Reklama

Reforma Platiniego odchodzi do lamusa. Coraz mniej wolnych miejsc na balu

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2016, 11:53 • 5 min czytania 0 komentarzy

Największym będzie łatwiej, maluczkim – znacznie trudniej. Liga Mistrzów jaką znamy po reformie Platiniego odchodzi w niepamięć. Dziś UEFA potwierdziła wchodzące w życie od sezonu 2018/2019 zmiany, które najmocniej dotkną tych, których najbardziej uprzywilejowały zmiany zaproponowane przez Francuza, gdy ten był jeszcze prezydentem europejskiej federacji.

Reforma Platiniego odchodzi do lamusa. Coraz mniej wolnych miejsc na balu

To, co najbardziej interesuje nas, a więc dokładne zasady kwalifikacji do Champions League, wciąż pozostaje owiane mgiełką tajemnicy i ma zostać ogłoszone przed końcem roku. Ale już teraz jest ciekawie, bo zmienia się naprawdę sporo.

Pełna lista opublikowana dziś rano na UEFA.com prezentuje się następująco:

Sevilla Zwycięzca Ligi Europy kwalifikuje się bezpośrednio do fazy grupowej Ligi Mistrzów (w chwili obecnej jest możliwość ich gry od fazy play-offs eliminacji).

– Zespoły z miejsc 1-4 w czterech ligach o najwyższym rankingu będą zaczynały od fazy grupowej Champions League.

Reklama

– Zmienia się system obliczania współczynnika klubu, który będzie od sezonu 2018/2019 zależeć tylko od występów danego klubu w pucharach (nie będzie doliczane 20% punktów federacji, chyba że współczynnik zespołu jest niższy od współczynnika federacji).

– Historyczne sukcesy (zwycięstwa w europejskich pucharach) będą oznaczały dodatkowe punkty rankingowe.

– Zarówno w Lidze Europy, jak i w Lidze Mistrzów zwiększą się nagrody pieniężne.

– Zmieni się natomiast system dystrybucji pieniędzy za udział i wyniki, na taki oparty na czterech filarach: startowe, wynik w rozgrywkach, współczynnik rankingowy i market pool, czyli wartość medialna klubu. Zwiększy się znaczenie osiąganych wyników, zmniejszy – wartości medialnej.

– Bez zmian pozostaje podział eliminacji na część „mistrzowską” i „niemistrzowską”.

Najistotniejszą zmianą jest oczywiście to, o czym dziennikarze wsłuchujący się w głosy dobiegające z Nyonu pisali już od jakiegoś czasu, a więc fakt gry czterech zespołów z najwyżej notowanych federacji (na ten moment – Hiszpania, Anglia, Niemcy i Włochy) bezpośrednio w fazie grupowej. Co pozwoli uniknąć takich sytuacji, jak choćby niedawne wyeliminowanie Villarreal przez Monaco czy Romy przez FC Porto. Najwięcej korków od szampana próbowało zrobić dziury we włoskich sufitach, bo po pierwsze – od reformy Platiniego tylko dwa zespoły z Serie A przebrnęły przez eliminacje (więcej TUTAJ), po drugie – to Włosi zyskują najwięcej. Zamiast trzech drużyn w Lidze Mistrzów, w tym jednej zaczynającej od kwalifikacji, za dwa lata wystawią do rozgrywek aż cztery z gwarantowanym miejscem w jednej z losowanych przez Giorgio Marchettiego i kolegów kulek.

Reklama

Nie mniej istotne są jednak zmiany w obliczaniu współczynnika, a więc cyferek, od których zależeć będzie to, czy mistrz Polski stoczy bój o klucze do bram raju z Dundalk, czy może raczej z Ajaksem Amsterdam (tak, to już w przyszłym sezonie całkiem możliwe). Od tego momentu nieco straci na znaczeniu fakt, z jakiego kraju wywodzi się drużyna, ponieważ doliczane dotąd 20% punktów federacji zostanie dodane jedynie w przypadku, gdy zespół sam nie przekroczył progu rzeczonych 20%. Czyli – Legia ze współczynnikiem 23,500, przekraczającym w znacznym stopniu 20% współczynnika polskiej federacji (4.500) nie otrzyma już tych bonusowych 4,500 punktu, pozostając na wspomnianym 23,500. Natomiast dla przykładu – pozostająca bez występu w pucharach w ostatnich pięciu latach Aston Villa nie zaczynałaby od 0,000 pkt, a od 20% współczynnika federacji, czyli 3,051. I będzie z niego korzystać tak długo, aż sama tej wartości nie przekroczy.

