Film – to dramat! Sprawa, do której nie chcę już nigdy wracać. Gdy w szatni koledzy czasem się zaśmieją, od razu zmieniam temat. Nie umiem z tego żartować. Siedzi we mnie ta historia, ale nie chcę tego pokazywać. Czasu nie cofnę, nic już na to nie poradzę – opowiada w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Szymon Drewniak.
FAKT
Odejdzie czy nie odejdzie? Niech głos zabierze sam zainteresowany. Mowa o Nikoliciu.
– Oferta jest dobra zarówno dla mnie jak i dla klubu. Chcę zagrać najbliższe spotkanie z Arką, potem rewanż z Dundalk, a potem zastanowię się, co dalej i podejmę decyzję – mówi Nikolić (…). – Jestem bardzo szczęśliwy z rezultatu odniesionego w Dublinie. Zagraliśmy na zero z tyłu, strzeliliśmy dwa gole. Wiedzieliśmy, że będzie nam trudno – mówi “Niko”.
Mateusz Lewandowski przeżył podczas pobytu we Włoszech… powódź.
Mateusz był na spacerze z psem Agisem, kiedy przybiegł po niego właściciel posesji. Gdy wrócili do ich mieszkania, okazało się, że poziom rzeki wzrósł tak bardzo, że tylko kilka centymetrów dzielił ją od zakończenia balustrady domu. Schowali się w willi właściciela. Nagle spod drzwi i okien zaczęła wlewać się woda. W kilka sekund pokój wypełniony antykami pokryło bajoro, po chwili wysiadła elektryka, noc spędzili w ciemnościach na górnych piętrach domu.
SUPER EXPRESS
O Nikoliciu pisze też “Superak”.
– Jestem bardzo szczęśliwy z rezultatu odniesionego w Dublinie. Zagraliśmy na zero z tyłu, strzeliliśmy dwa gole. Wiedzieliśmy, że będzie nam trudno, ale spotkanie było niezwykle istotne. Z czasem zrobiło się więcej miejsca na boisku i na to czekaliśmy. Ważny był dla nas zwłaszcza gol „Prijo”, bo daje nam to więcej spokoju przed meczem w Ekstraklasie. Czy zagram w sobotę i w rewanżu z Dundalk? Mam konkretną ofertę – dobrą dla mnie i klubu. Chcę się wstrzymać, pomyśleć i trudno jest mi decydować o przyszłości… W końcu z Legią robimy teraz coś wielkiego – stwierdził po zakończeniu środowego spotkania na antenie Canal+. W najbliższych dniach powinna się wyjaśnić przyszłość Nikolicia, lecz kibice Legii będą ściskać kciuki za to, aby ten pozostał w stolicy chociaż do grudnia.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Michał Probierz – w Lechii go nie chcieli, w Jagiellonii wykonuje świetną robotę.
Probierz zapewnia, że dla niego temat “Lechia Gdańsk” jest już definitywnie zamknięty i unika rozdrapywania zabliźnionych ran. Przyznaje jednak, że wtedy go to zabolało. – Bardziej chodziło o formę rozstania. Trzeba było mi powiedzieć od razu, że im nie pasuję. Usiedlibyśmy, pogadali, wypili dobrą whisky i uścisnęli dłonie na pożegnanie. Zrozumiałbym dymisję, tym bardziej że już przeżywałem to w Widzewie, kiedy władzę w klubie przejmował Sylwester Cacek. Zamiast tego trwały jakieś gierki, a ja czekałem na dymisję jak na wyrok – tłumaczy obecny szkoleniowiec Jagi i przyznaje, że kiedyś spotkał się z Mandziarą, by wyjaśnić mu, o co miał żal.
Obok rozmówka ze Stevenem Vitorią, który… czuje ekscytację na samą myśl o Ekstraklasie. Być może odczuwa właśnie skutki posiadania zbyt dużego nosa.
Pierwsze spostrzeżenie na temat Lechii?
Przyleciałem do Gdańska w nocy z wtorku na środę. Nie miałem jeszcze okazji poznać miasta, choć słyszałem, że jest świetne. Czuję ekscytację na samą myśl o grze w polskiej lidze. Pozytywne myślenie to podstawa, cieszę się, że będę grał w Gdańsku.
Co pan wie o ekstraklasie?
Nie będę kłamał, że znam ją na wylot. Trochę wiem, zdaję sobie sprawę, że jest bardzo wymagająca. Tak się składa, że dziesięć lat temu w FC Porto grałem z braćmi Paixao. Rozmawialiśmy w środę rano i mówili o Lechii w samych superlatywach.
Arkadiusz Reca – ostatni piłkarski samorodek.
