Jeszcze jakiś rok temu żaden zdrowo myślący człowiek nawet nie brał pod uwagę tego, że Gomez w ogóle pojedzie do Francji. On? Piłkarz Besiktasu w drużynie mistrzów świata? I to przepełnionej samymi gwiazdami? Nie trzymało się to kupy kompletnie. Niby mowa o zawodniku solidnym, z zasługami, powszechnie znanym, grającym na pozycji, na której jest problem, no ale… nadal zupełnie nam się to nie klei. Zbyt wiele razy zniechęcił do siebie swoją topornością, w zbyt mało poważnym miejscu kontynuuje swoją karierę. Nie ten kaliber, po prostu.
Scenariusza, że Gomez na stałe wpadnie do pierwszej jedenastki, spodziewała się chyba tylko wąska grupa jego fanów. Że jego absencja stanie się obiektem narodowej tragedii – wątpiłaby w to nawet jego rodzina. A jednak.
W Niemczech już dawno nie rozmawiało się tyle o personaliach, co przed półfinałem. Na przeróżnych portalach furorę robią wszelkie ankiety. Kto ma zastąpić Gomeza? Kto za Khedirę? Jaka jest twoja wymarzona jedenastka na półfinał? „Welt” ryzykuje nawet stwierdzenie, że Mario Gomez w reprezentacji tak ważny nie był jeszcze nigdy, a kibice przebąkują, że znaczącą rolę pełni w niej dopiero po raz pierwszy. Wcześniej zawsze kręcił się blisko reprezentacji, ale nie potrafił wyjść z cienia Klose. Od kiedy ten skończył karierę, w Niemczech nie objawiła się żadna dziewiątka, która nadawałaby się do manszaftu. Pozostało tylko uśmiechnąć się do Gomeza.
Trudno sobie wyobrazić bardziej typową dziewiątkę. Człowiek stworzony do przepychania się z obrońcami. Do wygrywania pojedynków główkowych. Do dokładania nogi, gdy trzeba dołożyć nogę. Do zastawienia piłki, gdy na plecach jest kilku gości. Ale też ze swoimi ograniczeniami. Takie akcje jak ta w meczu z Włochami, gdy wziął na siebie obrońców, odpowiednio wyczekał moment i idealnie przyspieszył akcję – umówmy się, w jego przypadku był to widok tak częsty jak ciekawa konferencja Nawałki.
Szanse na powrót Gomeza są – jak oceniają niemieckie media – bliskie zeru. I w sumie trudno się dziwić, że w Niemczech biją na alarm. Sami zobaczcie, jakie opcje do wyboru na Joachim Löw.
Thomas Müller: wypada tylko zażartować, że wreszcie gra równie efektywnie, co efektownie. We Francji jedyną interesującą akcję zaprezentował wtedy, gdy przedrzeźniał Chielliniego.
Mario Götze: ostatnio nie wkurza tylko niemieckich restauratorów, którym solidnie daje zarobić. Słabiutka forma. To jeden z tych gości, którzy mogą odpalić w najmniej spodziewanym momencie, ale prędzej chyba uwierzymy w te plotki o Pazdanie w Barcelonie.
Lukas Podolski: (śmiech)
Leroy Sane: 20 lat, trzy mecze w reprezentacji, na Euro ani minuty. Ma swoje atuty – szybkość i przebojowość – ale dla Loewa gość bez doświadczenia to w kontekście takiego meczu żaden kandydat.
Na papierze te nazwiska może i robią wrażenie, ale biorąc pod uwagę obecną formę… Ujmijmy to tak: ostatni raz taką bryndzę widzieliśmy, gdy na moment zajrzeliśmy do klubowej kasy Ruchu Chorzów. A przecież mowa o reprezentacji mistrzów świata, głównym kandydacie do mistrzostwa Europy. Jeśli Niemcy na poważnie myślą o pokonaniu Francji, atak śmiechu może nie wystarczyć.
Fot. FotoPyK