Reklama

Stan na 4 sierpnia: trzech z czterech pucharowiczów odpadło

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 sierpnia 2016, 20:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piotr Stokowiec był jednym z niewielu, którzy chcieli dostać się do Europy i w niej grać. Nie opowiadać o pocałunkach śmierci, a tylko o otwierających się kolejnych możliwościach. To miała być dla piłkarzy nagroda za udany poprzedni sezon, fajna przygoda i możliwość pokazania się. Zagłębie na parkiecie błysnęło, bo zaszło dalej od Piasta i Cracovii, wyeliminowało Partizan i otarło się o IV rundę Ligi Europy, ale udział w imprezie kończy przed czasem.

Stan na 4 sierpnia: trzech z czterech pucharowiczów odpadło

Niedosyt. To słowo powtarzano w Lubinie przez tydzień. Mówili tak wszyscy, od piłkarzy po trenera, bo mieli świadomość, że po pierwszym meczu sytuacja wymknęła się nieco spod kontroli. Zagłębie, mimo że było wyraźnie lepsze od SonderjyskE, dominowało przez większość czasu (a gole straciło po indywidualnych, rzadko tu spotykanych błędach) i w konsekwencji przegrało. Stanęło pod ścianą. Dziś trzeba było gonić, czas działał na niekorzyść…

Słuchamy na gorąco relacji i ze wszystkich stron dociera do nas przekaz: Duńczycy nic ciekawego nie pokazali. Tylko co dziś pokazało Zagłębie?

Podopieczni trenera Stokowca, owszem, utrzymywali się przy piłce i wymieniali podania, ale mieli spory problem ze stwarzaniem sytuacji. Mimo że w pomocy biegali dwaj rozgrywający, Vlasko i Starzyński, to niewiele z tego wynikało. Nie szła im ani współpraca z Krzysztofem Piątkiem, nieustannie pilnowanym i pozostawionym bez odrobiny przestrzeni, ani indywidualne popisy. Słowak kilkukrotnie próbował zrobić różnicę – uderzał z dystansu, nawinął przed szesnastką rywala i bezskutecznie szukał partnerów. Co chwila brakowało tego ostatniego podania. W końcu zespół, który przez 90 minut goni wynik dwumeczu, oddał mniej strzałów niż zespół, który przez większość czasu się bronił.

Zagłębie, prowadząc do przerwy 1:0 po golu Lubomira Guldana, nie miało zbyt dużego parcia na bramkę. To była sensowna taktyka, która w pierwszej kolejności polegała na dalszej realizacji założeń, grze w ten sam sposób i spokojnych próbach przedostatnia się pod pole karne rywala. Chcieli strzelić drugiego gola, ale bez większej spiny, na zasadzie „jak nie teraz to później”. To nastawienie szybko się jednak zemściło. Dośrodkowanie z rogu, złe krycie Guldana, 1:1. Nie zmieniało to jednak diametralnie sytuacji Miedziowych – nadal potrzebowali jednej bramki. Z tym, że wcześniej dawałaby ona bezpośredni awans, a teraz dogrywkę.

Reklama

Tylko, że ich nastawienie po utracie gola rzeczywiście się nie zmieniło. – Starzyński do Todorovskiego… Starzyński do Todorovskiego… Starzyński do Todorovskiego… – komentator co kilkadziesiąt sekund powtarzał ten sam sposób rozegrania akcji przez Zagłębie. Wyglądało to dość niepokojąco. Starzyński, zawodnik z ogromnymi umiejętnościami i przeglądem pola, co chwila wybierał najprostsze rozwiązanie, by nad rozwinięciem myślał boczny obrońca. A Todorovski, powiedzmy sobie szczerze, wybitnym asem nie jest.

Starzyński do Todorovskiego…

Rozgrywający lubinian w doliczonym czasie spróbował jeszcze uderzenia z dystansu, chwilę wcześniej szczupakiem z bliska uderzył w słupek Guldan. Gość mógł zafundować wszystkim niesamowitą karuzelę – jedną bramkę zdobył, jedną zawalił i był milimetry od zapewnienia dogrywki.

I to by było na tyle. Zagłębie, mając jako stawkę awans do IV rundy Ligi Europy, nie poczuło krwi, nie rzuciło się na rywala, nie było tak agresywne. A szkoda, bo trudno pozbyć się wrażenia, że Duńczycy byli spokojnie do ogrania.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...