Reklama

Metamorfoza Malarza – od marudnej panienki do kozaka i lidera zespołu

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2016, 13:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Rozmowy pomeczowe i w trakcie przerwy to często nuda w najczystszej postaci – gra się tak jak przeciwnik pozwala, pierwszy gol ustawił spotkanie i tak dalej. Wczoraj jednak dostaliśmy coś kompletnie odwrotnego, bo wypowiedź Arkadiusz Malarza podbiła polski internet, przynajmniej w jego sportowej części. Co więcej, te kilkadziesiąt sekund i wcześniejsza postawa Malarza na boisku to kolejny dowód na jedną tezę – bramkarz przeszedł całkowitą metamorfozę.

Metamorfoza Malarza – od marudnej panienki do kozaka i lidera zespołu

Dziś Malarz jest liderem Legii nie dość że na boisku, to jeszcze po wczorajszej wypowiedzi urósł do roli lidera poza murawą. Niby można zarzucić, że takie gadanie to tani populizm, bo brudy lepiej prać w szatni, a nie przed kamerą, ale nie było widać w tym facecie grama sztuczności. Rzeczywiście mu zależy, rzeczywiście wie, gdzie gra i po prostu widzi, jak Legia daje dupy. Zresztą, to wystąpienie może tylko wstrząsnąć resztą zespołu, odbiło się przecież strasznie szerokim echem, dziś to najchętniej przekazywany filmik z tego sezonu. Malarz jest do takich stwierdzeń uprawniony – gdyby podobne słowa wypowiadał Rzeźniczak albo Kucharczyk, nikt nie wziąłby ich na poważnie. Lecz kiedy mówi to gość, który w spotkaniu z Łęczną obronił karnego, a potem praktycznie sam utrzymywał zespół w grze, odbiór jest kompletnie inny.

Oczywiście, nie tylko wczoraj bramkarz pokazał klasę. Kto wie, czy gdyby nie on, w ogóle rozmawialibyśmy o środowym meczu z Dundalk, bo Legia mogła do tej rywalizacji nie przystępować. Warszawianie pokazują w pucharach podobny piach do tego ligowego, ale prześlizgują się, bo raz – grają doświadczeniem, a dwa – za uszy ciągnie ich Malarz.

Rewanżowy mecz z Mostarem, dobra sytuacja gości przy 1:0:

Reklama

Wyjazdowy mecz w Trenczynie, gospodarze walą jak w bęben, a właściwie jak w Malarza:

A jedyne zwycięstwo Legii w lidze? – Już przy stanie 2:3 mieliśmy dwie okazje, do tej pory nie wiem jak Malarz obronił strzał Kriwca – mówił na konferencji pomeczowej trener Wisły Płock, Marcin Kaczmarek.

Patrzy się na to wszystko i nie można wyjść z podziwu, jak zmienił się układ sił w talii zespołu. Niegdyś Malarz był słabą czwórką, dziś jest po prostu asem. Po odejściu Kuciaka trudno było widzieć w nim gościa, który wieloletnią jedynkę w Legii będzie w stanie godnie zastąpić – nie dawał do tego żadnych podstaw. Polak dostał swoją szansę jeszcze gdy Słowak był w klubie, ale widowiskowo ją zawalił, kiedy w ważnym meczu z Lechem wyszedł poza szesnastkę i pograł w siatkówkę.

malarz twarz

Okej, błędy się zdarzają, ale jeszcze gorsze było chyba jego tłumaczenie. – Mieliśmy ostatnio spotkanie z sędziami i przepisy niby się zmieniły. Mówiono nam, że można zasłaniać się rękami, kiedy piłka leci prosto w twarz. I ja to zrobiłem. Wiedziałem że znajduję się poza polem karnym, to nie było celowe zagranie – opowiadał po meczu. Wtedy zdawało się, że dostaliśmy kolejny sygnał – facet nie dojechał z Bełchatowa do Warszawy mentalnie.

Reklama

Im dalej w las, tym gorzej. Znowu dostał szansę, tym razem w Chojnicach, to puścił strzał z tamtejszego parkingu.

I znów niefortunna wypowiedź po końcowym gwizdku: – Po meczu przypomniałem sobie, że większość piszących o piłce, zna się na niej lepiej, niż my – zawodnicy i trenerzy. Przeczytałem, że to był straszny błąd Malarza… Uśmiałem się z tego. W tamtym czasie Malarz zawodził w pakiecie – zły mecz i głupia wypowiedź po nim.

A tu spotkanie z Termaliką, pamiętne 0:3, błąd na spółkę z Pazdanem:

I kompletnie niepotrzebna wypowiedź po meczu: – Jeśli to komuś sprawi przyjemność, mogę powiedzieć, że zawaliłem wszystkie bramki.

Konkretna wyliczanka, co? A przecież jeszcze na początku tego sezonu można było mieć co do bramkarza wątpliwości, kiedy popełnił błąd przy pierwszej bramce w Superpucharze.

Dziś wątpliwości nie ma. Malarz przeszedł konkretną metamorfozę, zmienił się na boisku, ale też i poza nim. Wcześniej mówiono, że Legia nie ma bramkarza, po prostu Michał Żewłakow ściągnął kumpla i ten stoi między słupkami ze szkodą dla klubu. Wtedy rzeczywiście, nie pomagał. Ale dziś to zupełnie inna osoba, często ostatnia instancja w zespole, która broni resztę ekipy przed kompromitacją. Dobrą rekomendacją dla golkipera może być też to, że wszyscy już chyba zapomnieli o Kuciaku, broniącym w Warszawie długie lata, często na bardzo wysokim poziomie.

Malarz wcześniej bronił źle i zachowywał się jak panienka, dziś broni zajebiście i zachowuje się jak facet. To chyba jedyny pozytyw Legii Hasiego na początku sezonu.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Niedźwiedź: Wiem, że mamy mniej niż 1% szans na utrzymanie, ale wierzę, że damy radę

Bartosz Lodko
0
Niedźwiedź: Wiem, że mamy mniej niż 1% szans na utrzymanie, ale wierzę, że damy radę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...