Czy reprezentacja popełniła wczoraj błąd, że nie poszła za ciosem po pierwszej bramce? Dlaczego Adam Nawałka nie zdecydował się na wpuszczenie na konkurs jedenastek innego bramkarza i jakie miałoby to konsekwencje w dłuższej perspektywie? Czy Michał Pazdan to zawodnik na topową ligę europejską? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Marcinem Adamskim, który patrzy na futbol bardzo analitycznym okiem.
Poranek chyba dość lekki jak na odpadnięcie z Euro, prawda?
Prawda. Przyjemnie się patrzyło na polską reprezentację, jej mecze były – tak po prostu – bardzo ciekawe, pasjonujące, zresztą podobnie jak i całe mistrzostwa. Wreszcie wszystko jest w tej drużynie poukładane. Cały sztab trenerski to nie są ignoranci, jak czasem miało to miejsce w latach poprzednich, decyzje są podejmowane racjonalnie. Miło oglądać tę całą otoczkę, która towarzyszy reprezentacji. Patrzę na ludzi z PZPN-u, na Zbigniewa Bońka i to, jak się zmienił wizerunek polskiej piłki i myślę sobie, że wszyscy wreszcie możemy być dumni jako Polacy.
To jest fajne, że po turniejach zwykle było tysiąc analiz, milion gdybań „dlaczego tak a nie inaczej”, a teraz – mimo odpadnięcia – mówi się raczej tylko o pozytywach.
Dokładnie. Nawet jeśli kiedyś reprezentacji udało się zagrać dobry mecz, wszyscy i tak doszukiwali się jakichś negatywów. Teraz zupełnie zmieniliśmy punkt widzenia. Nawet jeśli reprezentacja nie zagra najlepszego meczu – dostrzegamy masę plusów. Obecna drużyna narodowa zmieniła podejście Polaków. Widzą, że to zespół, który zawsze gra z maksymalnym zaangażowaniem, a do tego w sposób przemyślany.
Ten pozytywny PR wokół kadry miał przełożenie na wyniki? Ma to w ogóle znaczenie?
Zdecydowanie. Organizacja to bardzo ważna rzecz. Same treningi, praca trenerów i zawodników – to już jest stricte futbol, ale to wszystko zaczyna się od góry. Samo planowanie, organizacja są kluczowe. Jeśli nie funkcjonuje to u góry – pozostałe tryby też gorzej działają. Moim zdaniem wyniki reprezentacji to odzwierciedlenie całej pracy, którą wykonuje się w PZPN-ie.
Z innej perspektywy można spojrzeć teraz na sprawę Kuby Błaszczykowskiego sprzed czterech lat i biletów. Dziś taka akcja jest nie do pomyślenia, a przecież takie detale mają wpływ na postawę piłkarzy.
Krytyka skupiła się na Kubie, ale to, że taka afera w ogóle miała miejsce, to porażka Grzegorza Laty, że w ogóle do tego dopuścił. Świat dziennikarski jest dość brutalny. Tak jak jest sprawa postrzegana w mediach – tak postrzegają ją ludzie, którzy nie wiedzą, jak to wygląda od wewnątrz. Kuba wyraził swoje niezadowolenie. Pewnie gdyby wiedział, jak się to skończy – nic takiego by nie powiedział. Znajomi wydzwaniali do Kuby, rodzina, on był cały dzień podenerwowany… Piłkarz powinien skoncentrować się na graniu w piłkę, a nie na biletach. Słyszał ktoś dziś o jakichś zarzutach w stronę PZPN? Klimat wokół reprezentacji cztery lata temu był straszny. Cieszę się, że tych ludzi już nie ma.
Jak mamy traktować ten wynik na Euro? Niedosyt, bo mieliśmy prawo liczyć na coś więcej czy jednak sukces, bo przed mistrzostwami taki wynik wzięlibyśmy w ciemno?
