Reklama

Niby Piast – Podbeskidzie, a tempo jak z Premier League

redakcja

Autor:redakcja

11 marca 2016, 22:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Taką ekstraklasę lubimy najbardziej! Piast – Podbeskidzie. Teoretycznie mecz jakich wiele, można obejrzeć kątem oka, wyprasować zaległe koszule, zrobić pranie, posprzątać pulpit na komputerze i nie nastawiać się na szczególne fajerwerki. Tymczasem dostajemy wszystko – piękne gole, absurdalne zachowania obrońców, walkę, puszczające nerwy, odrabianie strat, intensywność, tempo, rytm… Co to był za mecz. Piast ogrywa Podbeskidzie 3:2, ale po takich spotkaniach aż chciałoby się – jak apelował Kamil Kosowski – bić brawo obu zespołom. Większy jednak oczywiście aplauz dla Piasta, który wraca na fotel lidera i czeka na odpowiedź Legii grającej jutro z Cracovią.

Niby Piast – Podbeskidzie, a tempo jak z Premier League

Gliwiczanie byli w tym spotkaniu nierówni ogólnie jak przez całą wiosnę. Dość powiedzieć, że dwa razy pozwolili Podbeskidziu prowadzić. Przez dłuższy okres pierwszej połowy byli tak przewidywalni, jakby Latal przykleił im na czoła kartki z napisami: tę akcję rozegram w taki sposób, a następną w taki. Kiedy jednak poczuli się przygwożdżeni, a bielszczanie panoszyli się jak lis w kurniku – stać ich było na odpowiedź. Konkretnie – na dwie odpowiedzi i efektowną puentę.

Na trafienie Kato z dystansu odpowiedział Badia strzelający gola Baranowskim.
Na rajd Piacka, który zabawił się w Lucio i wykończył jak rasowy snajper, odpowiedział Barisić (trzecia kolejka z rzędu z golem!).
A wszystko podsumował Vacek, który co prawda zmarnował karnego, ale przy dobitce Zubas był bez szans.

Momentami – uwierzcie, nie przesadzamy – oglądało się to jak Premier League. Nie tylko z powodu niefrasobliwej obrony (nie licząc Piacka), ale ze względu na ogromną liczbę dośrodkowań czy niesamowity pressing z obu stron. Do samego końca mieliśmy problem z wyborem plusa meczu i – Bogiem a prawdą – do teraz nie mamy stuprocentowego przekonania, czy najbardziej na niego zasłużył akurat Badia. Telewidzowie NC+ wyróżnili Piacka, natomiast naszym zdaniem to Hiszpan – długo pomijany przez Latala – nakręcał dziś większość ataków Piasta, a przy tym harował jak wół w defensywie. Świetnie wyglądali też Mak i Vacek, ale to Badia jest naszym dzisiejszym MVP.

Jakkolwiek ten mecz by się skończył – ten, kto stracił punkty, ma prawo nieprawdopodobnie pluć sobie w brodę. Piast, bo wreszcie zaczyna łapać rytm, a Podbeskidzie, bo gdyby nie durny faul Deji na Maku w końcówce, prawdopodobnie zakończyłoby się remisem. I to chyba byłby najbardziej sprawiedliwy wynik, co w sumie jest bardzo wymowne. Podbeskidzie – na papierze drużynę do spadku – ogląda się naprawdę coraz przyjemniej. Dzisiejsza porażka jest dopiero pierwszą od miesiąca, a przecież po drodze zdążyli ograć Wisłę, Lecha czy Górnika Łęczna. Z jednej strony – coraz bardziej podoba nam się praca Podolińskiego, z drugiej – aż strach pomyśleć, jak drastycznie mogłoby się to posypać, gdyby nagle wypadł Mójta. Spaść jednak nie powinni – przynajmniej, jeśli utrzymają to, co pokazali nawet dziś.

Reklama

9987c4eec5837-2

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...