Reklama

Po pierwsze – nie lekceważ. 11 wtop faworytów z drużynami ze Wschodu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 września 2016, 16:15 • 7 min czytania 0 komentarzy

Kawał drogi do przebycia, zmiana strefy czasowej, inny klimat, dzika zwierzyna, no i rzecz jasna standardowa gadka o tym, że „dziś w piłce nie ma już słabeuszy”. Przy okazji praktycznie każdej potyczki Polaków z którąś z ekip ze wschodu przewijają się niezmiennie te same tematy. I choć wyprawy drużyn o wyrobionej renomie na mecze z zespołami z pogranicza Europy i Azji zazwyczaj kończą się tak, jak można było się tego mimo wszystko spodziewać (czytaj: sprawieniem mniejszego lub większego lania), tak czy owak udało nam się wyszperać kilka rodzynków. Postanowiliśmy więc – ku przestrodze – przypomnieć wam jedenaście oficjalnych spotkań, w których na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat faworyci wystawiali się na pośmiewisko.

Po pierwsze – nie lekceważ. 11 wtop faworytów z drużynami ze Wschodu

Na wstępie warto jednak jeszcze przypomnieć, że jutrzejsza konfrontacja z Kazachstanem nie będzie naszą jedyną w tamtych rejonach. Podopiecznym Adama Nawałki w grupie eliminacyjnej przyjdzie się bowiem zmierzyć także z Armenią.

24 marca 2007, Kazachstan – Serbia 2:1 (eliminacje EURO 2008)
Największy sukces kazachskiego futbolu. Historyczny triumf w meczu o punkty. Pierwsze zwycięstwo u siebie i aż do teraz tak naprawdę jedyne cokolwiek warte. Wygranych z wszechpotężną Andorą, Wyspami Owczymi czy z Azerbejdżanem nie potrafimy bowiem traktować mimo wszystko zbyt poważnie. W Kazachstanie podobno do dziś motywują swoich piłkarzy, puszczając im w szatni skrót z tamtego spotkania.

11 października 2011, Kazachstan – Austria 0:0 (eliminacje EURO 2012)
Remis z Austrią w październiku 2011 roku był na tamten czas, zaraz po wygranej z Serbią, najlepszym wynikiem reprezentacji Kazachstanu w historii domowych starć. Przedtem – prawie wszystko w czapę. Gdyby wyciągnąć (tak, wiemy, że to trochę okrutne) wspomniane zwycięstwo Serbią, okazuje się, że do legendarnego 0:0 z Austriakami Kazachom nie przyplątał się ANI JEDEN, choćby fartowny, remis. Nawet jeśli o naszym jutrzejszym rywalu nie można powiedzieć, by co mecz wyłapywał po pysku w stylu San Marino – od święta potrafił nawet postawić przeciwnikowi dość twarde warunki – koniec końców na własnym podwórku i tak zawsze kończyło się oklepem. Aż nadszedł TAMTEN, stanowiący wielkie przełamanie DZIEŃ:

Reklama

12 października 2012, Kazachstan – Austria 0:0 (eliminacje mistrzostw świata 2014)
Rok później Kazachowie po raz kolejny mierzyli się z Austrią – tym razem w ramach eliminacji mistrzostw świata w Brazylii – i… znów wyszarpali bezbramkowy remis, choć należy sobie powiedzieć, że mieli niebywałego farta. Był to jak do tej pory ostatni zdobyty przez nich u siebie punkt w starciach z w miarę ogarniętymi rywalami. Remisu z Łotwą we wrześniu 2014 i zwycięstwa z Wyspami Owczymi rok wcześniej mimo wszystko nie potrafimy traktować zbyt poważnie.