I to nawet z pocałowaniem ręki! Gra polskiej reprezentacji była tak dobra, że rozbudziła apetyty. A jeśli dodamy do tego, że trafiliśmy do tej łatwiejszej części drabinki – to normalne, że duża część z nas widziała Polskę w finale. Ja też liczyłem, że to możliwe. Każdy był przecież do ogarnia. Odpadli teoretycznie najlepsi – Chorwaci – a Belgowie byli jak najbardziej w zasięgu. Na pewno należy cieszyć się z tego, jak polska reprezentacja się prezentuje. Przy tak grającej kadrze – jesteśmy czołówką europejską. Top 10. Awansowaliśmy do elity i tak też jesteśmy postrzegani. To jest największy pozytyw.
Robert Lewandowski mówi nawet, że w następnych meczach będzie przez to ciężej. Wreszcie zaczną nas postrzegać jako poważnego rywala.
Zdecydowanie tak będzie. Mam nadzieję, że utrzymamy ten poziom. Jedynym zmartwieniem jest to, że nie mamy zbyt wielu piłkarzy, którzy byliby pełnowartościowymi zmiennikami, wyrównanej kadry 20-osobowej. Każda kontuzja naszego piłkarza to spory ból głowy. Pokazał to choćby mecz ze Szwajcarią i to, jaki problem miał Adam Nawałka, by przeprowadzić jakąś zmianę. Nie chciał nic naruszyć, bo drużyna dobrze funkcjonowała, a zmiennicy nie daliby mu takiej jakości. Młodzi piłkarze zaczynają coraz lepiej funkcjonować w klubach zagranicznych, liczę na ich rozwój. Brakowało przede wszystkim oddechu z przodu. Kontuzje Rybusa i Wszołka mocno skomplikowały sprawę, bo uważam, że Wszołek był w dobrej formie i odegrałby jakąś rolę na Euro. Tak swoją drogą, świetny manewr z Jędrzejczykiem. Wypaliło.
A propos wczorajszego meczu Robert dodał także, że jego zdaniem reprezentacja za bardzo się cofnęła. Kiedy szli do przodu – Portugalczycy się gubili. Ale nie wykorzystali tego, woleli się cofnąć.
W stu procentach się z tym zgadzam. Być może takie były dyrektywy trenera? Ale skoro Robert Lewandowski tak powiedział, to chyba jednak nie. Powinniśmy byli pójść za ciosem. Pierwsze 10-15 minut były w naszym wykonaniu fenomenalne. Portugalczycy starali się jakoś poukładać sytuację, ale Polacy nie dawali im ani chwili wytchnienia. Gdyby tak to wyglądało przez pierwsze 30-40 minut – moglibyśmy strzelić drugą bramkę. Ale w pewnym momencie przyszło – takie mam wrażenie – samozadowolenie, taka nutka rozprężenia i pozwoliliśmy im dojść do głosu.
Z drugiej strony nie zapominajmy, że Portugalczycy to świetnie wyszkoleni piłkarze, mają swobodę, lekkość, wymienność pozycji. Jeśli ktoś lubi patrzeć na pojedyncze przyjęcia, podania, drybling – dużo można od nich wyciągnąć. To, że ewentualnie prowadzilibyśmy 2:0, nie oznaczałoby, że już wygraliśmy. Mecz z Węgrami pokazał, że u nich każdy może strzelić bramkę w każdym momencie. Mają przede wszystkim Cristiano Ronaldo – a to piłkarz nieobliczalny. Wczoraj miał dwie sytuacje, których nie wykorzystał, ale samo to jak potrafi do nich dojść, urwać się obrońcom… To też pokazuje wielkość. To dla nas szczęście, że nie trafił w piłkę.
No właśnie, jak ocenić teraz obronę? Z jednej strony – masa świetnych interwencji. Z drugiej – parę razy przepuścili Portugalczyków.
