Reklama

Drabinka bywa niesprawiedliwa, to finał odróżni chłopców od mężczyzn

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2016, 13:21 • 3 min czytania 0 komentarzy

Włosi, którzy odpadli już w ćwierćfinale mistrzostw Europy, na swoich pięć turniejowych spotkań aż w trzech mierzyli się z rywalem z pierwszego koszyka, czyli z Belgią, Hiszpanią i Niemcami. Żadnego z tych spotkań nie przegrali, a jednak musieli się pożegnać z turniejem. Zrobili to w sposób godny, bo w jednej z najbardziej emocjonujących serii rzutów karnych, jakie kiedykolwiek obserwowaliśmy. Naprawdę niewiele zabrakło, by awansowali do najlepszej czwórki i zmierzyli się z Francją. A gdyby tak się stało, mielibyśmy naprawdę przedziwną parę.

Drabinka bywa niesprawiedliwa, to finał odróżni chłopców od mężczyzn

A to dlatego, że Francuzi zaliczyli jedną z najprostszych dróg do półfinału w historii futbolu. Podopieczni Deschmapsa doszli do najlepszej czwórki wygrywając wyłącznie z drużynami z trzeciego i czwartego koszyka, w dodatku wszystkie mecze grając u siebie. A wcześniej – również z racji bycia gospodarzem turnieju – nie musieli grać w eliminacjach. Było więc tak: Wygrana z Rumunią, wygrana z Albanią, remis ze Szwajcarią, wygrana z Irlandią, wygrana z Islandią. Pierwsze naprawdę wymagające starcie Francuzi mieli dopiero w szóstym turniejowym spotkaniu z Niemcami.

W finale czekać będzie Portugalia, czyli kolejna drużyna, która miała względnie przyjemną drabinkę. Żadnego rywala z pierwszego koszyka, dwóch z drugiego (Austria, Chorwacja), dwóch z trzeciego (Węgry, Polska) i dwóch z czwartego (Islandia, Walia). Co więcej, podopieczni Santosa zdobyli w grupie tylko trzy punkty i wyszli z trzeciego miejsca. Po fazie grupowej – co łatwo ustalić dzięki klasyfikacji trzecich miejsc – zajmowali 15. pozycję na turnieju, wyprzedzając jedynie Irlandię Północną. Co więcej, do dziś jedynym meczem, który wygrali w podstawowym czasie gry, było ostatnie spotkanie z Walią.

I to pokazuje, jak bardzo szczęście potrzebne jest w piłce. Gdyby w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w meczu Islandia-Austria swojego gola nie zdobył Traustason, Portugalia miałaby dużo trudniejszą drabinkę, w której czekaliby kolejno Anglia, Francja i Niemcy. W tym konkretnym przypadku okazało się, że niższa pozycja w grupie dawała lepszą pozycję wyjściową w fazie pucharowej. Gdyby nie gol Islandczyków, Portugalii mogłoby już w turnieju nie być, a tak właśnie szykuje się do meczu o złoto. Natomiast Cristiano Ronaldo ma też swój cel indywidualny – jeżeli dziś wygra, to w kontekście niedawno zdobytej Ligi Mistrzów stanie się murowanym kandydatem do tegorocznej Złotej Piłki.

Dla Cristiano, tak samo jak i Griezmanna, to drugi wielki finał na przestrzeni półtora miesiąca. Portugalczyk ma wielką szansę na zaliczenie najlepszego sezonu w życiu, chociaż z pewnością nie najtrudniejszego. Do Ronaldo wreszcie uśmiechnęło się szczęście, bo przecież w Lidze Mistrzów również nie miał najtrudniejszej drogi do finału. Podczas gdy Griezmann miał swój wielki udział w wyeliminowaniu Barcelony i Bayernu Monachium, Portugalczyk wraz z kolegami ścierał się z takimi przeciwnikami, jak Roma, Wolfsburg i Manchester City.

Reklama

Na szansę na najbardziej prestiżowy dublet Ronaldo można więc spojrzeć też z drugiej strony. Takich okoliczności, jak w tym roku, nie będzie miał już nigdy. Co więcej, Portugalczyk ma już 31 lat, a czasu nikt nie oszuka. Nie ulega też wątpliwości, że – podobnie jak w Lidze Mistrzów – w finale Euro czekać będzie przeciwnik najtrudniejszy z możliwych, więc z pewnością nikt nie będzie umniejszał potencjalnego sukcesu. A to, że Portugalczyk potrafi takie finały wygrywać, udowodnił już wiele razy, w tym też pod koniec maja.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...