Reklama

Plagi egipskie, wersja współczesna. Piąta z rzędu porażka Wisły

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 sierpnia 2016, 19:33 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze kilka godzin temu Wisła była pacjentem, który co prawda znajdował się w stanie krytycznym, ale miał ogromne wsparcie swojej rodziny i aktywnie rozglądał się za fachową opieką medyczną. Dziś jednak, podczas operacji, która mogła choć na kilka dni podreperować jego zdrowie, został na samym końcu brutalnie odłączony od respiratora. 

Plagi egipskie, wersja współczesna. Piąta z rzędu porażka Wisły

Podobało nam się to, co od pierwszego gwizdka prezentowała Korona. Powiedzielibyśmy nawet, że w dwóch sytuacjach zapchniało wielkim futbolem i chyba nie będzie to sporym nadużyciem. Najpierw Jacek Kiełb swoim brawurowym zwodem na skrzydle udowodnił, że rzeczywiście ma coś z legendarnego „Ronaldo spod Siedlec”. Po chwili skrzydłowy Korony podszedł do rzutu wolnego i wykonał go toczka w toczkę w sposób, w jakim specjalizuje się Portugalczyk. Długi rozbieg, szeroko rozstawione nogi, kilka głębokich wdechów i uderzenie prostym podbiciem. Oraz – co najważniejsze – piłka w trybunach. Poza tym zaszalał też Diaw, który nagle ni stąd, ni zowąd wjechał na skrzydło (!), minął rywala ruletką (!!) i zacentrował w pole karne. Z piłkarskich fajerwerków to byłoby jednak na tyle.

Kielczanie w perspektywie całego spotkania byli drużyną zdecydowanie lepszą. Nie można odmówić im tego, że nie szukali okazji do zdobycia bramki – czasem atakowali skrzydłami, czasem środkiem, ale zawsze efekt był ten sam. A co na to Wisła? Przez bardzo długi czas była pasywna – nie istniała w zasadzie żadna z formacji i gdyby nie kilka kluczowych interwencji duetu Głowacki – Guzmics, po godzinie gry mogłoby być w zasadzie już po wszystkim.

Sporo ożywienia Tomasz Wilman wprowadził wpuszczając na murawę Palancę. Nie chcemy przedwcześnie Hiszpana gloryfikować, ale prawda jest taka, że jego technika pozwala mu robić na boisku to, na co ma ochotę. A to – nie ukrywajmy – w naszej lidze jest sporą sztuką. Zacinka i przerzut? Bez problemu. Szybka klepka i dośrodkowanie? Jasne. Otwierające podanie do przodu? Tym bardziej. Palanca na jednym skrzydle, a Kiełb na drugim to gwarancja tego, że na bokach obrony przeciwnika będzie wesoło.

Długo trzymali swoich kibiców w napięciu gospodarze. 90 minut posiadania inicjatywy, 90 minut szukania sposobu na to, jak pokonać Miśkiewicza. Warto było jednak to, co najlepsze, pozostawić na deser. Szybki kontratak, dwa, trzy podania, zagranie na lewą stronę do Kiełba i pewny strzał skrzydłowego. Wisła przed dzisiejszym meczem była kompletnie rozbita psychicznie, a porażka po golu w 90. minucie, no cóż, nie tyle nie pomaga, co wbija ostatni gwóźdź do trumny. Nie chcemy nawet sobie wyobrażać atmosfery jaka teraz panuje w krakowskiej szatni. Powiedzieć pewnie, że to stypa, to nic nie powiedzieć.

Reklama

RAPQACb

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Niemcy

Kiedy w końcu przegrają? Terminarz Bayeru Leverkusen

Bartosz Lodko
3
Kiedy w końcu przegrają? Terminarz Bayeru Leverkusen

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...