Reklama

„Nie do pomyślenia, żeby ten turniej odbył się beze mnie”? Pff. Zwykłe pustosłowie…

redakcja

Autor:redakcja

22 czerwca 2016, 22:32 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie te szumne zapowiedzi jeszcze przed barażami? Euro bez Zlatana?! – Nie do pomyślenia, żeby ten turniej odbył się beze mnie – rzucał z rozkoszną megalomanią sam zainteresowany. Jeśli powiemy wam, że oglądaliśmy dziś ostatni mecz Zlatana w barwach narodowych, pewnie łezka zakręci się w oku, a i większość z was powie pod nosem: – Szkoda, obejrzałoby się go jeszcze. Rzeczywiście, w teorii tak to powinno wyglądać. W praktyce: nie ma do czego wzdychać. Jeśli reprezentacyjna starość Zlatana miałaby wyglądać tak jak we Francji, może lepiej, że już teraz opuszcza tę zgraję przebierańców zawiesza jedną parę butów na kołku.

„Nie do pomyślenia, żeby ten turniej odbył się beze mnie”? Pff. Zwykłe pustosłowie…

Faktycznie, nie do pomyślenia, by Euro odbyło się bez Zlatana. Mniej więcej tak jak nie do pomyślenia jest to, że jutro nie jemy na obiad wątróbki i nie jedziemy na miasto zdezelowanym tramwajem. Wielka strata. Za czym my niby mamy tęsknić, Zlatan? Za tym jak stałeś w jednym miejscu i opierdalałeś (choćby spojrzeniem) wszystkich dookoła? Za tym jak nie trafiłeś w do pustej bramki i przed ośmieszeniem uratowało cię tylko to, że sędzia odgwizdał spalonego? Za jeden jedyny celny strzał z wolnego, który oddałeś dziś? Za jedyną efektowna akcję w twoim wykonaniu, kiedy przełożyłeś nogę nad głowę i walnąłeś do bramki, ale byłeś na spalonym? Tak jak puszczamy w niepamięć tamto kompromitujące pudło, tak musimy wymazać z pamięci to kozackie trafienie, niestety.

Żeby jeszcze dziś Szwecja wyglądała jak drużyna, która gra tu o życie, a sam Zlatan jak koleś, który umie pociągnąć za uszy wszystkie słabsze jednostki, których – nie ma co się oszukiwać – nie brakowało. A gdzie tam. Szwedzi wglądali jak zawsze. No, może ciut lepiej, bo wreszcie oddawali celne strzały. Berg wolejem w środek, Zlatan z wolnego, Granqvist głową po rogu. Zdecydowanie za mało, by myśleć o wejściu do elity.

Przez długi czas były to ataki raczej nieśmiałe – albo nieudolne? – ale im bliżej końca meczu, tym okazywały się one zacieklejsze i odważniesze. Ostatni kwadrans wyglądał już mniej więcej tak: bezradny atak gości w żółtych koszulkach (tak na marginesie, każdy uczestnik Euro, który grał w tym kolorze, odpadł w przedbiegach) i kontra pięciu Belgów na trzech biednych obrońców. Nainggolan skarcił w końcu rywala strzałem z dystansu, ale egzekucja mogła (i powinna) dokonać się znacznie wcześniej. Z atakami co chwilę sunął de Bruyne, ale miewał problemy z dokładnością. Sam na sam wybiegł z kolei dwa razy Lukaku. Za pierwszym na siłę szukał lewej nogi (bramkarz to przewidział i wybronił), za drugim okazał się skuteczniejszy, ale za to sędzia uniósł chorągiewkę.

Belgowie nie zagrali dziś świetnego meczu, teksty o „złotej generacji” padały dziś w transmisji wyjątkowo rzadko. Mimo to i tak mogą czuć się wygranymi. Niby drugie miejsce to mniejszy prestiż, ale skoro drabinka o wiele łatwiejsza, nikt w Belgii pewnie nie udaje się na stację, by walnąć małe co-nie-co na smutno.

Reklama

A Zlatan? Cóż, szkoda. Kto jak kto, ale on zasłużył na nieco lepszy finisz. W ogólnym rozrachunku, reprezentacja raczej nie będzie kojarzyła mu się z niczym dobrym.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...