Mundial w Brazylii był kapitalny. Niespodzianki. Narodziny gwiazd. Piękne historie i spektakularne upadki, z Mineirazo i zakończeniem złotej ery hiszpańskiej reprezentacji włącznie. Wymowne, że nawet taka drużyna jak Iran, na którą nie liczył absolutnie nikt, potrafiła dać spore emocje.
Chodzi nam oczywiście o ich batalię z Argentyną. Bronili się jak lwy. Stanowili mur nie do przebicia. Ambitni, waleczni – trudno ich było w tamtym meczu nie doceniać. Ale wtedy Messi – wybaczcie – po prostu się wkurwił i zamknął widowisko. 91 minuta, strzał jak rzut w koszykówce – decydujący “buzzer beater” za trzy punkty.