“Przyszedłem jako król, odchodzę jako legenda” – takimi słowami Zlatan żegna się z Paryżem. Cztery sezony w stolicy Francji i Ibrakadabra mówi pas. Odchodzi będąc na szczycie mimo 35 lat na karku, odchodzi będąc centralną postacią. Pytanie brzmi: czy już teraz zdecyduje się na suto opłacaną emeryturę w jednym z egzotycznych piłkarsko krajów, czy też jeszcze gdzieś w Europie napisze kolejny ważny rozdział?
My last game tomorrow at Parc des Princes. I came like a king, left like a legend pic.twitter.com/OpLL3wzKh0
— Zlatan Ibrahimović (@Ibra_official) 13 maja 2016
Tak było cztery lata temu:
Gdy trafił do PSG, z miejsca został drugim najlepiej opłacanym piłkarzem świata – wówczas tylko Eto’o miał grubszy portfel, ale do dziś trudno powiedzieć na ile poważnie należy traktować płace Anży. Sam Zlatan na pierwszej konferencji prasowej powiedział: “chcę być częścią historii tego klubu”.
To bezsprzecznie mu się udało. Mistrzostwa kraju swoją drogą, rekordy swoją drogą, ale najwymowniejsze chyba to, jak w głowie każdego z nas Parc de Princes połączyło się z wizerunkiem Szweda. Są w Paryżu wielkie gwiazdy, są wielkie talenty, jest Verratti, którego chciałby każdy klub świata, ale od kilku lat myślałeś PSG, a widziałeś twarz Zlatana. Jego ekipa, jego folwark i basta, bez względu na to jak dobrze wyglądali zespołowo.
Mimo upływu lat nie puszczał rąk z kierownicy, wciąż nadając ton. Jego długowieczność wprawia w zdumienie – czy będzie robił za definicyjny przykład piłkarza nowej ery, który śmieje się z dawnych granic wieku piłkarskiego, wyznaczając nowe? Czy Ibra jest zapowiedzią zawodników, którzy dobrze po czterdziestce wciąż będą odgrywać kluczową rolę w najlepszych klubach? Bardzo możliwe, nie ukrywajmy – w tą stronę to wszystko zmierza, opieka medyczna jest coraz lepsza, a piłkarze mają coraz większą świadomość tego jak o siebie dbać.
A tego gościa pamiętacie? Kto by kiedyś pomyślał, że Beckham skończy karierę właśnie w PSG
Zanim Zlatan trafił do PSG, był od niego w pewnym sensie większą marką. Był ledwie jedenaście lat młodszy (klub założono w 1970, Szwed przyszedł na świat w 1981), a jednocześnie bardziej utytułowany. To on (za sprawą fortuny stojącej za klubem) pomógł umieścić Paryżan w czubie, podkreślić ich miejsce na mapie, potwierdzić mocarstwowe ambicje. Skoro idzie tam ktoś wielkości Ibry, to warto tam trafić, to trzeba się z nimi liczyć. Jasne, pieniądze też miały dar przekonywania, ale ten klub potrzebował kogoś z absolutnego topu w ofensywie, kogoś, kto będzie w stanie pełnić rolę symbolu zmian i nowej siły. Zlatan idealnie się do tej roli nadawał i nie zawiódł.
Chyba, że ktoś chce się czepiać gry PSG w Champions League. Od początku inwestycji szejków mówiono, że celem jest triumf na kontynencie (podbój Francji nie podlegał nawet dyskusji). Ze Zlatanem w roli głównej się nie udało, choć dostał więcej niż poważne wsparcie. To góra niezdobyta, na którą będą musieli wprowadzić inni.
Gdzie teraz skieruje swój wzrok? 35 lat dla gwiazdora to zwykle czas, by udać się do Chin, MLS, do Zatoki Perskiej. Nie da się ukryć, w Ameryce czy w Azji jego sprowadzenie byłoby bombą, z miejsca stałby się twarzą całej ligi, a forsa płynęłaby na jego konto potężnym strumieniem. To kusi, a on zarazem dla wschodzących lig byłby równie wielką gratką.
Niemniej wciąż jest bardzo wiele poważnych i bogatych klubów w Europie, które pozwoliłyby mu na autentyczne wyzwania, a nie tylko marketingowe. Może dojść do wniosku, że na odcinanie kuponów jeszcze za wcześnie, jeszcze zdąży tam wyjechać. Prasa najchętniej łączy go z Man Utd, ale takie doniesienia traktujemy wyjątkowo chłodno – łatwiej powiedzieć, kogo nie łączą Anglicy z Man Utd. Ale ogółem Zlatan w Premier League? Lidze tak medialnej, lidze tak bogatej, uwielbiającej barwne osobowości? Tak, to by mogło wypalić, a jeszcze go tam nie widziano.