Jak się okazuje, umiejętności gimnastyczne Recy są tylko i wyłącznie jego zasługą. – Arek nigdy nie uczęszczał na jakieś specjalne zajęcia. To taki samouk. Stosunkowo późno zaczął treningi typowo piłkarskie. Miał już kilkanaście lat. Wcześniej dużo czasu spędził na placach zabaw i boiskach. Śmieje się, że Arek to ostatni piłkarz sportowo wychowany na osiedlu. Stąd też jego sprawność – mówi Wódkiewicz. W rok nastolatek rozegrał 26 spotkań w III lidze, strzelając pięć goli. Mimo to w Chojnicach, na zapleczu ekstraklasy, nie chcieli dać mu szansy w pierwszym zespole. – Byłem w szoku. Namawiałem, niemal prosiłem. Nie było zainteresowania. W Chojnicach mówili, że mają swoich młodzieżowców, juniorskich reprezentantów Polski i Arek im się nie przyda. Teraz pewnie żałują.
Dalej mamy tekst o Mateuszu Lewandowskim. Złym chłopcu, który poszedł w dobrą stronę.
Wie, co to znaczy trudny moment. Kiedy miał 15 lat nie był zadowolony ze swojego życia. Jego tata zmarł cztery lata wcześniej, mama pracowała od świtu do zmierzchu, nikt go nie kontrolował. Koledzy, alkohol, papierosy, bójki (najczęściej ze szczypiornistami, którzy nie przepadali za piłkarzami). (…) Kiedy był na boisku zapominał o problemach, więc od czasu do czasu pojawiał się na lekcjach. – Był zdolny. Mógł być nieobecny na kilku zajęciach z rzędu, a mimo to szybko łapał, o co chodzi – wspomina były kolega z klasy i Wisły Płock Fabian Hiszpański. Słaba frekwencja robiła swoje, przeważnie mobilizował się dopiero przed zakończeniem roku szkolnego i zdawał z klasy do klasy. Musiał uważać na lekcjach, bo poza nimi uczył się niewiele. W domu nie było do tego warunków. Najpierw przesiadywali w nim znajomi starszej siostry, później Mateusz poszedł w jej ślady. Wspomina, że zanim wrócił ze szkoły, w jego pokoju już czekał kumpel. Gdy zaczął rozumieć, że skupi się na grze w piłkę, albo na zawsze zostanie na osiedlu, pojawiła się oferta z Pogoni. Bez zastanowienia spakował się i podpisał kontrakt. Po powrocie do Płocka nie chciano z nim rozmawiać ani w Wiśle, ani w liceum zwanym klubem. W ostatnich czterech kolejkach II ligi nie uzyskał promocji do trzeciej klasy. – Zawaliłem sprawę. Może gdybym się zawziął, udałoby się zdać, ale myślami byłem już w Szczecinie. Mam o to do siebie pretensje – nie ukrywa.
W “Chwili z…” duży wywiad z Szymonem Drewniakiem.
Przytrafiła się też słynna impreza, z której wyciekł film do internetu.
Całkowicie oddzielam te dwie sprawy. Wychodzenie ze znajomymi na bilard, kręgle, imprezę było okej. Film – to dramat! Sprawa, do której nie chcę już nigdy wracać. Gdy w szatni koledzy czasem się zaśmieją, od razu zmieniam temat. Nie umiem z tego żartować. Siedzi we mnie ta historia, ale nie chcę tego pokazywać. Czasu nie cofnę, nic już na to nie poradzę.
Trudno się było podnieść po tej historii?
Miałem 18 lat. Czułem się fatalnie. Nie myślałem jednak w kategoriach, że mam zmarnowane życie. Wiedziałem, że mogę się podnieść jedynie dzięki dobrej grze, że muszę się wziąć za siebie, by znów był ten Szymon Drewniak, którego rodzice odizolowali od picia. Sam to wszystko zaprzepaściłem, zrobiłem sobie pod górkę. I wiedziałem, że muszę się z tego wyciągnąć. Dziś myślę już tylko o piłce, rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój.
Miguel Palanca opowiada o grze w Realu Madryt.
O debiucie w El Clasico: siedziałem a ławce rezerwowych i nagle Juande Ramos powiedział: “Wstawaj, Miguel, rozgrzewaj się”. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Miałem szansę wyniku 0:0. Byłem sam na sam z Victorem Valdesem, ale bramkarz Barcy wyczuł moje intencje. Gdybym strzelił, moja kariera mogłaby się potoczyć inaczej, ale później Barca zdobyła dwie bramki i przegraliśmy 0:2. Piłka nożna składa się z szans. Ja swojej nie wykorzystałem. Po meczu do siódmej rano nie mogłem zasnąć, a mój telefon był rozgrzany do czerwoności. Przez moment mogłem poczuć się jak prawdziwa gwiazda. Tego nikt mi nie zabierze.
Fot. FotoPyK