Nasza gra w defensywie wygląda dobrze, ale nie tak rewelacyjnie, jak powszechnie się uważa. Mieliśmy bardzo dużo szczęścia z Ukrainą, mogliśmy stracić wtedy 2-3 bramki. Perfekcyjny mecz rozegraliśmy tylko z Niemcami. Wystarczyły lepsze strzały Milika i wygralibyśmy. Zasłużenie, jako lepsza drużyna, a to o tyle niespotykane, że jeśli ktokolwiek wygrywa z Niemcami, to zwykle dlatego, że dopisał fart. Wczoraj też zdarzyło się parę błędów bramkowych. Ronaldo próbował, próbował, w końcu mu się udało. Równie dobrze mógł trafić i strzelić bramkę. Jest jeszcze nad czym pracować.
Kto z obrońców zrobił na panu największe wrażenie?
Rewelacyjnie grał Kamil Glik. Wódz. Równie dobrze grał Łukasz Piszczek. Ciężko się doczepić do czegoś, ale jeśli człowiek spojrzałby analitycznie, to znalazłby choćby duży błąd ze Szwajcarią w końcówce, gdzie Fabiański uratował mu głowę. Michał Pazdan to samo – w meczu z Ukrainą wyszedł bardzo wysoko i stworzyła się duża luka, za którą mogli nas skarcić, bo stworzyła się stuprocentowa sytuacja. Każdy popełniał błędy, ale każdego trzeba ocenić bardzo pozytywnie.
A najlepiej – jeśli już mówimy o personaliach – Łukasza Fabiańskiego. Moim zdaniem to najmocniejszy punkt naszej reprezentacji. Biorąc pod uwagę całe Euro – top 3 bramkarzy. Byłem bardzo zdziwiony, gdy Adam Nawałka nie postawił w pierwszym meczu na niego. Grając w eliminacjach nie popełnił żadnego błędu. Ten spokój, którym zaraża reprezentantów, refleks, gra na przedpolu… To jest imponujące. Kompletny bramkarz. Jeśli już miałbym się u niego doszukiwać negatywów, to tylko w tym, że nie udało mu się wyczuć ani jednego strzelca jedenastek.
Sporo osób miało pomysł, by na serię jedenastek wpuścić Artura Boruca.
Ja również sobie w głowie wyobraziłem, że wchodzi za chwilę Szczęsny bądź Boruc i wcale nie uważam, że byłby to głupi pomysł. Miała kiedyś taka sytuacja miejsce, van Gaal zastosował taką roszadę. Uważam, że zadecydował czynnik psychologiczny. W perspektywie całego meczu bramkarz broni bardzo dobrze i w kluczowym momencie zostaje zdetronizowany…
Nawet jeśli w głowie Nawałki zakiełkowała taka idea, to pewnie błyskawicznie uznał, że nie chce dawać Fabiańskiemu drugiego niezasłużonego gonga podczas jednego turnieju. Być może udałoby się wygrać te jedenastki, ale moglibyśmy stracić go w dłuższej perspektywie.
Miałby prawo poczuć się urażony, to prawda. To byłoby już dla niego za dużo. Po eliminacjach w stu procentach należał mu się pierwszy skład. Moim zdaniem udowodnił, że jest zdecydowanie najlepszym polskim bramkarzem. Europejski top.
Menedżer Michała Pazdana uważa, że szansa na transfer wzrosła o 95%. Na jakim poziomie by pan go widział? Jaki to jest kaliber?
Wszyscy zachwycaliśmy się Michałem Pazdanem na tych mistrzostwach. I rzeczywiście, on grał lepiej niż każdy przypuszczał, wzniósł się na wyżyny. Nie popełniał błędów, jakie zdarzały mu się choćby w Ekstraklasie. Mało tego, uważam że on grał o wiele lepiej niż w meczach Ekstraklasy, gdzie przecież poziom jest dużo mniejszy. Świadczy to o nim, że ma dobrze skonstruowaną psychikę, bo jest gotowy na duże mecze.
Wszyscy są nim teraz zachwyceni, ale za chwilę może zacząć grać na swoim normalnym poziomie.