22 sierpnia 2007, Armenia – Portugalia 1:1 (eliminacje EURO 2008)
Dwumecz z Portugalią w eliminacjach mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii do teraz wspomina się w Polsce z nieskrywanym rozrzewnieniem. Dublet Smolarka, Cristiano zgaszony przez Bronowickiego niczym niedopałek w kałuży, dające remis uderzenie rozpaczy Krzynówka w Lizbonie… Tak czy inaczej, w tamtych kwalifikacjach nie tylko nam udało się zagrać Portugalczykom na nosie. Nie lada sensację sprawili bowiem także Ormianie, którzy u siebie zdołali wyszarpać ekipie Luiza Felipe Scolariego jeden punkt. Po golu Roberta Arzumanyana (pamiętacie gościa?) przed absolutną kompromitacją swoich kolegów ratować musiał Cristiano Ronaldo.

6 czerwca 2007, Armenia – Polska 1:0 (eliminacje EURO 2008)
O tym, że Ormianie mimo łatki statystów nie mają zamiaru się przed nikim kłaść i błagać o litość, przekonaliśmy się zresztą na własnej skórze niespełna trzy miesiące wcześniej również i my. Nie będziemy się jednak na ten temat zbytnio rozpisywać. O tamtym spotkaniu wspominaliśmy już dziś w TYM MIEJSCU.

Reklama

9 września 2009, Armenia – Belgia 2:1 (eliminacje mistrzostw świata 2010)
Ofiarą kaukaskiego charakteru Ormian padli zresztą nie tylko Portugalczycy i Polacy. Armenia zdołała bowiem klepnąć jakiś czas później także Belgów. Pewnie, Belgia sprzed siedmiu lat nie była uważana nawet w niewielkim stopniu za tak mocną, jak obecnie, jednak trzeba powiedzieć sobie jasno – sam fakt, że Ormianie nabili sobie na nich trzy z czterech zdobytych w trakcie całych eliminacji punktów (do tego remis 2:2 z Estonią u siebie), śmiało można rozpatrywać w kategorii sensacji. Pach, Goaryan na 1:0, po przerwie Hovsepyan na 2:0,  a pod koniec jeszcze honorowe trafienie Van Buytena. Tak oto Armenia wygrała pierwszą domową potyczkę od czasów… zwycięstwa z Polską.

26 mar 2011, Gruzja – Chorwacja 1:0 (eliminacje EURO 2012)
Tego spotkania Gruzini z pewnością nie zapomną jeszcze przez lata. Po pierwsze – ze względu na klasę rywala, po drugie – z uwagi na sam przebieg starcia. 55 tysięcy kibiców na stadionie w Tibilisi przed meczem remis z Chorwacją brałoby pewnie w ciemno. Podejrzewamy, że podział punktów w pełni zadowalałby ich pewnie jeszcze na chwilę przed ostatnim gwizdkiem. Wtedy jednak podopieczni Temura Ketsbaii zdecydowali się na ostatni zryw… długa piłka, Darijo Srna daje się zrobić w polu karnym jak dzieciak, piłka trafiła do Kobiaszwilego, a ten… Sami zobaczcie.

6 września 2013, Gruzja – Francja 0:0 (eliminacje mistrzostw świata 2014)
Gruzini potrafili postawić się zdecydowanemu faworytowi także w eliminacjach kolejnej wielkiej imprezy. Tym razem udało im się zremisować bezbramkowo z Francją. Choć „Trójkolorowi” mieli rzecz jasna przewagę, dalecy bylibyśmy od stwierdzenia, że była to obrona Częstochowy w gruzińskim wydaniu. To gospodarze na początku drugiej połowy stworzyli sobie bowiem najlepszą okazję do zdobycia bramki. Na ich nieszczęście Lloris szybko naprawił jednak to, co spieprzył ułamek sekundy wcześniej i ostatecznie trzeba było obejść się smakiem. Tak czy owak, remis z zespołem, który w samym turnieju odpadł w ćwierćfinale z przyszłym mistrzem, mimo wszystko należy uważać w przypadku Gruzji za niewątpliwy sukces.

