Reklama

Po awansie Legii – Dundalk na poziomie Jagiellonii, Polska wyprzedza Grecję

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2016, 13:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj Legia wyeliminowała Dundalk i awansowała do upragnionej Ligi Mistrzów. Wszyscy możemy być trochę w szoku, bo – przyznacie sami – dotychczas rzadko byliśmy stawiani przez nasze kluby w takim położeniu. Właśnie zakończony dwumecz z Irlandczykami niesie ze sobą kilka ciekawych konsekwencji.

Po awansie Legii – Dundalk na poziomie Jagiellonii, Polska wyprzedza Grecję

***

Do wczoraj byliśmy krajem najdłużej czekającym na powrót do Ligi Mistrzów. W piłkarskiej elicie dłużej nie było jedynie przedstawicieli państw, które nigdy nie wywalczyły awansu. Lista federacji, które wyprzedzaliśmy, spokojnie mogła nosić miano listy hańby:

Azerbejdżan, Liechtenstein, Mołdawia, Islandia, Gruzja, Bośnia i Hercegowina, Albania, Macedonia, Irlandia, Łotwa, Luksemburg, Czarnogóra, Litwa, Irlandia Północna, Estonia, Armenia, Wyspy Owcze, Malta, Walia, Gibraltar, Andora i San Marino.

Teraz wszystko zostało wyzerowane, a inni są zmuszeni oglądać nasze plecy. Dłużej niż Polska na Ligę Mistrzów będą czekać chociażby Grecja, Czechy i Rumunia, ktoś z dwójki Austria-Chorwacja i ktoś z dwójki Cypr-Dania. A także Białoruś, Szwecja, Norwegia, Serbia, Słowacja i Węgry. Naprawdę nie wygląda to źle i cieszmy się tym, dopóki możemy.

Reklama

***

Wspomniane kraje zostały właśnie wyprzedzone i jest to fakt bezsporny. Pytanie tylko, czy uprawnione jest twierdzenie, że obecna Legia wyrównała dokonania Legii ’95 i Widzewa ’96. Jesteśmy świeżo po Euro 2016, gdzie na porządku dziennym była opinia o konieczności wyjścia z grupy, bo wtedy dopiero nastąpi wyrównanie osiągnięcia z 2008 roku, czyli awans do czołowej szesnastki Starego Kontynentu.

Z Ligą Mistrzów jest podobnie. W 1995 roku Legia weszła do 16-osobowej elity (a później też do czołowej ósemki), rok później Widzew również trafił to szesnastki. A obecnie Liga Mistrzów liczy 32 zespoły. Oczywiście rozumiemy, że dziś są inne zasady kwalifikacji, że wiele zespołów ma zagwarantowany start, i że dopuszczeni zostali również nie-mistrzowie. Niemniej z czysto matematycznego punktu widzenia wyrównanie osiągnięć sprzed 20 lat i trafienie do najlepszej szesnastki nastąpi dopiero po wyjściu z grupy.

***

Do tej pory często słyszeliśmy przy transferach, że plusem danego piłkarza jest fakt, iż niedawno grał w Lidze Mistrzów. Wie o tym zwłaszcza Legia. Trickovski? Pewnie dobry, nie tak dawno grał w Champions League! Aleksandrov? No tak, ma nawet fotkę z Isco, przed chwilą grał na poziomie fazy grupowej. Ile oznaczał ten znak jakości Ligi Mistrzów, nikomu przypominać nie trzeba.

Teraz role się odwrócą i to Legia będzie mogła wykorzystać fakt posiadania w szeregach piłkarzy z takim doświadczeniem. Broź czy Lewczuk za chwilę będą obrońcami otrzaskanymi w Champions League, a Kucharczyk… On przecież ten awans do elity przypieczętował! Wydaje się, że zarabianie na Lidze Mistrzów nie skończy się dla Legii wraz z zainkasowaniem premii z UEFA i kasą z praw telewizyjnych oraz dnia meczowego. Jeszcze przez pewien czas po odpadnięciu będzie można podpompować Ligą Mistrzów wartość piłkarzy. I może jakiś klub z Turcji czy innego Cypru się na to nabierze.

Reklama

***

A skoro już przy kasie jesteśmy, Legia własnie zarobiła jakieś 90 milionów złotych, a jej tegoroczny budżet powinien oscylować w okolicach 215 milionów złotych. Innymi słowy, to siedem razy więcej, niż budżet Legii jeszcze w 2010 roku. Nieprawdopodobny skok.

Przypomnijcie sobie, ile wynosił wasz domowy budżet przed siedmioma laty. Też byliście w stanie siedmiokrotnie go zwiększyć? Jeśli nie, widzicie że to wcale nie taka prosta sprawa. A jeśli tak, widzicie jaka to przepaść i jak bardzo podniósł się wam poziom życia.

***

Wczoraj pół Polski miało z Legii bekę, że ta niemiłosiernie męczyła się z półamatorami z Irlandii. Słowo „półamatorzy” przewijało się tysiące razy w każdej możliwej konfiguracji. W obronie swoich piłkarzy musiał stanąć nawet trener gości, Stephen Kenny, który na pomeczowej konferencji tłumaczył, że jego zawodnicy są profesjonalni, bo zarabiają przez 40 tygodni w roku. My postanowiliśmy spojrzeć na sprawę jeszcze inaczej, czyli przez pryzmat budżetu Dundalk na 2016 rok.

Zeszłoroczny przychód Irlandczyków nie przekroczył miliona euro (przykładowe zwycięstwo w tamtejszej lidze warte jest 110 tysięcy euro). Awans drużyny do fazy grupowej Ligi Europy, i to przez IV rundę eliminacji do Ligi Mistrzów, to jednak już naprawdę poważne pieniądze. Przy założeniu wpływu z Market pool na poziomie 500 tysięcy euro Irlandczycy zarobią ok. 6,7 miliona euro, i to nawet przy sześciu porażkach w grupie. Ta gwarantowana kwota w grudniu zasili dotychczasowy budżet klubu. Co to oznacza?

Ano, że – po przeliczeniu – Dundalk zamknie 2016 rok z budżetem na poziomie 33 milionów złotych, czyli dokładnie takim, jaki w 2015 roku zanotowała Jagiellonia Białystok. Przed rokiem tylko trzy polskie kluby miały wyższy przychód (Legia, Lech, Lechia), a pozostałe dwanaście zarobiło mniej. I wcale nie chodzi tu o jakieś groszowe różnice, bo zeszłoroczny przychód Korony Kielce był aż trzy razy niższy! Skoro półamatorzy z Irlandii potrafią wywalczyć większą kasę od dwunastu profesjonalnych klubów z Polski, to jak to świadczy o tych ostatnich?

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...