Mało kto umie sobie tak utrudnić życie jak Lechia Gdańsk. Gdyby nie remis z Termaliką u siebie, podopieczni Nowaka podchodziliby do meczu w Warszawie z większym luzem i z o wiele bezpieczniejszą pozycją. A tak? Chcą załapać się do ósemki – muszą dziś wygrać, nie ma innej opcji. Na ten moment faworytem w wyścigu o bezpieczny finisz sezonu prowadzi Jagiellonia, ale w walkę o ósemkę może się wkręcić też… Termalica. Terminarz gra zdecydowanie na korzyść niecieczan – dziś podejmują u siebie Koronę, a za tydzień jadą do Bielska.
Kto w Niecieczy będzie dziś gwiazdą popołudnia?
Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, wszystkie oczy będą skierowane dziś na Artema Putiwcewa. Już samo powołanie dla niego uznaliśmy za przedwczesny primaaprilisowy żart, ale nie dość, że ten w kadrze Ukrainy w ogóle się znalazł, to jeszcze wyszedł od pierwszej minuty na Cypr. Jak to możliwe, że Putiwcew jest o krok od pojechania na Euro? Co ten gość takiego w sobie ma, czego my nie widzimy? Czy komuś aby sufit nie spadł na łeb? Na te pytania będziemy chcieli odpowiedzieć siadając o 15:30 przed telewizorem.
Powołania na Euro oczywiście Putiwcewowi życzymy. Ale nos nam mówi, że na tle Cabrery wcale nie będzie wyglądał jak profesor. Lewy lubi to, Milik lubi to.
Co różni obu trenerów?
Idealna akcja zespołu w głowie Piotra Mandrysza? Wejście z piłką do pustej bramki, po wymienieniu 80 podań w pięć minut, z przerzutami, zmianami kierunku akcji i wszystkim, co wpisuje się w hasło „spokojne budowanie ataku pozycyjnego”. Akcja, po której pean wygłosiły Marcin Brosz? Przytomny odbiór przed polem karnym, laga na Sierpinę bądź Pawłowskiego, wrzutka, gol. Wszystko w nie więcej niż osiem sekund. Dwie skrajne wizje futbolu, ale efekt podobny – obie ekipy w tabeli dzieli ledwie punkt. Dziś możemy się spodziewać, że gospodarze zanotują posiadanie piłki na poziomie 65%. A wynik? Sprawa otwarta.
Co zmieni francuskie obywatelstwo dla Aankoura?
Rozwiąże ono Broszowi kilka problemów, bo Aankour – kompletnie niespodziewanie – stał się wiosną jednym z najważniejszych ogniw kieleckiego zespołu (z Cabrerą rozumie się, jakby od małolata grali na jednym boisku). W Kielcach generalnie zbyt optymistycznie podeszli do tematu piłkarzy spoza UE i gdyby nie nowe obywatelstwo Aankoura, mieliby ich w kadrze aż… sześciu. Gwoli formalności – może grać trzech. Na limitach ucierpieli najbardziej Vanja Marković (całkiem niezły i obiecujący grajek, poważna alternatywa dla bezbarwnego Fertovsa) i Sergiej Pilipczuk (w obliczu słabszej formy Sierpiny byłby jak znalazł).
Władze Korony nie raz już pokazały, że wymaganie od nich logiki i przytomnego reagowania na sytuację to zbyt wiele, ale w razie czego przypominamy – od następnego sezonu będzie mogło grać tylko dwóch nieunijnych. To tak na wypadek jakbyście mieli znowu szukać Senegalczyków w drugiej lidze belgijskiej albo chcieli przedłużać kontrakty z obecnymi piłkarzami.
Co Jackowi Zielińskiemu powiedziała przerwa na reprezentację?
Że nie musi się specjalnie martwić absencją Damiana Dąbrowskiego – na pozycji środowego pomocnika ma innego gościa, który spokojnie daje radę na poziomie międzynarodowym. To Bartosz Kapustka, który z Finlandią zaprezentował się bardzo dobrze, a imponował przede wszystkim w odbiorze piłki (a to ważne, bo mało kto się po nim tego spodziewał). Zieliński może śmiało myśleć o tym, żeby stawiać go obok Covilo, ale raczej na taki manewr się nie zdecyduje. Jeśli „Pasy” mają gdzieś deficyty – to właśnie raczej na skrzydłach, a nie w środku.
Czy oglądamy ostatnie mecze Górnika Łęczna w Ekstraklasie?
