Dobrze na razie układa się sezon dla obu zespołów. Jagiellonia chyba otrząsnęła się po poprzednich rozgrywkach i znów przypomina ekipę, która jeszcze niedawno stała na podium tej ligi, natomiast kibice Lechii mogą być zadowoleni, bo w końcu ich drużyna weszła przyzwoicie w sezon i nie musi od pierwszych chwil gonić czołówki. Dziś dostajemy więc mecz na szczycie i nie ukrywamy, że wiążemy z nim spore oczekiwania.
Pusta bramka Lechii
Milinković-Savić prawdopodobnie zwalnia dziś swój posterunek i jest to dla kibiców Lechii raczej informacja neutralna, bo trudno powiedzieć, żeby gość bronił go jak lew – czasami przypomina raczej rozleniwionego jamnika.
– tydzień temu podał pomocną dłoń Koronie najpierw oddając piłkę rywalowi, a potem puszczając umiarkowanie wymagające uderzenie z wolnego
– w Lublinie sam sobie strzelił gola
– w Płocku przy bramce Szymińskiego interweniował jak ociężały wóz z węglem
Poza tym to bramkarz niezwykle elektryczny – nigdy nie wiesz czy czegoś zaraz nie wywinie, a podanie mu piłki to średnio bezpieczna inwestycja. Dziś, ze względu na kontuzję, zastąpić ma go Damian Podleśny, którego jeszcze dobrze nie znamy, bo to będzie jego debiut w Ekstraklasie. Ciekawe jest co innego, a mianowicie pozycja w kolejnym klubie Łukasza Budziłka. W Legii jego brak gry przyjęto jeszcze ze zrozumieniem, bo tam był Kuciak, ale w Lechii? No, tu miał swoją karierę ruszyć mocno do przodu… Tymczasem chwilę pobronił i nie dość, że specjalnie pozytywnie się nie wyróżnił, to jeszcze potrafił zanotować imponującą wpadkę, jak wtedy gdy z Piastem Gliwice sam sobie wrzucił piłkę do bramki. Generalnie Budziłek miał być w Gdańsku numerem jeden, a jego głównym zajęciem było bronienie karnych od kibiców w przerwie.
W ogóle, Lechia od dawna ma problemy, żeby znaleźć sobie porządnego bramkarza. Przewinęła się ich tu masa – Kapsa, Małkowski, Buchalik, Pawłowski, Bąk, Marić. Niestety, o żadnym nie można powiedzieć „golkiper na lata”.
Z Gdańska do Białegostoku, czyli kierunek dla wielu optymalny
Tak się jakoś ostatnio układało, że piłkarze opuszczający Lechię na rzecz Białegostoku nie mogli narzekać. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na degradację, bo gdańszczanie wydawali worki pieniędzy na kolejnych piłkarzy i mieli rządzić w lidze, a Jagiellonia być średniakiem. Tymczasem, było kompletnie odwrotnie – w sezonie 14/15 Jaga do końca walczyła o mistrzostwo Polski, kończąc ostatecznie z brązowym medalem, a Lechia ledwo doczłapała się do czołowej ósemki, by finiszować na piątym miejscu.
Madera, Tuszyński, Frankowski – oni wtedy zamienili Gdańsk na Białystok i na pewno tego nie żałują. Poza medalem taki Tuszyński zapracował na transfer, Frankowski zrobił duży krok naprzód, a Madera z Pazdanem byli uznawani za jeden z najlepszych duetów środkowych obrońców w lidze. Dziś został tylko Frankowski i może być małym wyrzutem sumienia działaczy Lechii, bo chyba pozbyli się go zbyt lekkomyślnie.
No i nie wolno zapomnieć też o Probierzu – podziękowano mu w Gdańsku, poszedł do Jagi i zrobił tam wspomniany brąz.
Czas na przebudzenie Wolskiego?
Pięć przeciętnych kolejek i chyba już wystarczy. Wszyscy kibice Lechii chcą w końcu zobaczyć tego Rafała, który czarował w Wiśle. Tam, po pięciu meczach miał dwa gole i trzy asysty, tu jakiś udział przy bramce zaliczył tylko wtedy, gdy jego wrzutkę do własnej bramki skierował Dejmek. Ma szczęście Wolski, że jest już w Polsce, bo pewnie gdyby tak cieniował w Belgii (z pierwszej jedenastki ma u nas najgorszą średnią), usiadłby na ławce już po drugim-trzecim spotkaniu. W Polsce, tutaj gra się do upadłego. Wypadałoby, żeby za ten kredyt zaufania odwdzięczył się Nowakowi, na przykład dziś, przy okazji tak trudnego spotkania.