Znaczenia nabiorą zasługi. UEFA nie ujawnia jeszcze, jak wysoko, ale zwycięstwa we wcześniejszych edycjach europejskich pucharów będą odpowiednio premiowane. O ile jedenaście wygranych Pucharów Mistrzów Realu Madryt ni nas ziębi, ni grzeje, to już finałowe zwycięstwa Steauy czy Crvenej Zvezdy sprzed lat mogą znaleźć swoje bezpośrednie przełożenie na układ koszyków w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Eliminacjach znacznie trudniejszych, trzeba dodać, bo miejsc do obsadzenia w fazie grupowej zostaje doprawdy niewiele.  Jeżeli UEFA, by dać Włochom o dwa, a Niemcom, Anglikom i Hiszpanom o jedno miejsce w fazie grupowej LM więcej, nie odbierze ich jednocześnie krajom, które również mogą się cieszyć z zapewnionej miejscówki w grupie, rachunek wyglądać będzie następująco:

– 16 miejsc dla 4 najlepszych fedracji

– 10 miejsc dla 8 kolejnych federacji

– 1 miejsce dla zwycięzcy Ligi Mistrzów (jeśli nie zakwalifikuje się poprzez rozgrywki ligowe)

– 1 miejsce dla zwycięzcy Ligi Europy (jeśli nie zakwalifikuje się przez rozgrywki ligowe)

W najgorszym wypadku, przy założeniu, że zwycięzcy Ligi Mistrzów i Ligi Europy nie zdobędą promocji do Champions League poprzez ligę, wolne pozostaną zaledwie cztery miejsca. Co zrozumiałe, trudniejszy dostęp oznacza też ograniczenie możliwości awansu dla etatowych drużyn czwartego koszyka pokroju Legii, Dinama Zagrzeb czy innego BATE. Z jednej strony to źle dla tych maluczkich, z drugiej – dzięki temu możliwe jest podniesienie wartości praw telewizyjnych do pokazywania Champions League – każdy bowiem zapłaci więcej za obietnicę oglądania Romy czy Fiorentiny w miejsce Łudogorca czy Kopenhagi. A co za tym idzie – większy tort do dzielenia dla tych, którym uda się załapać.

Zmienia się jednak metoda odkrawania kolejnych kawałków. Znacznie większe znaczenie mają mieć wyniki, a mniejsze – tzw. market pool, a więc pula dzielona na podstawie miejsca zajętego w lidze w poprzedzającym sezonie, liczby przedstawicieli kraju w fazie grupowej rozgrywek UEFA oraz wielkości rynku telewizyjnego w danym kraju. Do tej pory możliwym było, by właśnie dzięki market pool zarobić łącznie w Champions League więcej, osiągając mniej. Przykład? W sezonie 2014/2015 FC Porto, a więc ćwierćfinalista, otrzymał łącznie 27,3 miliona euro od UEFA. Z kolei wyeliminowana już w fazie grupowej AS Roma – aż 45,9 miliona, z czego niemal 24 za samo market pool.

Czy to zmiany na lepsze? Dla atrakcyjności rozgrywek – na pewno, szczególnie że goście dla których na oścież drzwi otworzył Platini zwykle szybko kończyli wykopani przez ochroniarzy na zbity pysk jeszcze przed głównym daniem (więcej TUTAJ). Dla nas – już niekoniecznie. Dlatego, póki można, trzeba tę pucharową cytrynę wycisnąć aż do ostatniej kropelki.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...