3 września 2015, Azerbejdżan – Chorwacja 0:0 (eliminacje EURO 2016)
Najświeższa z niespodzianek sprawionych przez drużyny ze wschodu. Na cztery kolejki przed końcem eliminacji minionych mistrzostw Europy do Baku przyjechała reprezentacja Chorwacji. Jeśli jednak goście liczyli na to, że szybko pykną trzy gole słabszą nogą, a potem już będą jedynie spokojnie dogrywać sobie spotkanie, koniec końców musieli srogo się rozczarować. Poniekąd mieli jednak prawo uważać, że będzie o wiele łatwiej – rok wcześniej ograli przecież u siebie tego samego rywala szóstką do jaja. Aż tu nagle zonk. Jasne, Chorwaci zdecydowanie dominowali, oddawali znacznie więcej strzałów, ale do siatki nie trafili ani razu. Był to niewątpliwy sukces Azerów, tym bardziej z uwagi na to, że Chorwacja na samym EURO na pewno nie przyniosła wstydu – w grupie zdołała pokonać 1:2 Hiszpanię, a w 1/8 odpadła pechowo w starciu z późniejszym triumfatorem turnieju po golu w końcówce dogrywki.

2 września 2011, Azerbejdżan – Belgia 1:1 (eliminacje EURO 2012)
Cztery lata wcześniej w Baku solidnie wymęczyli się również Belgowie, którzy – podobnie jak Chorwaci – u siebie także nie mieli najmniejszych problemów i pokonali Azerów 4:1. Gdy wydawało się, że drużynie prowadzonej wówczas przez Georgesa Leekensa uda się ostatecznie wyszarpać trzy punkty – w drugiej połowie gola z karnego strzelił Timmy Simons – w końcówce goście chyba zbyt pewni swego zostawili hektar wolnej przestrzeni Raufowi Alievowi, no i skończyło się tak jak się skończyło.

Choć Belgia ostatecznie na turniej nie pojechała, jej skład tak naprawdę niewiele różnił się od dzisiejszego. Na murawie od pierwszej minuty przebywali chociażby Eden Hazard, Romelu Lukaku, Dries Mertens, Marouane Fellaini czy Vincent Kompany.

12 października 2010, Azerbejdżan – Turcja 1:0 (eliminacje EURO 2012)
Rok wcześniej w eliminacjach do tego samego turnieju Azerowie sprawili jednak jeszcze większą sensację, pokonując u siebie 1:0 Turcję. Nie polecimy chyba za bardzo w kontrowersje, jeśli pokusimy się o stwierdzenie, że był to jak do tej pory największy w historii sukces reprezentacji Azerbejdżanu. Tym bardziej, że zwycięstwo to nie było owocem przypadku – gospodarze mieli wystarczająco dużo sytuacji, by Turków najzwyczajniej w świecie upodlić. Co do samej bramki – podobnego rozegrania rzutu rożnego nie powstydziłyby się pewnie nawet najbardziej uznane marki Starego Kontynentu.

* * *
Jak doskonale widać po powyższym zestawieniu, Kazachstanu w tym wszystkim tak naprawdę niewiele. Szczytem możliwości naszych sobotnich rywali na przestrzeni minionych dziesięciu lat były dwa bezbramkowe remisy z Austrią. Z jednej strony to niewątpliwie dobra wiadomość – Kazachowie w teorii wydają się bowiem najmniej groźną z drużyn wschodu. Pisząc wprost: wydają się ogórkami. Z drugiej jednak, gdzieś z tyłu głowy plącze nam się ta niewygodna myśl, że przecież obecny stan rzeczy nie może utrzymywać się do końca świata. Kazachstan musi przecież kiedyś – chociażby ten jeden jedyny raz – odpalić. Czym dłużej im się to nie udaje, tym większa jest szansa na to, że nastąpi to za chwilę.

Klucz do uniknięcia kompromitacji? Nie będziemy oryginalni– zachowanie czujności i nielekceważenie przeciwnika. Już raz przed kilkoma laty oberwało nam się od Armenii. Pogubienie punktów na inaugurację z Kazachstanem byłoby jednak chyba jeszcze większym wstydem.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...