Reklama

Cisnęli, cisnęli… aż wcisnęli. Hiszpania po mękach, ale zwycięska

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2016, 16:42 • 3 min czytania 0 komentarzy

Miało być „Domowe Przedszkole”, bezproblemowy spacerek i golenie frajerów. Miało być szybko, łatwo i przyjemnie. No właśnie – miało. To w tym wypadku słowo klucz. Hiszpanie bowiem – choć ich przewaga nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji – niemiłosiernie męczyli się z Czechami, zwycięską bramkę wciskając dopiero w końcówce meczu. 

Cisnęli, cisnęli… aż wcisnęli. Hiszpania po mękach, ale zwycięska

Podopieczni Vicente Del Bosque z początku grali tak, jak gdyby byli święcie przekonani o tym, że spotkanie wygra się samo. Nie weszło? No ale jak to? Przecież nasi rywale z wyjątkiem 2-3 piłkarzy to jakieś anonimy… Dlaczego oni jeszcze nie pozwolili nam wcisnąć pierwszego gola?Przecież nie tak się umawialiśmy!

Długimi chwilami naprawdę można było odnieść wrażenie, że Hiszpanie tylko czekają aż Czesi położą się na murawie, a Cech zawiesi na bramce ręcznik i zejdzie z boiska. Gdy w końcu zorientowali się, że to jednak tak nie działa, mimo wszystko wciąż razili nieporadnością. Syzyfowe toczenie głazu na szczyt góry. Góry, na której szczycie stali obrońcy albo bramkarz naszych sąsiadów. Albo też któryś z Hiszpanów, który stwierdził akurat, że zabawniej będzie, jak cały wysiłek jego kolegów pójdzie na marne.

Może teraz wpadnie? Akcja przerwana przez obrońców (x127)

A teraz? Broni Czech.

Reklama

To może tak? Alba próbuje wejść z piłką do bramki.

A w ten sposób? Nolito przez pół godziny brandzluje się z piłką w polu karnym.

I tak w koło Macieju. Kompletny brak zdecydowania i przerost formy nad treścią. Czyli w zasadzie to, co w ostatnich miesiącach było charakterystyczne dla gry Hiszpanów. Klepanina, z której tak naprawdę wynikało mniej więcej tyle, że nie wynikało nic. A gdy coś już wyniknąć mogło, to trzeba było przekombinować. Kiedy obrońcom tytułu mocno zaczęło się już palić w dupie, piłkę z okolic narożnika pola karnego zagrał Iniesta, a najwyżej wyskoczył do niej Piqué i pokonał Cecha.

Jak natomiast można ocenić postawę Czechów? Wstydu sobie na pewno nie narobili. Pokazalli, że do Francji nie przyjechali po trzy szybkie gongi i na wycieczkę krajoznawczą.  Choć z przodu – z wyjątkiem niezwykle groźnej sytuacji w drugiej połowie, gdy piłkę sprzed pustej bramki wybił… Fabregas – nie pokazali zbyt wiele, na słowa uznania zasługuje niewątpliwie ich postawa w obronie. Nawet jeśli momentami wydawać się ona mogła dość rozpaczliwa,to mimo wszystko przez bardzo długi czas nie pękała ona pod naporami Hiszpanów. Jasne, faworytom dzisiejszego starcia można zarzucać brak zdecydowania i jaj by oddać strzał z pierwszej zamiast holować, ale była też w tym spora zasługa właśnie czeskiej defensywy. Defensywy, która ostatecznie pękła, gdy rywal zdecydował się na podjęcie prostych środków.

Czy wynik jest sprawiedliwy? Choć można narzekać na postawę „La Roja”? Jak najbardziej. Mówi się, że to właśnie po takich spotkaniach jak dzisiejsze Inieście ubywa na głowie kolejnych włosów. A gdyby wszyscy zagrali dziś tak jak on, obrońcy trofeum mieliby pewnie dużo łatwiejszą przeprawę. Tak – tylko i aż wymęczone zwycięstwo.

Reklama

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...