Oczywiście. Powiem tak: to jest solidny obrońca. Solidny jak na polską Ekstraklasę. Jest konsekwentny, realizuje założenia, potrafi wyłączyć napastnika z gry, ale też ma swoje braki. Często popełnia błędy w ustawieniu. W kontekście dużych klubów bym go nie wymieniał. Za duże progi. Te pięć najlepszych lig odpada. Ewentualnie widziałbym go w ligach, gdzie poziom jest zbliżony do Ekstraklasy albo nieznacznie wyższy. Ale może Michał znowu mnie i wszystkich zaskoczy?
Jak pan ocenia Roberta Lewandowskiego? Wytworzyły się generalnie dwa obozy – jedni chwalą go z urzędu, drudzy uważają, że zagrał słaby turniej.
Śmiać mi się chce, kiedy ktoś krytykuje Roberta. Nie chodzi o to, by na fali euforii chwalić teraz wszystkich. Są braki, sam je zresztą wymieniam. Ludzie często patrzą tylko na bramki i asysty. Robert należy do wąskiego grona graczy, z którymi obrońcy brutalnie się obchodzą, podwajają, potrajają krycie. Nie dają mu możliwości do pojedynku. Robert to są piłkarz, który w klubie gra w sezonie 50-60 spotkań, zazwyczaj w pełnym wymiarze. Ciężko oczekiwać od takiego zawodnika, że będzie grał tak samo na mistrzostwach jak w klubie. Przecież teraz jest dla niego naturalny okres regeneracji. Robert mimo to walczył, biegał, brakowało mu tylko kropki nad i. Często miał trzech gości na plecach, a mimo to potrafił piłkę dobrze przyjąć, odpowiednim balansem sprawić, by tej piłki od razu nie wyłuskali i jeszcze odpowiednio rozprowadzić na pełnej szybkości. To dlatego często kreowaliśmy sytuacje. Inny napastnik zostałby szybko wyprzedzony przez brutalnie grającego obrońcę. Tym bardziej, że na tych mistrzostwach sędziowie dali pograć. Pozwalali na faule bardziej niż mocne.
Z drugiej strony: od kogo wymagać, jak nie od Roberta?
Należy spojrzeć analitycznie, ile piłkarze mają meczów w sezonie. Kiedy piłkarz gra mecze od pierwszej do ostatniej minuty, następuje pewne znużenie, zmęczenie materiału, eksploatacja organizmu. Ciężko się zmobilizować. Taki turniej to popis dla takich piłkarzy jak Kamil Grosicki. To jest fighter, jest bardzo nieobliczalny. Spójrzmy na jego statystyki w Rennes – tam często zaczynał mecz na ławce, a mimo to jest przez kibiców ceniony, bo jak tylko się pojawił to dawał bramkę lub asystę. A jednak minut ma mniej. Taki piłkarz ma dużo więcej sobie i innym do udowodnienia, dlatego na turnieju może o wiele więcej z siebie dać. Często piłkarze mają też kontuzje, leczą się przez parę miesięcy i mentalnie odpoczywają. 2-3 miesiące nie gra w klubie i przyjeżdża świeższy. Ma większą motywację.
Tak jak Krychowiak czy Mączyński, który swoją drogą przez tę pauzę był bardzo dużą niewiadomą.
Paradoksalnie wyszło mu to na dobre. Nie grał, rehabilitował się w spokoju psychicznym, kilka meczów zagrał pod koniec i był całkowicie świeży. Rozpoczął mistrzostwa w najlepszym z możliwych momentów. Także wzniósł się na swoje wyżyny. Fajnie, że tacy piłkarze jak Krzysiu czy Michał Pazdan grali jak równy z równym największymi gwiazdami. Natomiast ciężko sobie wyobrażać, że teraz będą przechodzić do jakichś topowych lig. Nic z tych rzeczy.
To na koniec pytanie o zupełną oczywistość: jak długo Zbigniew Boniek będzie się zastanawiał, czy przedłużyć kontrakt z Nawałką? Pół minuty? Minutę?
Myślę, że mentalnie ten kontrakt już jest przedłużony.
JB