Grzegorz Krychowiak kocha show na konferencjach, ale tym razem jest wyjątkowo poważny. – Kapustka zagrał fenomenalnie. Był jednym z najlepszych na boisku – tłumaczy po odbiorze nagrody dla MVP meczu. – Co Kapi zagrał mecz, to jest skandal. Nie można tak grać na Euro, jak się ma 19 lat. Ja miałem 22 i 60 minut wytrzymałem – Wojtek Szczęsny na Łączy nas Piłka też w swoim stylu. Najbliższe dni – do meczu z Niemcami – będą wyglądały tak samo. Wizyty u nauczyciela WF-u, pierwszego trenera, rodziców, kumpla z ławki. Była citkomania, była milomania, jest kapustkomania.
Zaczyna się około piętnastej minuty. Pojawiają się pierwsze opinie. Po internecie – jeszcze wśród kibiców – zaczynają krążyć informacje, że na tego Kapustkę to jednak warto zwrócić uwagę. – Ma 19 lat, jest świetny technicznie i wciąż gra w Cracovii. Poczekajmy miesiąc i tylko początek tego zdania będzie prawdziwy – pisze Rory Smith z poczytnego „Timesa”. Kapustka rośnie z każdą akcją. Coraz lepiej wygląda jego współpraca z Jędrzejczykiem. Kolejnymi ruchami potwierdza, że – jak pisaliśmy przed tygodniem – stanowi materiał na nowoczesnego skrzydłowego. Żadnego „głowa w dół, do przodu i na chaos”, tylko myślenie. Inteligencja. Rozsądek. Praca w odbiorze i przy tym gaz. Raz ścięcie do środka, raz poszukanie wrzutki.
W Polsce zapanował szał. Opinii Rio Ferdinanda i Gary’ego Linekera nie ma już sensu cytować. Zna je każdy kibic.
Kapustka zdał wczoraj potrójny egzamin. Po pierwsze – potwierdził to, co mówiło się o nim od miesięcy. Chłopak chyba faktycznie ma żelazną psychikę. Powiecie, że grał z Irlandią Północną i na trudniejszych przeciwników trafiał w Poznaniu czy w Warszawie. Może i tak, ale gdyby Piotrek Zieliński posiadał niezłomność Kapustki, to karmiłby Lewandowskiego kolejnymi asystami i nikt (pozdro, Kowal!) nie miałby pretensji do Krychowiaka, że za rzadko gra bezpośrednio do napastników. Jeden przy krytyce pęka, drugi nie. Tu się liczy presja turnieju. Otoczka. Nowy stadion. Uczucie, że patrzy na ciebie cały kraj. To jest dokładnie to, o czym mówił Wojtek Szczęsny. Jedni przy takim entourage’u zapominają, jak się gra w piłkę, a ten chłopak łapał coraz większy luz i podejmował prawie same słuszne decyzje. Na tle – przypominam – drużyny, która wygrała swoją grupę eliminacyjną. Najsłabszą? Najsłabszą, ale wygrała.
Po drugie – zdał egzamin piłkarski. Pokazał na poziomie międzynarodowym, że jest ponadprzeciętnie uzdolniony technicznie i posiada – nietypową jak na Polskę – umiejętność dryblingu. Kolejna sprawa – 82% – taka dokładność podań na tej pozycji nie wybierając przy tym najprostszych rozwiązań musi robić wrażenie. Groźny strzał z dystansu, dwa kluczowe podania (więcej tylko Lewandowski). Po trzecie – nie odpadł fizycznie, a to przecież główna obawa, gdy nasi wirtuozi (Wolski, Starzyński) ścierają się z poważniejszą piłką. Tu miała być wycinka i haratanie nóg, ale Kapustka był dla nich albo zbyt szybki, albo zbyt błyskotliwy. A to znów inteligencja piłkarska.
Jakkolwiek to brzmi – a miałem przyjemność obu widzieć na żywo – Kapustka w debiucie na Euro wyglądał inteligentniej od Sterlinga. Znacznie.
Nie chciałbym – a raczej każdy trener chciałby – być w skórze Adama Nawałki przy wyborze skrzydłowych na Niemcy. Żaden z trójki Błaszczykowski, Grosicki, Kapustka nie zasłużył na ławkę. Kuba może i znalazł się w cieniu Bartka, ale zagrał fantastycznie. „Grosik” przecież z Niemcami zaliczył taką asystę, po której uwierzył, że może faktycznie zostać piłkarzem klasy europejskiej, a przy tym jest już gotowy do gry. Kapustka? W jaki sposób zasłużyć na pozostanie w składzie, jeśli nie tak jak wczoraj?
Bartek zdał wczoraj trzy egzaminy, ale teraz pozostał najważniejszy. Może to banał, co mówi Zbigniew Boniek, ale 80 procent piłkarza to głowa. Wszystkie porządnie zorganizowane europejskie kluby znały Kapustkę już przed meczem. Teraz poznał go świat. Teraz ruszą mu media społecznościowe, a jego telefon – od połączeń i powiadomień – będzie tracił wytrzymałość szybciej niż Adriano po baletach z gangsterami. To, co działo się do tej pory z Kapustką – testy na charakter z Błękitnymi czy Frantikiem – to już przeszłość. Można o tym zapomnieć i przewrócić kartkę. Wczoraj rozpoczął się kolejny rozdział, po którym 19-latek pokaże, czy jest takim kozakiem, jakim chcemy go malować.
Tylko od niego zależy, czy pozostanie ciekawostką jak Bronowicki zatrzymujący Ronaldo, czy w następnych meczach kadry przeciwnicy będą na niego patrzyli z takim respektem jak Irlandczycy na Lewandowskiego. Wróć… Wczoraj to nie był respekt, to była czysta obawa i strach. O to dziś gra Kapustka. Bo gruby transfer i tak już sobie zapewnił.
TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK