Reklama

Chojniczanka wygrywa po raz pierwszy w 2016. Festiwal żenady Pskita

redakcja

Autor:redakcja

08 maja 2016, 14:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zwolennicy teorii mówiącej, że w dzisiejszym futbolu nie ma już słabych drużyn, dziś mieliby pożywkę. W Chojnicach spotkały się ekipy ze skrajnie oddalonych od siebie biegunów – po jednej stronie Chojniczanka, która w tym roku nie wygrała jeszcze meczu i heroicznie walczy o utrzymanie, zaś po drugiej Wisła Płock, której przeciwstawić musiałyby się chyba wszelkie możliwe siły, by straciła szanse na awans do Ekstraklasy. Wynik? 2:1 dla gospodarzy i to nie po kilku szczęśliwych kontratakach, a po naprawdę dobrej, pełnej zaangażowania grze przez całe spotkanie.

Chojniczanka wygrywa po raz pierwszy w 2016. Festiwal żenady Pskita

Goście chyba nawet nie spodziewali się, że zawodnicy Maciej Bartoszka tak ostro przycisną ich do ściany od samego początku. Po Chojniczance widać było, że ma nóż na gardle i czas na kalkulacje już się skończył – trzeba w końcu zacząć punktować. Na efekty gry pełnej determinacji i pomysłu nie trzeba było długo czekać, bo gospodarze prowadzili już po pierwszym kwadransie. Wydatnie w zdobyciu gola pomógł jednak rywalom Seweryn Kiełpin, który dość proste uderzenie Zawistowskiego wypluł przed siebie i dobitka Lisowskiego była już tylko formalnością.

Chojniczanie nie ustawali w atakach. Z dystansu próbował Grzelak, sporo szumu na bokach robili skrzydłowi, a w szesnastce swoje okazje miał Mikita. Podopieczni Bartoszka zamiast podwyższyć prowadzenie, szybko jednak przekonali się, co znaczy klasowy rywal. Wisła nie potrzebowała wielu okazji do zdobycia gola. Jedno celne podanie na skrzydło, płaskie zagranie wzdłuż linii bramkowej i gol Arka Recy.

Po zmianie stron tempo nieco siadło, a na tym niefortunnie skorzystał… Paweł Pskit. Kiedy na placu gra toczyła się w tempie adekwatnym do pory dnia, ni stąd, ni zowąd, jedna z przebitek powędrowała w szesnastkę płocczan, a stamtąd zawodnik z Chojnic trafił do siatki. I wtedy na pierwszy plan postanowił wyjść sędzia. Porządkując: Chojniczanka strzela prawidłowego gola, liniowy nie podnosi chorągiewki, a wręcz wykonuje kilka kroków w stronę środkowej linii, a Pskit… A Pskit odgwizduje spalonego. Jak, dlaczego, skąd? Sami chcielibyśmy to wiedzieć. Jakby tego było mało, parę minut później dał gospodarzom jedenastkę, a podstawy do tego miał takie jak Sławek Peszko, by wierzyć w powołanie na EURO. Arbiter został więc autorem najgorszej z możliwych kombinacji, bo jeden błąd postanowił poprawić drugim. To trochę jak skrajnie uzależniony hazardzista, który najpierw w maszynie zostawia pożyczkę od brata, a by ją spłacić zaciąga kredyt i ten też z kretesem przegrywa. Zupełnie bez sensu.

Mikołajczak karnego pewnie wykonał i na tym zakończyło się dzisiejsze strzelanie w Chojnicach. Goście niby próbowali doprowadzić do wyrównania, ale ani nie mieli na to wszystko koncepcji, ani też szczęścia. Gospodarze wygrali więc swój pierwszy mecz w tym roku (!) i dzięki kompletowi oczek przeskoczyli aż cztery pozycje w górę uciekając, choćby na chwilę, ze strefy spadkowej.

Reklama

A Wisła? Wciąż pozycję wicelidera ma niezagrożoną, choć do końca jeszcze pięć kolejek i tak słabych meczów musi się wystrzegać.

Najnowsze

Sporty zimowe

Przegrana po ambitnej walce. Polscy hokeiści zdecydowanie ulegli Szwecji

redakcja
1
Przegrana po ambitnej walce. Polscy hokeiści zdecydowanie ulegli Szwecji

Komentarze

0 komentarzy

Loading...