Dwa sezony z rzędu z największą liczbą wpuszczonych bramek, dwa z rzędu spadki z Eredivisie, ale w Holandii wciąż cieszy się wystarczającym uznaniem (wystarczającym, by mieć pracę). Człowiek zagadka. Dlaczego Filip Kurto zawsze spada na cztery łapy?
7. kolejka, stadion ADO Den Haag, trafiasz głową w obramowanie, lądujesz w szpitalu. Pogodziłeś się z tym nieszczęsnym słupkiem czy dalej masz do niego pretensje?
Nie, nie mam do niego pretensji (śmiech). Takie jest życie, trochę się to niefortunnie potoczyło, ale nic nie mogę z tym zrobić. Uderzyłem głową w słupek i w następnym meczu nie mogłem zagrać, bo były pewne przeciwskazania. Mój rywal wykorzystał swoją szansę, bo bronił bardzo dobrze. Wygraliśmy 1:0 i nie było podstaw, żeby coś zmieniać. Od przyjazdu do Holandii nie broniłem tylko z powodu zawieszeń, albo drobnych kontuzji, ale za chwilę znów wracałem do bramki. Teraz niestety stało się inaczej, ale moim celem jest szybkie wywalczenie koszulki z numerem 1, tylko na tym się skupiam.
Między innymi przez rywalizację z tobą Rodę opuścił Mateusz Prus, ale przyjaźnicie się do tej pory.
Jak najbardziej. Na dobrą sprawę byliśmy rywalami, bo każdy z nas chciał grać. Rywalizacja boiskowa nie zawsze jednak wyklucza przyjaźnie, a nasz przykład jest idealny, by to pokazać. Mateusz dalej może liczyć na moją pomoc, bo udziela się w różnych akcjach charytatywnych.
Wyjeżdżając do Rody pomyślałeś, ze w Holandii zapuścisz korzenie? 3,5 roku, 3 kluby.
Nie jestem typem człowieka, który daleko wybiega w przyszłość. Nie myślałem jak sprawy się potoczą, bo w życiu piłkarza wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Na razie jestem w Holandii i naprawdę jestem zadowolony. Wcześniej grałem z Polakami, ale tak naprawdę nie przeszkadza mi, że teraz jestem sam, bo zawsze miałem świetny kontakt z kolegami z szatni. Wiadomo, że inaczej jest, gdy masz możliwość przebywania z rodakami, ale ich brak na pewno nie sprawia, że czuję się gorzej, albo staje się niepewny siebie. Od początku uczyłem się niderlandzkiego i teraz znajomość języka jest niezbędna. Jestem jedynym obcokrajowcem, bo mojego rywala do gry w bramce Toma Muytersa, który jest Belgiem, traktuję jako Holendra. Tworzymy wielką rodzinę i czuję się tu świetnie. Poza tym mieszkam z dziewczyną i na samotność nie mogę narzekać.
Czytasz polskie media?
Nie, nie, w ogóle.
Nie interesuje cię co się o tobie pisze?
Nie interesuje, to nic nie zmieni, skupiam się tylko na grze.
Zawsze to samo – nigdy nie wiadomo co z ciebie za gość. Spokojny, nie udziela wywiadów. Niby puszczasz tyle bramek, a tutaj ciągle pierwszy skład, ciągle Eredivisie.
Myślę, że to w pewnym stopniu wynika ze specyfiki gry. Co tydzień w holenderskiej lidze pada jakiś hokejowy wynik. Nudnych spotkań praktycznie nie doświadczysz, ciągle jakieś sytuacje podbramkowe, a co za tym idzie? Gole. To chyba w miarę normalne. Pierwszy sezon był dla mnie trudny, puściłem kilka głupich bramek. Tak naprawdę wcześniej nigdzie nie grałem. Parę minut na boiskach Ekstraklasy, nic więcej. Musiałem się jakoś zaaklimatyzować. Starałem się jednak nie myśleć o gorszych momentach, tylko ciągle iść do przodu.
A w międzyczasie w barwach Dordrechtu po 3 przegranych meczach zostajesz piłkarzem miesiąca…
No tak, to może o czymś świadczyć. Jesteś bramkarzem, przegrywasz mecze, a dostajesz jakąś nagrodę. Naprawdę można czuć się docenionym.
Naprawdę obrońcy z którymi grasz to takie ogórki?
