rzędu, ale i tak leci z ligi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...