Wiemy, że jeszcze nie ma sensu bić na alarm, bo prawdziwa bonanza zacznie się dopiero po podziale punktów, ale jeśli sezon kończyłby się tradycyjnie, po 30 kolejkach, z ligi zrzucony zostałby prawdopodobnie Górnik Łęczna. Zresztą, coraz trudniej obronić jest tezę, że łęcznianie zostaną w Ekstraklasie. Weźmy przykładowo pod lupę ich bezpośrednich rywali:
– Górnik Zabrze jest słaby jak polskie komedie romantyczne, ale ma skład na pierwszą ósemkę i na pewno nie można go lekceważyć (tym bardziej, że po podziale punktów stratę do bezpiecznej lokaty może odrobić w dwa mecze),
– Śląsk Wrocław, od kiedy przejął go Mariusz Rumak, gra zdecydowanie lepiej, punktuje, wykaraskał się ze strefy spadkowej i raczej będzie już szedł tylko w górę,
– tak samo jak Wisła, o której już nikt nie myśli, że to kandydat do spadku,
– Korona to drużyna zaprawiona w bojach, doskonale zna smak walki o utrzymanie w ostatnich kolejkach, poza tym ma Cabrerę.
Łęcznianie? Cztery ostatnie mecze – zero punktów. Szanse na to, że zdobędą jakieś przed podziałem punktów? Niewielkie, na tapecie mają Cracovię i Lecha. Nie wygląda to dobrze.
Czy Nemanja Nikolić ustanowi samodzielny rekord?
Węgier przyszedł do polskiej ligi, nie zdążył rozpocząć nawet rundy finałowej, a już można powiedzieć, że zaorał Ekstraklasę. I nie, nie tylko w tym sezonie, ale w całym XXI wieku. Biorąc pod uwagę samych piłkarzy Legii już strzelił najwięcej bramek w jej barwach (pobił rekord Stanko Svitlicy – 24 trafienia), już stał się najskuteczniejszym obcokrajowcem w lidze (ten sam rekord), a dziś stoi przed szansą samodzielnego prowadzenia w rankingu najskuteczniejszych piłkarzy w jednym sezonie (w przypadku wszystkich rekordów mowa rzecz jasna o XXI wieku). Już zrównał się z dorobkiem Tomasza Frankowskiego i możemy w ciemno założyć, że go pobije. Pytanie, czy dziś, czy za tydzień, czy za dwa.
Tak na marginesie – ciekawi jesteśmy, na ile Węgier zdoła wyśrubować swój rekord. Jeśli utrzyma dotychczasową skuteczność (0,89 gola na mecz), zdobędzie ich… 32. Moc.
Czy Lechia załapie się do ósemki?
Patrząc na skład i generalnie rozmach, z którym prowadzony jest klub – dziwne, że w ogóle o to pytamy. Żeby Lechia dostała się do ósemki, musi w najbliższych dwóch meczach zdobyć o jeden punkt więcej niż Jagiellonia. Tylko jeden, bo nawet w przypadku równej liczby punktów będą w tabeli wyżej – a to przez mecze bezpośrednie, w których gdańszczanie zmasakrowali swojego rywala. Najpierw 0:3 w Białymstoku, potem 5:1 w Gdańsku. Starcia bezpośrednie nie powinny zostawiać wątpliwości, kto powinien znaleźć się w elicie, a jednak to ekipa Probierza ma większe szanse, żeby uplasować się w czołówce. Głównie przez terminarz, który ma trochę łatwiejszy.
Lechia Gdańsk:
– Legia Warszawa (wyjazd),
– Ruch Chorzów (dom),
Jagiellonia Białystok:
– Podbeskidzie Bielsko-Biała (dom),
– Piast Gliwice (wyjazd),
dodajmy jeszcze do tego grona Termalikę:
– Korona Kielce (dom),
– Podbeskidzie Bielsko-Biała (wyjazd).
Oczywiście, Lechia to drużyna nieobliczalna i – szczególnie przy takim potencjale w ofensywie – żaden jej wynik nie powinien szczególnie dziwić, ale weźmy pod uwagę, że za kadencji Nowaka Lechia ani razu nie wygrała jeszcze na wyjeździe, co więcej – ze wszystkich delegacji przywiozła tylko jeden punkt. Z Zabrza, czyli z terenu tak trudnego jak gładkie lodowisko dla hokeisty. Dlaczego miałoby się udać w Warszawie?
Jeżeli Lechia dziś przegra (to dość prawdopodobny scenariusz) pozostanie jej zapewne tylko – tak, tak – walka o utrzymanie z Koroną i Podbeskidziem.
Fot. 400mm.pl