(śmiech). Ogólnie chyba chodzi o mentalność. Tu wszyscy chcą grać ofensywnie. Przegrywasz 0:1, idziesz do ataku, nadziewasz się na kontrę. Stracisz? Atakujesz dalej. Ci co wygrywają 2:0, nie cofają się, tylko chcą bez przerwy cieszyć kibiców i strzelać kolejne gole. Piłkarze mają robić show, a kto na tym cierpi? Wizerunek bramkarzy. Tak to po prostu wygląda.
Z jednej strony możesz się denerwować, że dużo wpuszczasz, ale z drugiej strony, to chyba dobre miejsce do podszkolenia umiejętności.
Na brak pracy na pewno nie mogę narzekać. Tak jak każdy bramkarz chciałbym w ogóle nie tracić goli, ale nie mogę zmienić mentalności piłkarzy i specyfiki Eredivisie. Po wyjeździe z Polski odczuwam znaczną poprawę jeśli chodzi o grę nogami. Wciąż czuję, że brakuje mi do niektórych bramkarzy z ligi holenderskiej, ale osobiście czuję, że poprawiłem się w dużym stopniu.
Będąc w Rodzie nie mogłeś narzekać na nieprzychylność fanów. Widziałem, że na Instagramie albo na Facebooku kibice założyli twój fanpage.
Szczerze? Nie mam pojęcia czy tak było. Nie sprawdzam mediów społecznościowych, nie posiadam żadnego. Odcinam się od tego co się dzieje na zewnątrz, nie chcę zaprzątać sobie tym głowy. Staram się wycisnąć maksa z mojej kariery i skupiam się jedynie na treningu i meczu. Nic więcej.
Kibice holenderscy bardziej szanują piłkarzy niż polscy? Tutaj po tylu wpuszczonych bramkach golkipera chcieliby wywieźć na taczkach.
Trudno mi się odnieść, bo nigdy nie miałem do czynienia z polskimi kibicami, nie miałem niestety szans na występy. Nie pamiętam żadnych przykrych incydentów z fanami z Holandii, ale nie wiem jak to wygląda w mediach społecznościowych. Grając w Dordrechcie odczuwałem duże wsparcie kibiców. Nawet, gdy przegrywaliśmy dwoma czy trzema golami, nasi sympatycy zawsze byli z nami, to na pewno pomagało nam w trudnych sytuacjach. Może w większych klubach jest inaczej, ale nie miałem przyjemności tego doświadczyć. Świetnie się czuję w tych „rodzinnych” klubach, bo kibice są w porządku, koledzy z drużyny również, atmosfera jest zdrowa. Jestem spokojnym człowiekiem i dla mnie ważnym jest, aby czuć się dobrze w danym miejscu.
W mieście, w którym mieszkasz jest jeden wielki klub. Feyenoord. Czujecie ich kompleks?
Nie, nie, nic z tych rzeczy. Czy chciałbym kiedyś zagrać w barwach naszego rywala zza miedzy? Nie zastanawiałem się nad tym, ale nigdy nic nie wiadomo. Na razie myślę o tym, żeby wrócić do bramki Excelsioru, tylko to zajmuje mój czas.
Kiedyś powiedziałeś, że nie masz żadnych pretensji do Wisły o to, że nie dostałeś prawdziwej szansy. Podobno czułeś się na tyle silny, by być pierwszym bramkarzem, ale musieli bronić ci, którzy mieli wysokie kontrakty.
Nie mam żadnego żalu, nie czuję urazy. Nie jestem człowiekiem, który coś rozpamiętuje, bo to nie ma żadnego sensu, nic się przez to nie zmieni. Życie potoczyło się tak, a nie inaczej, a ja jestem bardzo szczęśliwy w Holandii.
Nie chciałbyś wrócić do Polski i pokazać, że się mylili?
Może kiedyś przyjdzie na to czas. Na razie nie wybiegam w przyszłość. Mam jeszcze 1,5 roku kontraktu z moim obecnym klubem i skupiam się na jak najlepszych występach. W sobotę wracamy z obozu w Portugalii. Nie rozmawiałem jeszcze z trenerem czy wrócę do bramki. Zostały 2 sparingi, muszę wykorzystać swoją szansę. Chcę znowu być numerem 1. Na wszystko inne przyjdzie czas.
ROZMAWIAŁ DAMIAN SOKOŁOWSKI