Reklama

Ondrej Duda w wielkim stylu przedstawił się piłkarskiej Europie

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2016, 19:15 • 2 min czytania 0 komentarzy

Zgadujemy, że dziś około 19:20 w wyszukiwarce Google znacząco wzrosła liczba zapytań brzmiących „Ondrej Duda”. To właśnie o tej godzinie 21-letni pomocnik Legii w fantastyczny sposób przedstawił się całej piłkarskiej Europie. Do tej pory znali go jedynie kibice ze Słowacji i z Polski, a w pozostałych krajach kojarzony był jedynie przez skautów. Ale i oni dowiedzieli się dziś o Ondreju czegoś nowego. Że nie pęka i że potrafi błyszczeć w naprawdę ważnych meczach na największych imprezach. A także, że z miejsca potrafi dać drużynie impuls, dzięki któremu – przynajmniej na kilka chwil – ta jest w stanie wrócić do gry.

Ondrej Duda w wielkim stylu przedstawił się piłkarskiej Europie

Duda powiedział europejskiemu kibicowi „dzień dobry” w najlepszy możliwy sposób. Kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko, w swoim pierwszym kontakcie z piłką, świetnym balansem ciała zgubił obrońców i huknął nie do obrony. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Ondrej momentalnie stał się autorem drugiego najpiękniejszego trafienia całego turnieju. Jak pamiętamy, dotychczas kibice nie oglądali zbyt wielu efektownych bramek i – oprócz genialnego strzału Payeta – były to gole po błędzie arbitra (Giroud), rzucie karnym (Stancu) czy błędach bramkarzy (Schaer, Bale). Takich akcji, jak ta w wykonaniu Dudy, wcześniej mieliśmy jak na lekarstwo.

Ale dzisiejszy występ Dudy to nie tylko gol, ale też cała masa innych udanych zagrań. To on uporządkował grę Słowacji w środkowej strefie, rzadko tracił piłkę (celność podań na poziomie 87%), a także rozprowadził akcję, po której Walijczyków uratował słupek. Gdyby nie jedna niebezpieczna strata w końcówce meczu, Ondrej nie mógłby mieć do siebie żadnych pretensji. Tak naprawdę oglądaliśmy Słowaka, którego pamiętamy z pierwszego roku w Legii, z charakterystyczną swobodą w grze i mądrymi decyzjami. Jeżeli słowaccy kibice mogą mieć żal do swojego selekcjonera, to głównie o to, że tak późno zdecydował się wpuścić Dudę na boisko.

Reklama

O wspomnianej 19:20 szczególna radość musiała zapanować też w niektórych warszawskich gabinetach. Stało się bowiem to, na co przy Łazienkowskiej najbardziej liczono – Duda błysnął i znów wzbudził sobą zainteresowanie piłkarskiej Europy. Jeżeli którykolwiek ze Słowaków może być względnie zadowolony po dzisiejszym meczu, jest to właśnie ofensywny pomocnik Legii. On jest jedynym wygranym z obozu Jana Kozaka i mocno przybliżył się do gry w pierwszym składzie w kolejnym meczu z Rosją. Innymi słowy, Duda z pewnością dostanie na turnieju kolejną szansę na pokazanie swoich umiejętności i tylko od niego zależy, w jaki sposób ją spożytkuje.

Na Słowacji i w Warszawie zacierają ręce.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...