Reklama

Pich znów w Śląsku. Coraz smutniejsze te powroty…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lutego 2016, 19:09 • 3 min czytania 0 komentarzy

Robert Pich, który jesienią zdążył strzelić dla Śląska cztery gole i czmychnąć do 2.Bundesligi, znów będzie reprezentował barwy wrocławskiego klubu. Powroty do Ekstraklasy to stały element każdego okienka, zdążyliśmy się już do nich przyzwyczaić, ale to jednak trochę smutne obrazki. Gwiazdeczki i zawodnicy, którzy u nas byli przynajmniej pewni gry (czyli przyzwoici), wracają jakby coraz częściej i szybciej. I z coraz mocniej podkulonym ogonem. 

Pich znów w Śląsku. Coraz smutniejsze te powroty…

Marco Paixao – w naszych realiach gwiazda – próbował zaistnieć w Sparcie Praga. I dupa. 6 spotkań, 202 minuty, 0 goli.

Filipowi Starzyńskiemu – lokalnie to na pewno też była gwiazda – zachciało się Belgii, trafił do średniaka. I również dupa. 9 spotkań w lidze, 342 minuty, bez gola i asysty. Zapunktował tylko z jakimiś amatorami.

Luis Carlos – co najmniej przyzwoity skrzydłowy jak na Ekstraklasę – zapragnął zrobić karierę w Portugalii. Moreirense to jedna ze słabszych drużyn tamtejszej ligi, ale sorry, znów dupa. 15 spotkań w lidze, głównie z ławki więc tylko 458 minut, 0 goli i 1 asysta i do widzenia.

Paweł Baranowski – po nie najgorszym pierwszym sezonie w naszej lidze – uznał, że w sumie powinien zarabiać w euro, zgodziło się mu płacić Erzgebirge Aue z 3. ligi niemieckiej. Zgadnijcie co! Tak, dupa. 2 mecze, 158 minut, czerwona kartka i finito.

Reklama

Robert Pich – no bez dwóch zdań gwiazda Śląska, również wtedy, gdy zespół był w miarę mocny – pomyślał sobie, że może coś zdziałać na zapleczu Bundesligi. Odpowiedź znacie. W Kaiserslautern dostał w czterech meczach 194 minuty, niczym się nie wyróżnił.

Wszystkim wystarczyło ledwie kilka miesięcy, by udowodnić, że do nieco poważniejszej piłki nadają się jak – nie przymierzając – Gary Neville do trenerki. A nie trafili przecież do La Liga, Bundesligi, Premier League, Ligue 1, Serie A. Po pół roku z Rumunii wrócił też Paweł Golański, ale to trochę inny przypadek. Nieco dłużej w Holandii wytrzymał Sebastian Steblecki (a raczej wytrzymano z nim, weryfikacja taka sama jak wyżej: dupa). Jest też oczywiście powrót Artura Jędrzejczyka, ale to akurat zupełnie inna para kaloszy.

I tylko na podstawie przykładów piłkarzy, którzy wyjechali latem, moglibyśmy tę listę wydłużyć. O kopaczach, których odejścia nie żałuje absolutnie nikt, nawet wspominać nie będziemy.

– Mateusz Piątkowski – jest rezerwowym w APOEL-u. W lidze nie dostał nawet minuty od 12 spotkań.

– Semir Stilić – jest rezerwowym w APOEL-u.

– Inaki Astiz – jak wyżej.

Reklama

– Nika Dzalamidze – jesienią 148 minut w Rizesporze.

– Dossa Junior – stracił prawie całą jesień w Turcji (4 mecze).

– Piotr Malarczyk – nie gra w Ipswich (67 minut w Championship, trochę więcej w pucharach, co skończyło się klapą).

Oczywiście czasem komuś się powiedzie – przykładowy Augustyn wpasuje się w szkocki styl, Koseckiego nie wypluje 2. Bundesliga, a Tuszyński strzeli kilka goli w Pucharze Turcji – ale generalnie nie jest najlepiej. W sumie ci też mogliby wrócić, niekoniecznie wszyscy do klubów, z których wyjeżdżali. U nas na bank byliby gwiazdami/solidnymi ligowcami.  A najlepiej w ogóle nie wyjeżdżać.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...